Powroty z dalekiego wygnania

Repatrianci w Bytomiu. Kiedyś Sowieci wywieźli ich w stepy Kazachstanu i wysadzili w miejscach, gdzie zimą temperatura spada poniżej minus 40 stopni. Dzisiaj Polacy – ofiary wywózek i

prześladowań oraz ich potomkowie wracają do kraju. Gmina Bytom przyjęła już w sumie 20 rodzin repatriantów, czyli 63 osoby.

  • Wydanie: ZB_14_39
  • Data:
  • Autor: Marcin Hałaś
  • Artykuł był oglądany 4806 razy

W czwartek w siedzibie Centrum Kresowego odbyło się spotkanie z repatriantami. Rodzina państwa Polec mieszka w Bytomiu już od 14 lat. Z kolei Konstanty i Natalia Kadikow oraz ich synek Dawid przybyli do Bytomia z Uzbekistanu ledwie w ubiegłym tygodniu. – W Uzbekistanie nie mieliśmy własnego mieszkania, mieszkaliśmy z rodzicami, jak wszyscy młodzi w tym kraju – mówiła Natalia Kalikow, która z zawodu jest choreografem i instruktorem tańca. – Jesteśmy bardzo wdzięczni władzom Bytomia za zaproszenie, za to, że dostaliśmy tutaj pierwsze w życiu samodzielne mieszkanie.

Antoni i Antonina Polcowie oraz ich syn Andrzej przyjechali do Bytomia w 2000 roku z Kazachstanu. Pan Antoni urodził się w 1931 roku w jednej z wiosek nad Zbruczem. Niestety – miał tego pecha, że jego rodzinna wieś leżała po tej stronie Zbrucza, która w 1921 roku po traktacie ryskim znalazła się po sowieckiej stronie granicy. – W 1936 roku bolszewicy zburzyli nam kościół – opowiadał pan Antoni. – Mama nie chciała iść do kołchozu. Więc uznano naszą rodzinę za wrogów ludu i wywieziono do Kazachstanu. Dzięki Bogu udało nam się przeżyć pierwszą srogą zimę. Przez pierwsze 20 lat, do 1956 roku żyliśmy tam jak w więzieniu. Bez zezwolenia komendanta nie mogliśmy wyjechać do sąsiedniej wioski.

Dwaj starsi bracia pana Antoniego mieszkają od zakończenia wojny w Polsce – zaciągnęli się do Ludowego Wojska Polskiego i dzięki temu udało im się wydostać z Kazachstanu. Antoni Polec był na wojsko za młody. W Kazachstanie ożenił się z córką Polaków zesłanych z okolic Żytomierza, która urodziła się już w Kazachstanie. – Dopóki mieszkałem we wsi, do której nas zesłano, mogłem rozmawiać z ludźmi po polsku – opowiada pan Antoni. – Potem jednak dostałem nakaz pracy w innej wsi, gdzie byli już tylko Rosjanie i Ukraińcy. Po polsku rozmawiałem jedynie z matką. A teraz najważniejsze jest, że przyjechałem na swoje. Zawsze czułem się Polakiem i wiedziałem, że w Polsce jest mój dom. Pan Antoni jest szczęśliwy z tego powodu. Mówi, że w Bytomiu zimy są takie jak w Kazachstanie jesień. – W Kazachstanie w zimie jest poniżej 40 stopni mrozu – opowiadał. – Wódka kupiona w sklepie zamarzała, gdy ją niosło się do domu.

Ich syn Andrzej Polec pracuje w Urzędzie Miejskim. – Przygotowując się do przyjazdu do Polski, uczyłem się języka polskiego z podręczników – opowiada. – Kiedy przyjechałem do Bytomia, zobaczyłem że język polski nie jest tak łatwy, jak to wyglądało w książce. Być może dlatego, że w podręczniku nie było ani słowa po śląsku.

Podczas spotkania wystąpiła także Ewa Haberstock, która – przez wiele lat pracując w bytomskim Urzędzie Miejskim – pilotowała program przyjmowania do naszego miasta repatriantów. W latach 2004-2008 w Bytomiu, w Centrum Kształcenia Ustawicznego organizowano weekendowe kursy dla repatriantów, przebywających na terenie całego województwa śląskiego. Uczyli się języka polskiego, inne zajęcia dotyczyły przysposobienia zawodowego, zaznajomienia z realiami polskiej rzeczywistości. Niestety, zajęcia te zostały przerwane, gdyż ministerstwo zmieniło zasady finansowania takiego wsparcia. Tylko w tym rejonie Kazachstanu, z którego przyjechali Polcowie, mieszka około 60 tysięcy Polaków oraz ich potomków. Wielu z nich marzy o powrocie do ojczyzny. Polska przyjmuje ich jednak wolno. Dla porównania – nasi zachodni sąsiedzi wszystkich Niemców, którzy chcieli wyjechać z Kazachstanu, ściągnęli do swego kraju w ciągu jednego roku.

Są też problemy. Czasami repatrianci z Kazachstanu spotykają się w Polsce z sytuacjami, kiedy ktoś mówi o nich; „Ruski”. Rzeczywiście – mają rosyjski akcent, wplatają w wypowiedź rosyjskie słowa, ale wszystko dlatego, że zostali wywiezieni w latach 1936-44. Ci najmłodsi nie mieli już szans dobrze nauczyć się języka polskiego. Mimo to czują się Polakami i uważają Polskę za swoją ojczyznę.

Ocena: 5,00
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu, dodaj pierwszy komentarz.

Partnerzy