Karolina Siemicka

​Hokeistka TMH Polonia Bytom, sześciokrotna mistrzyni Polski, nauczycielka wychowania fizycznego

  • Wydanie: ZB-17-37
  • Data:
  • Autor: Edytor
  • Artykuł był oglądany 3672 razy

Urodziłam się 12 maja 1992 roku w Bytomiu. Moi rodzice Barbara i Grzegorz pochodzą z miejscowości w województwie łódzkim, położonej niedaleko Lututowa. Tata przyjechał na Śląsk do pracy w kopalni. Uczyłam się w SP 36, bo miałam do niej 5 minut drogi. Hokej był cały czas wokół mnie. Chodziłam do klasy sportowej z chłopcami trenującymi hokej. Mój cztery lata starszy brat Damian grał w hokeja. Jednak nie miałam bezpośredniego kontaktu z tym sportem. Jeździłam na łyżwach. Często chodziłam na  ślizgawki. Niegdyś nie było naboru dziewczynek. Wtedy nie chcieli przyjmować ich do sekcji. Do hokeja dostała się jedynie Karolina Późniewska. 

Z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 przy ul. Siemiradzkiego trafiłam do klasy humanistyczno-teatralnej II LO im. Stefana Żeromskiego. Po maturze rozpoczęłam studia na AWF, bo zawsze chciałam być nauczycielem wychowania fizycznego. Najpierw uzyskałam licencjat na Wydziale Wychowania Fizycznego ze specjalności wychowanie fizyczne i przyroda. Kontynuowałam naukę na tym wydziale na 2-letnich studiach magisterskich  wychowanie fizyczne i edukacja dla bezpieczeństwa. Na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach poznałam wszystkie sporty drużynowe. Wiem, na czym każdy z nich polega. Jednak hokej na lodzie pozostał moją ulubioną dyscypliną.

Po studiach rozpoczęłam pracę w Szkole Podstawowej nr 5. Najpierw w świetlicy. Teraz zaczynam uczyć wychowania fizycznego w najniższych klasach. Nie chwaliłam się dzieciom, że gram w hokeja. Poznały mnie te, które trenują mój sport. Mówiły ze zdziwieniem, nasza pani gra w hokeja.

Jak długo gram w hokeja? 10 lat. Tyle, ile istnieje drużyna TMH Polonia. Tworząc żeński zespół, zgarnęli wszystkie dziewczyny rodzinnie i przez szkołę związane z hokejem. Uczestniczyłam w pierwszym treningu prowadzonym przez Sławomira Budzińskiego, któremu pomagał Andrzej Banaszczak. Pierwsze medale zdobyłyśmy w 2008 roku z trenerem Mirosławem Saganowskim. Potem drużynę prowadzili również Marek Żurek i Janusz Syposz. Od dwóch sezonów kobiecy zespół Polonii szkoli Andrzej Secemski. W 2009 wywalczyłyśmy srebro. Kolejne cztery sezony kończyłyśmy mistrzostwem Polski. Potem wyprzedziła nas Unia Oświęcim. W 2015 nie dostałyśmy się do finału. Musiałyśmy się zadowolić brązowymi medalami. Od 2016 roku znów zdobywamy złoto.

Dlaczego zostałam bramkarką? O to trzeba zapytać Andrzeja Banaszczaka, który uczestniczył w naszych pierwszych treningach. Na początku wszystkie uczyłyśmy się jazdy na lodzie i podstaw hokeja. Ciągłe zmiany na lodzie powodowały, że w pewnym momencie nie wiedziałam, do której bramki strzelać. Wątpliwościami podzieliłam się z trenerem. Zażartował, z tobą będzie problem. Lepiej idź do bramki. Podczas kolejnego treningu przebrałam się w bramkarski strój. Pamiętam, że ubiór był stary, mocno zużyty, ale jakoś dałam sobie radę. Z czasem uznałam, że fajnie jest być bramkarką. I tak już zostało. Z Olą Frycz miałyśmy wszystko dobrze poukładane. Potem przez drużynę przewinęło się kilka bramkarek. Teraz zastępuje mnie Michalina Burzyńska.      

Chociaż od lat rozgrywane są mistrzostwa Polski w hokeju kobiet, nadal hokeistka budzi zdziwienie. Zbyt mało ludzi zna się na tym sporcie, żeby wiedzieć, na czym dokładnie polega. Nie chodzi o to, żeby wyżyć się i bić się na lodzie. Przyjemność sprawia jazda na łyżwach. Do tego dochodzą umiejętności posługiwania się kijem hokejowym i krążkiem. Jest to dyscyplina trudna do perfekcyjnego opanowania. Moim zdaniem zdecydowanie ciekawsza od piłki nożnej, która nigdy mnie nie interesowała. 

Gdy zaczynałyśmy grać w hokeja, to zawodniczki nie znały się. Wtedy zdarzały się między nimi spory. Zazwyczaj kończyły się na słownych utarczkach. Dwa, trzy razy dziewczyny biły się na lodzie. Przed laty za bijatykę trener wyrzucił nas z kadry Śląska. Potem wszystkie poznałyśmy się bliżej. Ta, która podczas meczu wydawała się nieprzyjemna, poza lodem okazała się „spoko”.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że z trybun hokej w naszym wykonaniu nie wygląda tak ciekawie, jak męski. Prezentujemy poziom wyszkolenia żaków młodszych. Na mecze przychodzą rodziny, znajomi, koleżanki i koledzy. Trybuny zapełniają się podczas finału ligi. Wtedy zjawia się najlepiej zorganizowana grupa kibiców i jest naprawdę fajnie. Podczas rozgrywek o Puchar Europy na lodowisku w Bytomiu pierwszy mecz oglądało więcej ludzi niż finały ligi. Niemki rozejrzały się po naszej „Stodole” i zapytały, czy tu będziemy trenować i gdzie mamy grać... Później na lodzie spuściły nam tęgie lanie. Jeden mecz udało się nam wygrać. W drugim wynik był na styk. Szkoda, że przestali organizować turnieje o Puchar Europy. Dla nas, mistrzyń, była to nagroda. Mogłyśmy się zmierzyć z lepszymi. Byłyśmy w Austrii, na Łotwie, w Słowacji.

Nie mam czasu na dodatkowe zainteresowania. Jak każda kobieta, lubię pochodzić po sklepach. Terminarz mam zapełniony. Dzisiaj jestem w świetlicy szkolnej. Potem mam techniczny trening bramkarski. Następnie zaczynam zajęcia z drużyną. Myślę, że będę w domu około godz. 20. Czasami jestem w pracy od 6.30 do 15, 16 i dopiero o godz. 20 mam trening. W weekendy rozgrywamy mecze. Bywam bardzo zmęczona, ale wolę to, niż bezczynne siedzenie w domu. Wiosną, po zakończeniu hokejowego sezonu, wiele pracujemy w ogródku. Od lata zaczyna się trening na sucho. W sierpniu wracamy na lód. Nie ma czasu na nudę.

Każdy sukces jest ważny i każdy mecz stresujący, ale na pewno najbardziej cieszyłyśmy się z pierwszego medalu. Pamiętam również, jak w 2015 roku nie weszłyśmy do finału. Miałyśmy wtedy stypę w szatni. Uznałyśmy, że coś trzeba zmienić... Przyszedł do nas nowy trener, Andrzej Secemski. Wiadomo, że nowa miotła lepiej zamiata. Miał doświadczenie nie tylko zawodnicze, bo jest przecież ojcem dwóch córek...

Hokejowi zawdzięczam życiową przygodę. Od kilku lat moim partnerem pozostaje Andrzej Banaszczak, znany zawodnik, wychowanek Polonii Bytom, teraz prezes klubu. W sprawie hokeja polegam na jego wielkim doświadczeniu. Natomiast trudno mi było przyzwyczaić się, że z powodu pełnionej funkcji przez cały dzień przebywa na lodowisku. Koleżanki chcąc mi dopiec, mówią do mnie „Prezesowa”...

Czy widzę się w roli wyłącznie nauczycielki i mamy z dala od hokeja? Kiedyś ten moment musi nastąpić. Bardzo zależy mi na pracy nauczycielskiej, która wymaga ciągłego samokształcenia. Chcę również być mamą. Wiele razy zapowiadałam, najwyższy czas, żeby skończyć z hokejem. Ale nie chcę zrywać ze sportem, dopóki mogę podołać wszystkim obowiązkom. Przygoda trwa. Otrzymuję powołania do reprezentacji Polski. Dostaję szansę wyjazdu na zgrupowania, gdzie trenuje się ostro. Wiem, że oprócz mnie i Michaliny Polonia nie ma bramkarek. W klubie brakuje pieniędzy na sprowadzenie obcych zawodniczek. To również powstrzymuje mnie przed rezygnacją z hokeja. Po urodzeniu dziecka chciałabym wrócić do sportu. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwe. Na razie mamy jeden wspólny cel, siódmy raz zdobyć mistrzostwo Polski.

Ocena: 2,00
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu, dodaj pierwszy komentarz.

Partnerzy