Za nic mając teorie o globalnym ociepleniu, pogoda z całą mocą pokazała swoje zimowe oblicze. Najpierw przez kilka dni padał śnieg, pokrywając miasto kilkunatocentymetrową warstwą białego puchu. Potem przyszedł wzmagany silnym wiatrem mróz, który zamienił ulice i chodniki w lodowiska. A na koniec nadeszła odwilż i wszystko zaczęło pływać.
W efekcie po spokojnym grudniu odpowiedzialna za zimowe utrzymanie miasta bytomska firma Zakład Usługowy Konserwacja Terenów Zielonych Jacek Wieczorek miała mnóstwo roboty. Na ulice wysłano solarki, piaskarki, pługi oraz resztę specjalistycznego sprzętu. Wysypano tony soli i piasku. Te działania pomogły, wszystkie ulice Bytomia były przejezdne. Gorzej sytuacja wyglądała na uliczkach osiedlowych. Rankiem w zeszły poniedziałek sporo kierowcow miało problem, by wyjechać z zasypanego parkingu przed blokiem. Sytuację szybko jednak opanowano, gdy na zlecenie spółdzielni mieszkaniowych pojawiły się spychacze.
Fatalnie natomiast wyglądała większość bytomskich chodników. Ich zarządcy lub właściciele (nie zawsze jest to gmina, często wspólnoty mieszkaniowe) nie poradzili sobie z usunięciem szybko przybywającego śniegu. W efekcie w pierwszych dniach tygodnia piesi ślizgali się na oblodzonych nawierzchniach, a potem, kiedy temperatura wzrosła, brnęli w wodzie. Skargi od zdenerwowanych mieszkańców napływały do naszej redakcji z niemal każdej dzielnicy: – Przyjedźcie do Szombierek i zobaczcie, jak wyglądają chodniki wzdłuż ulicy Zabrzańskiej. Jedna rozpacz. Starsi ludzie nie mogą pokonać zwałów śniegu, wielu się przewraca – alarmowała jedna z naszych czytelniczek. Mieszkaniec centrum mówił z kolei: – Batorego, Chrzanowskiego, Ligęzy, Wyczółkowskiego: chodniki przy żadnej z tych ulic nie wysprzątane i byle jak posypane piaskiem. Jest ślisko, nogi można połamać. Wiele osób narzekało na to, jak wygląda dworzec autobusowy: – Ktoś tam w ogóle sprząta? Chyba nie, bo chodzimy w koleinach ze zbitego śniegu – skarżył się starszy mężczyzna. Dwa dni później ktoś inny zadzwonił z informacją, iż dworzec pływa.
Podobnie jak w poprzednich latach nie wywożono też śniegu z miejsc postojowych w strefie płatnego parkowania. Co więcej, jeżdżące pługi dodatkowo zasypały je śniegiem usuwanym z jezdni. – Żeby zaparkować auto trzeba kilka razy z rozpędu wjeżdżać w zaspę, a potem przy wyjeżdżaniu wygrzebywać się niej. Nie posprzątali i jeszcze każą nam płacić za taki bałagan – denerwował się kierowca zostawiający swój pojazd na Powstańców Warszawskich. W innych punktach strefy było nie lepiej. Jak poinformowało nas Biuro Prasowe Urzędu Miejskiego prace związane z zebraniem i wywozem śniegu rozpoczęły się 11 stycznia i mają potrwać do 17 stycznia (szczegółowy wykaz ulic dostępny jest na stronie www.bytom.pl). Z kolei pracownicy Miejskiego Zarządu Zieleni i Gospodarki Komunalnej na bieżąco kontrolują, jak oczyszczane jest miasto. Wszystkie ewentualne uwagi przekazywane są do firmy odpowiedzialnej za sprzątanie.
Poważny problem jak co roku stanowił też śnieg zalegający na dachach budynków i często w niekontrolowany sposób spadający z nich na chodniki. Radzono sobie z nim na różne sposoby. Jedni jak należy na własną rękę odśnieżali, inni wzywali straż pożarną, by ta wykorzystując swój specjalistyczny sprzęt, a przede wszystkim kilkudziesięciometrową drabinę, usunęła śnieg. Jeszcze inni poszli na łatwiznę, dbając jedynie o zabezpieczenie się przed odpowiedzialnością za ewentualne szkody. Na wielu budynkach wywieszono kartki z informacjami, by nie chodzić w ich pobliżu i nie parkować samochodów, bo z góry może spaść śnieg.
W Radzionkowie z odśnieżaniem ulic poradzono sobie dobrze, podobnie zresztą jak z odgarnięciem śniegu z chodników. Pewnie dlatego, że większość z nich należy do osób prywatnych, a te zazwyczaj dbają o to, by pieszym nic nie groziło.
Komentarze