Artystyczna dusza zduna

​Człowiek z pasją. Naprawia stare piece, nie tylko te z „familoków”, ale i prawdziwe secesyjne dzieła sztuki, a w wolnych chwilach gra w orkiestrze dętej na euphorium. Kamil Jastrząb z powodzeniem realizuje swoje dwie pasje życiowe.

  • Wydanie: ZB_17_14
  • Data:
  • Artykuł był oglądany 3294 razy

– Stare piece, a szczególnie unikalne kafle, zawsze bardzo mnie interesowały. W Polsce nie ma już jednak szkoły kształcącej zdunów i zawód ten powszechnie uważany jest za powoli odchodzący w cień, a z tym się nie do końca zgadzam. Z pieców korzystają u nas ludzie biedni ze starych „familoków”, ale również chcą mieć je osoby bardzo zamożne. Stad też nadal jest zapotrzebowanie na moje usługi. Nie jest więc rzadkością, że stawiam piec wzorowany na stary od podstaw z nowego materiału – tłumaczy Kamil Jastrząb.

Bytomianin mający zamiłowanie do starych rzeczy we krwi, skończył renowację zabytków w naszej „budowlance”. Przez kilka lat zajmował się naprawami konstrukcji murowych w zabytkowych obiektach i, jak wspomina, wiele się wtedy nauczył. Parę lat temu postanowił zrealizować swoją pasję życiową. Nie wiedział, czy ze stawiania i remontów pieców da się wyżyć, ale szybko przekonał się, że starych urządzeń u nas nie brakuje i zdarzają się osoby, które obok centralnego ogrzewania chcą mieć u siebie prawdziwy piec z czasów naszych dziadków.

Sezon u pana Kamila trwa mniej więcej od marca do pierwszych chłodów. Właśnie w okolicach przełomu października i listopada wielu posiadaczom pieców przypomina się, że ich „kafloki” szwankują i trzeba je szybko naprawić. Bytomianin nie zajmuje się masowymi naprawami urządzeń istniejących w zasobach miejskich i nie startuje w przetargach. Woli indywidualne wyzwania. Często pomaga starszym i niezamożnym osobom, niekiedy stawiając piece od podstaw. 

Trwa to mniej więcej trzy dni i wymaga często gruntownej wymiany cegieł szamotowych we wnętrzu pieca i części kafli. Technika wykonania jest mimo pozornej prostoty konstrukcji pieca skomplikowana. Dość wspomnieć, że część konstrukcji jest spinana drutem, aby pod wpływem temperatury wszystko się nie rozleciało. Wnętrze pieca nie jest również wieczne i podobnie jak akumulator z biegiem czasu traci zdolność do utrzymywania ciepła. Wtedy następuje wymiana cegieł i kafli.

Oddzielną i coraz większą grupę klientów pana Kamila stanowią ludzie bardzo zamożni, zamawiający sobie piece lub kominki do domów i wielkich mieszkań w wyremontowanych kamienicach. Jakiś czas temu bytomianin musiał przeprowadzić remont 3,5 metrowego pieca kaflowego ze specjalną nadbudówką. Jego elementy nosiły sygnatury z 1910 roku. 

– Była to bardzo rzadka już konstrukcja z białych kafli, która śmiało mogła pretendować do miana najpiękniejszej rzeczy w tym domu. Innym moim wyzwaniem był kominek z kaflowym obramowaniem, który remontowałem u znajomego. Nie widziałem na nim dat, jednak kominek ma na pewno grubo ponad 100 lat. Prace remontowe wymagały więc ogromnej staranności, bowiem same kafle byłyby praktycznie niemożliwe do odtworzenia – opowiada Kamil Jastrząb.

Zduni artyści są dziś rozchwytywani nie tylko przez zamożnych Polaków, ale również mają spore grono klientów za granicą, głównie w niemieckiej Bawarii oraz w Austrii. Nadal działają też stare fabryki wykonujące piękne kafle. W nich zaopatruje się bytomianin, projektując piece i kominki do nowych realizacji. W domu Kamil Jastrząb posiada nie tylko stare zduńskie narzędzia, ale również unikalne już kafle sprzed wojny, niektóre z nich nie były nigdy używane i aby je wykorzystać podczas budowy, wymagają specjalnej obróbki.

– Sama produkcja kafli nie zmieniła się od lat. Powstają one z gliny i są powlekane glazurą, po czym wszystko to się wypala. Kafle są wykonywane z długich glinowych bloków, z których odcina się plaster – po odpowiedniej obróbce otrzymuje się z nich gotowe kafle, stąd też nowe elementy pieca mają charakterystyczne gliniane ranty. Część do pieca należy oczywiście dopasowywać na miejscu i aby urządzenie spełniało swoją rolę i było bezpieczne, wszystko musi być wykonane bardzo dokładnie – tłumaczy bytomski zdun.

Umiejętności pana Kamila docenili nauczyciele. Na koncie ma m.in. cykl zajęć ze studentami Wydziału Konserwatorskiego z Torunia. Kontaktuje się też z innymi firmami zajmującymi się konstruowaniem oraz naprawą pieców na większą skalę i często zdarza się, że znajomi proszą go o wykonanie jakiegoś bardziej skomplikowanego remontu.

W wolnym czasie pan Kamil sięga po instrumenty dęte, które również naprawia. Interesują go szczególnie te stare i często przez lata stojące gdzieś na strychach w zupełnym zapomnieniu. Często ćwiczy również grę na euphonium, a nawet gra w orkiestrze dętej. Na tę okazję przywdziewa stosowny do okazji uniform górniczy. Granie to jego druga życiowa pasja.

Ocena:
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu, dodaj pierwszy komentarz.

Partnerzy