Wielkie emocje z dramatem w tle

​Bobrek. W telewizji TVN pokazano reportaż poświęcony dramatowi skatowanego czterolatka. – Ten materiał był tendencyjny, poświęcono go nie tylko tragedii dziecka, ale przede wszystkim skupiono się na ukazaniu naszej dzielnicy jako siedliska wszelkiej patologiiżalą się mieszkańcy Bobrka.  

  • Wydanie: ZB_14_01
  • Data:
  • Autor: Marcin Pawlenka
  • Artykuł był oglądany 9004 razy

O tej bulwersującej sprawie było głośno w całej Polsce. Z mieszkania przy ulicy Zabrzańskiej pogotowie zabrało czteroletniego Kacperka. Chłopiec był w stanie krytycznym.  Zajmujący się nim lekarze nie mieli żadnych wątpliwości: dziecko zostało brutalnie skatowane. Co gorsza, nie stało się to po raz pierwszy. Obrażenia na ciele Kacperka jasno wskazywały, iż był bity już wcześniej. Policja zatrzymała opiekunów malca: 65-letnią babcię, 26-letniego ojczyma oraz o dwa lata starszą matkę. Wszyscy usłyszeli zarzuty. Nieco później okazało się, że matka i jej partner wezwali pomoc medyczną dopiero po dwóch godzinach od pobicia. Wcześniej bytomianie usiłowali znaleźć w internecie odpowiedź na pytanie, jak ratować poszkodowane dziecko.    

W miniony wtorek telewizja TVN w swym programie „Uwaga” wyemitowała reportaż opisujący dramat Kacperka. Jak to w tym programie, nie szczędzono drastycznych szczegółów i mocnych, bardzo naturalistycznych zdjęć. Sprytnie podpuszczana przez dziennikarza w kompromitujący dla siebie sposób wypowiadała się babcia czterolatka, niedwuznacznie atakowano mających nie reagować na problemy dziecka sąsiadów, pojawiło się wiele mocnych ujęć. Widzowie zobaczyli między innymi ziejące dziurami wybitych okien familoki, szare, zapuszczone podwórka czy mężczyzn pijących piwo pod gołym niebem. Do tego dołączono komentarz. Osoby oglądające materiał usłyszały, że Bytom był kiedyś miastem liczącym 270 tysięcy mieszkańców, ale 100 tysięcy z nich opuściło je z powodów ekonomicznych, że mamy bezrobocie na poziomie przekraczającym 20 procent. Sam Bobrek określono jako miejsce cieszące się złą sławą i zamieszkałe przez ludzi będących w sporym procencie podopiecznymi opieki społecznej. Wypowiadała się też siostra zatrzymanej matki, która przyznała, iż wiele osób utrzymuje się wyłącznie z zasiłków przekazywanych im przez urzędy na dzieci.  Kobieta mówi wprost: „Dziecko to taka fajna skarbonka, kura znosząca złote jajka”. 

  Program wywołał spore wzburzenie wśród mieszkańców dzielnicy Bytomia. Wielu z nich na drugi dzień zadzwoniło do naszej redakcji i przysłało e-maile. – Ten materiał to jedna wielka manipulacja – gorączkował się nasz czytelnik. – Nie skupiono się na dramacie dziecka, który mógł się przecież wydarzyć w każdym miejscu, co potwierdzają konkretne zdarzenia, ale skupiono się na deprecjonowaniu Bobrka. Zrobiono to po raz kolejny. Znowu w Polskę poszła wiadomość, że Bobrek, a co za tym idzie cały Bytom, to jedna wielka patologia. Inny mieszkaniec komentował z kolei: – Nie o Kacperka tu chodziło, ale o przywalenie dzielnicy. Przekaz był jednoznaczny. W Bobrku mieszkają wyłącznie pijacy żyjący na koszt pomocy społecznej, tworzący dziwne związki i katujący bez opamiętania swe dzieci. Ta łatka została nam przyczepiona wiele lat temu i już się nie odczepi, choćbyśmy nie wiem jak się starali i nie wiem ile Programów Aktywności Lokalnej zorganizowali.   Kolejny czytelnik w e-mailu napisał między innymi (pisownia oryginalna): „W reportażu skupiono się jednak na nałożeniu na Bobrek maski patologicznej dzielnicy, niż na skupieniu się faktem sprawy. Jako mieszkaniec dzielnicy Bobrek na łamach waszej gazety wielokrotnie odnajdywałem pozytywne działania w mej dzielnicy, które zostały pominięte w reportażu. To co się wydarzyło z pewnością zasługuje na potępienie, ale jako czyn i wobec konkretnej osoby, a nie społeczeństwa dzielnicy, takie coś zdarza się na co dzień w całej Polsce.”

To nie pierwszy tego typu sprzeciw mieszkańców Bobrka. Już kilka lat temu po serii programów ukazujących dzielnicę w niekorzystnym świetle wystosowali oni protest skierowany do telewizji.  ton

Ocena: 2,14
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

  • Imię i Nazwisko
    Prawda jest taka, że wiele mieszkańców Bobrka to patologia która została wysiedlona z centrum. Owszem są tam porządni mieszkańcy którzy czym prędzej powinni być wysiedlenie z Bobrka do Centrum. Wszak człowiek nie przywykł mieszkać w chlewie.

    Prawda jest taka, że 80 proc. mieszkańców Bobrka nie płaci czynszu i jeszcze skarżą się, na zły stan lokali mieszkalnych

    Zaraz zapewne odezwą się wielcy obrońcy mieszkańców tej dzielnicy, że to też ludzie. Więc powiem atak, a ja to kto jestem? Pracuje przez 25 lat, płace czynsz w terminie i moja klatek jest nie wyremontowana, bo większość moich pieniędzy idzie na utrzymanie klatek w których nie płaci się czynszu. Za prąd płacę więcej niż mój sąsiad za Bugiem bo część opłaty idzie na pokrycie skradzionej energii, Czy ja nie jestem człowiekiem? Czy ja mam na czole zapisane - idź i wspieraj chacharów - to tez ludzie!
  • Andrzej Falkiewicz
    Dziękuję panie Marcinie za całą polemikę oraz miłe słowa. Pozdrawiam
  • Marcin Hałaś
    Zgadzam się - nasza polemika nie zmieni niczego, tym bardziej dziękuję za obszerne wyjaśnienia. W najbliższym numerze pozwoliłem sobie zamieścić obszerny (jak na realia str. 4) fragment Pana postu zaczynającego się od słów" "Moim marzeniem jest by...", Prawie jak M. L. King i jego "I have a dream..." Pozdrawiam.
  • Andrzej Falkiewicz
    Trudno polemizować z danymi zawartymi w artykule, który Pan udostępnił. Z całą pewnością zdarzają się przypadki nieprawidłowego działania pracowników pomocy społecznej w kwestii zabezpieczania dzieci. Nie jestem w stanie osądzić czym kieruje się kiepski urzędnik zabierający dzieci z powodu biedy. Ja potępiam takie działania.
    Nowelizacja przyjęta cztery lata temu pozwala na odebranie dzieci nim zadecyduje o tym Sąd. I rzeczywiście w wielu przypadkach spowodowało to nadużycie. Czy nowelizacja w związku z tym jest zła? Moim zdaniem - nie. Problem tkwi widocznie w niektórych pracownikach, którzy nie potrafią właściwie ocenić sytuacji. Być może w niektórych Ośrodkach pracują ludzie z małym doświadczeniem życiowym bądź też zawodowym. Ludzie przypadkowi. Nie oszukujmy się. Z jednej strony chcielibyśmy by w pomocy społecznej pracowali ludzie zacni, doświadczenia, kreatywni, wykształceni itp z drugiej zaś strony w społeczeństwie i mediach zawodu pracownika socjalnego absolutnie się nie szanuje. A za tym idzie możliwość opluwania tej profesji nie mówiąc już o niskich wynagrodzeniach. Problem jest złożony i myślę, że kilka kolejnych godzin mógłbym w tym miejscu wypisywać argumenty w obronie mojego zawodu jednak obawiam się, że zostanie to drogi Panie Marcinie tylko polemiką pomiędzy dwoma osobami z której nic nie wyniknie. Z całym szacunkiem dla Pana - machiny zwanej pomocą społeczną ani Pan ani ja nie uzdrowię. Ja mogę się tylko cieszyć, że pracuję tutaj w Bytomiu, gdzie moim zdaniem robimy w MOPR wszystko by nie działać na szkodę rodziny. Może nastąpi kiedyś taka chwila, że "Życie Bytomskie" napisze kiedyś kilka dobrych słów o tym co robimy dobrego na rzecz naszych bytomskich rodzin.
  • Marcin Hałaś
    Wyjaśnienia Panów Andrzeja Falkiewicza i Adama Tomaszewskiego brzmią wiarygodnie, niemniej sprawa odbierania dzieci powraca - już nie tylko na łamach tabloidów, więc problem z nadmierną (złą) ingerencją urzędników (państwa) w życie rodzin zapewne istnieje:
    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Judyta-Kruk-z-Fundacji-Rzecznik-Praw-Rodzicow-co-piate-dziecko-jest-odbierane-z-powodu-biedy,wid,16401616,wiadomosc.html?ticaid=112321&_ticrsn=3
  • Andrzej Falkiewicz
    Mam nadzieję, że mogę tutaj zamieścić małą reklamę wydarzenia związanego z powyższym tekstem. https://www.facebook.com/events/588878231194420/?fref=ts
  • cdn.
    "Ledwo stali na nogach, ale pchali wózek. A w środku niemowlak" http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,15441771,Ledwo_stali_na_nogach__ale_pchali_wozek__A_w_srodku.html
  • Adam Tomaszewski
    Panie Marcinie w każdej dziedzinie należy zachować umiar i zdrowy rozsądek. W swojej 10 letniej pracy z rodzinami trudnymi, jako kurator doprowadziłem kilka razy do odebrania dzieci rodzicom i umieszczeniu w rodzinach zastępczych. Przez pewien okres zobligowany byłem do monitorowania dalszego losu tych biednych dzieciaczków. W każdym przypadku stan psychiczny, bytowy, zdrowotny tych dzieci ulegał polepszeniu. W większości spraw powodem odebrania dzieci był skrajny alkoholizm rodziców w różnych odsłonach. W jednym przypadku była to skrajna bieda, brak zaradności rodziców. Pomimo dwuletniego, dużego wsparcia rodziny przez pomoc społeczną, rodzice nie potrafili zapewnić podstawowych potrzeb bytowych swojemu dziecku. Pieniądze były przeznaczane na zakup telefonów komórkowych, doładowań, remont motoroweru itp. Rodzinie odcięto prąd, zabrakło opału, lodówka była pusta. Chłopczyk w wieku 4 lat nie potrafił mówić, był izolowany od rówieśników, bał się wszystkiego i wszystkich, całkowity brak socjalizacji. Nie było tam przemocy, alkoholu, rodzice byli związani emocjonalnie ze swoim dzieckiem, taki miałem obraz rodziny. Pomimo wszystko zdecydowałem się, aby umieścić dziecko w rodzinie zastępczej. Po odebraniu dziecka rodzicom monitorowałem przez rok postępy pracy rodziny zastępczej i rodziców, którzy dostali wielką szansę i wsparcie, aby naprawić swoje życie. Po 4 miesiącach biologiczni rodzice przestali interesować się dzieckiem, po roku chłopczyk zrobił niewiarygodne postępy, miał miłość rodziców zastępczych i „ wypasione” warunki bytowe, zero traumy, po prostu- udało się. Jednakże, w powyższych rozważaniach chodzi mi o coś innego. Każda mała istota, każdy dzieciak nie jest sam zdolny do zaspakajania swoich potrzeb, podstawowych jak i wyższego rzędu. Miłość rodziców zaspakaja potrzebę akceptacji. Jest jeszcze wymiar bardziej przyziemny a mianowicie: dobre jedzenie, witaminy, odzież odpowiednia do pory roku, czyste mieszkanie, media, kawałek komputera i telewizora, kontakt z rówieśnikami oraz wszystko, co najlepsze dla dzieciaka. Pomimo usilnych starań pracowników pomocy społecznej niekiedy nie można wypracować u biologicznych rodziców nawyku zaspakajania tych potrzeb z prostego powodu, rodzice byli wychowywani w podobnych warunkach, takie powielają wzorce i ciężko zmienić ich mentalność oraz sposób postrzegania swojego życia. Praca tzw. „ pomagaczy”, czyli pracowników pomocy społecznej, kuratorów itp. jest dążeniem do znalezienia złotego środka, wypośrodkowania pewnych spraw. Nie zawsze się to udaje, ale nie wynika to ze złej woli pomagających, lecz złożoności spraw, którymi się zajmujemy. Pozdrawiam.
  • Marcin Hałaś
    Tekst co prawda ma źródła tabloidowe, więc wiarygodność nie musi być stuprocentowa, jednak przytoczone dane nie wyglądają dobrze:
    http://wpolityce.pl/wydarzenia/64758-odbieranie-dzieci-rodzicom-z-powodu-biedy-to-juz-nie-incydenty-to-przerazajaca-regula
  • Marcin Hałaś
    Panie Adamie. Ja również odpowiedziałem Panu szorstko, więc wet za wet. Pomoc społeczna jest potrzebna. Zaś narzekanie na jej "ciemne strony" służy także dyskusji na temat jak powinna najlepiej funkcjonować. Oczywiście - nie przeczę - są dziennikarze, którzy po te tematy sięgają tylko dla sensacji. Panie Andrzeju - jak będę miał chwilę czasu to odnajdę link do tekstu na temat odbierania dzieciom rodzicom przez sądy w Polsce z powodu biedy (ponad 200 przypadków). To właśnie ten tekst skłonił mnie do (zapewne przerysowanej) tezy, że urzędników lepiej trzymać z daleka od rodzin. Obu Panów pozdrawiam - mam świadomość, że oboje chcecie, żeby ten "trudny odcinek" jaki jest pomoc społeczna funkcjonował przynajmniej w Bytomiu jak najlepiej.
  • Andrzej Falkiewicz
    Pocieszające jest to, że pomimo różnicy zdań oraz w pewnym momencie wysokiej temperaturze polemiki każdy potrafi uspokoić nerwy, pozdrowić czy też przeprosić.
    Panie Marcinie. Rzeczywiście - zwróciłem uwagę na to, że na początku postu wspomina pan "o drugiej stronie medalu". Potem jednak z postu (przynajmniej w moim odczuciu) można było wyciągnąć wnioski że ta "druga strona medalu" jest Panu bliższa. Podsumowanie skłaniało się ku tezie krzywdzącej pracowników pomocy społecznej... Cieszę się, że jak Pan to zaznaczył w kolejnym poście - było to efektem dziennikarskiej ironii a nie przekonania, że pomoc społeczna jest niepotrzebna. Pozdrawiam
  • Adam Tomaszewski
    Panie Marcinie, dziękuje za sympatyczny wpis, lubię wszystkich, taki mój zawód, bezdomny czy nie każdy ma mój szacunek. " Kasłanie" na pomoc społeczną zawsze mnie wkurza. Trochę pojechałem po bandzie, sorry. W powyższym temacie trudno zachować obojętność. Pozdrawiam.
  • Marcin Hałaś
    Panie Adamie. Hejtera cechuje nie tylko anonimowość, ale również pewien sposób wypowiedzi. Jeżeli to Panu w czymś pomoże - proszę nazywać mnie pismakiem i radzić dokształcanie się. Pozdrawiam również.
  • Imię i Nazwisko
    Panie Hałaś nie jestem hajterem, nazywam sie Adam Tomaszewski, pracuję w Noclegowni przy ulicy Kosynierów 26. Podtrzymuję moja wcześniejszą wypowiedz jako " Adam" Jestem Polakiem, znam się na wszystkim, lecz na niczym dobrze” To jest poziom merytoryczny Pana wypracowań, redaktorem się bywa a pismakiem się jest. Mniemam, że Pan" JEST" Pozdrawiam. Wskazuje Panu nowy trend Panie Hałaś, opieka społeczna była za komuny, teraz jest pomoc społeczna. Abecadło z pieca spadło. Przed kolejnym Pana wpisem radzę się dokształcić.
  • pracownik
    Do Marioli: widać, że nie jest Pani w sparwie, której się Pani powyżej wypowiedziała. Niestety nie mogę podać szczegółów tej sprawy, ale to co najbliższa rodzina zgotowała tej małej dziewczynce będzie odbijało się przez całe jej życie. Powiem krótko - mam nadzieję, że nigdy do niej nie wróci!!! A mamusia lekomanka i alkoholiczka powinna zgnić w kryminale za to co przytrafiło sie jej dziecku. Nie wspomnę już o tym, że ta trzylatka już kiedyś wylądowała dzięki swojej "niepijącej" mamusi w pogotowiu rodzinnym. To tyle co ja mam do powiedzenia na ten temat!
  • Marcin Hałaś
    re: Andrzej Falkiewicz: Pisałem o drugiej, ciemnej stronie problemu - nie znaczy, to iż wszystkich urzędników "wrzucam do jednego wora". Pointa miała wymiar publicystycznej (trochę efekciarskiej ironii) - cóż, taki zawód uprawiam. Jednak w tego typu ironii tkwi czasem wskazanie jakiegoś problemu.

    Prawdą jest, że często ludzie przychodzący do red. Życia Bytomskiego twierdzili, że w MOPR-ze pomocy nie znaleźli. Nie przeczę, że jest to opinia jednej tylko strony, więc może nie być w pełni prawdziwa.

    Sporo zapewne w naszej opiece społecznej jest błędów systemowych. Np. skupienie ośrodków typu MOPR na dystrybucji zasiłków, dzięki którym "ambasadorowie biedy' (określenie prof. Marka Szczepańskiego) żyją z dzieci jak niegdyś chłop z krowy. Tyle, że krowa dawała mleko, a w tym przypadku państwo daje zasiłki.

    Dziękuję Panu za kompetentne i merytoryczne wpisy - nawet jeśli Pan krytykuje moje uwagi, jakie wtrąciłem na marginesie, to czyni Pan to w sposób merytoryczny. To Pana w szlachetny sposób odróżnia hejterów typu Adam.
  • Adam
    Pan Hałaś niejednokrotnie próbował udowodnić, że zna się na wszystkim, tym razem wcielił się w rolę specjalisty od pomocy społecznej. Nie musi się Pan wysilać w kolejnych felietonach, wystarczy, aby Pan napisał: „Jestem Polakiem, znam się na wszystkim, lecz na niczym dobrze” Ten cytat doskonale wpisuje się w poziom Pana wypracowań. Tak na marginesie, wszyscy klienci pomocy społecznej wypijają tylko jedno piwo, po tym jednym piwie mają 2 promile, tłuką dzieci, współmałżonków i wszystkich dookoła. Aż boję się pomyśleć jak by wyglądało ich życie po wypiciu 2 lub 3 piw, prawdziwy Armagedon.
  • Andrzej Falkiewicz
    Re: Marcin Hałaś. Nie wiem czemu ma służyć wyławianie głośnych w całym kraju spraw dotyczących zaniedbań w pomocy społecznej.
    Być może chodzi tutaj o swoistą dziennikarską solidarność i po prostu staje Pan w obronie „Władcy Mikrofonu” z TVN? Możliwe też, że wtapia się Pan w obraz społeczeństwa, które pomoc społeczną uważa za zbiór niedouczonych urzędników działających na szkodę rodzin potrzebujących pomocy.
    Gdy podaje Pan przykłady karygodnych zachowań w pomocy społecznej w Pucku czy też przy sprawie samobójstwa 16 latka wspierając to własnym dziennikarskim doświadczeniem to podsumowuje Pan to stwierdzeniem, że „wszelkich urzędników od pomocy rodzinie i rozwiązywania problemów – być może najlepiej trzymać jak najdalej od rodzin”. Śmiała teza. Idąc tą drogą lekarzy trzymajmy jak najdalej od pacjentów, policjantów jak najdalej od przestępców, polityków daleko od polityki, a dziennikarzy jak najdalej od spraw bieżących. Motorniczym zabrońmy prowadzić tramwaje a kierowcy precz od prowadzenia pojazdów mechanicznych. Przecież w każdym jednym zawodzie zdarzają się przypadki zaniedbań, złej diagnozy lub złego działania.
    Oczywiście jak w każdym zawodzie tak i w pomocy społecznej zdarzają się osoby nie mające pojęcia o randze misji jaką jest pomoc drugiemu człowiekowi. Zdarzają się idioci, którzy swoimi decyzjami krzywdzą lub nawet doprowadzają do dramatów. Jednak drogi Panie Marcinie - jak można wrzucać wszystkich do jednego worka?
    Ja mogę wypowiadać się jedynie o tym na czym troszeczkę się znam. Mogę więc z całą stanowczością powiedzieć, że w Bytomiu jest wiele ludzi w pomocy społecznej dla których jest to coś więcej niż tylko zwykła praca, która kończy się o godzinie 15:30. Mogę powiedzieć, że niejednokrotnie udaje się komuś pomóc. Można uratować rodzinę. Można przerwać cierpienia bitego dziecka. Można komuś odmienić życie...
    Proszę mi wierzyć, że zarobki w MOPR nie są wysokie. Pracuje tu wiele osób wykształconych z ogromnym doświadczeniem. Osób dla których jednak nie pieniądze są najważniejsze a możliwość pomocy innemu człowiekowi. I oddają temu całe serce.
    Moim marzeniem jest by jakakolwiek telewizja bądź też czasopismo pokazało pracę pracownika socjalnego bądź też asystenta rodziny od wewnątrz. Nie wyławiać tylko skrajnych przypadków zaniedbań ale codzienną pracę. Może tak napisać o alkoholiku, którego dzielił krok od odebrania mu syna a dwa kroki od zapicia się na śmierć. Alkoholiku, który znalazł wsparcie w pomocy społecznej. Alkoholiku, który dzięki pracy z asystentem porzucił nałóg, założył rodzinę i rozpoczął nowe życie. Może napisać o kobiecie, która przy pomocy MOPR wydostała się z rodziny patologicznej. Kobiecie którą, gdy była w ciąży umieszczono w hostelu a w międzyczasie załatwiono jej mieszkanie. Kobiecie, której, gdy opuściła hostel – umeblowano w dwa dni mieszkanie by miała gdzie się podziać z noworodkiem. Kobiecie, która rozpoczęła nowe życie – jakże inne do tego jakie prowadziła kiedyś. Może fajnie by było napisać o dwulatku, którego „Przyjazny Patrol” odebrał od pijanych dziadków. O dwulatku na którego ciele stwierdzono to, że był od dłuższego czasu bity. O dwulatku, który gdy go odbierano miał już zapalenie płuc i nie wiadomo czy dzisiaj byłby jeszcze wśród nas. Takich przykładów mógłbym mnożyć. Tylko, że mało kogo to interesuje. Lepiej, gdy zawody takie jak pracownik socjalny czy policjant są pożywką dla dziennikarzy w momencie, gdy dochodzi do nieszczęścia. Tylko to jest medialne. I właśnie wtedy można wśród społeczeństwa kreować obraz złego pracownika pomocy społecznej. Trochę to smutne.
  • Krzysztof
    "Fakt" i "Super Express" żerują na najgorszych instynktach, "Nie" Urbana wypisuje głupoty, o skrajnie prawicowych gazetach nawet nie wspomnę. Wynika z tego smutna pointa - być może najlepiej nie czytać żadnych gazet.
    Bardzo łatwo upraszczać i jechać na szablonie: wszyscy urzędnicy są źli i tylko szkodzą społeczeństwu.
  • Marcin Hałaś
    Re: Andrzej Falkiewicz. Problem ma dwie strony. Jest też ta ciemna: w Pucku urzędnicy "od pomocy rodziny" odebrali dwoje dzieci rodzinie, aby oddać je rodzinie zastępczej, gdzie dzieci zatłuczono na śmierć. Państwu Bajkowskim odebrano dzieci i umieszczono w "sierocińcu" na podstawie konfabulacji niedouczonych psychologów "od pomocy rodzinie". Przykład z ostatnich dni - 16-letni chłopiec popełnił samobójstwo, bo urzędnicy "od pomocy rodzinnie" rozdzielili go z matką. W czasie swojej pracy dziennikarskiej w Bytomiu wiele razy przychodzili do mnie ludzie i opowiadali o swojej dramatycznej sytuacji. I o tym, że kiedy byli w MOPR Bytom tam ich "spuszczono na drzewo", mówiąc językiem młodzieżowym. Wynika z tego smutna pointa, że wszelkich urzędników "od pomocy rodzinie" i rozwiązywania problemów - być może najlepiej trzymać jak najdalej od rodzin.
  • Andrzej Falkiewicz
    Do Marioli. Podała Pani tyle szczegółów dotyczących rodziny, że bez problemu zrozumiałem o kogo chodzi. Jeżeli już podejmuje Pani na forum dyskusję w tym temacie to proszę nie zaciemniać obrazu kobiety, która rzekomo była li tylko raz zastana "po jednym piwie". Nie jest to prawdą. Natomiast Pani uwaga, że "Parasol" pojawia się tylko wtedy "kiedy nagłaśniają już media" - świadczy tylko o Pani braku wiedzy na ten temat.
  • Mariola
    do Pana Andrzej Falkiewicz : co do działalności programu PARASOL . znam w Bytomiu taką rodzinę , gdzie matka wychowywała samotnie 5 dzieci, 3 lata odwiedzał Ją ten program PARASOL , dokładnie 3 lata , trójka tych dzieci stała się pełnoletnia, dwójka została jednak nieletnią . Zaczęło się to wtedy kiedy 11miesięczna (wtedy tyle miała) córka poparzyła się dzbankiem gorącej herbaty , gdzie wtedy była matka ? otóż matka robiła obiad w kuchni a dziecko pociągnęło tylko za serwetkę , pracownicy MOPR-u stwierdzili że matka była pod wpływem alkoholu , choć nigdy nie zostali jej pijanej . Od tamtego czasu była pod nadzorem PARASOL-u , kiedy przyjechało pogotowie na miejsce zdarzenia , żaden z funkcjonariuszy nie wyczuł alkoholu z ust matki . wracając do pisania o programie PARASOL : po tych trzech latach , zastali matkę pod wpływem alkoholu dokładnie po jednym piwie , podkreślam NIELETNIE DZIECI już spały , po za tym było obecne jedno z pełnoletnich dzieci w domu , które zajmowało się nieletnią dwójką . Miesiąc później dzieci trafiły do Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej dokładnie początkiem października 2013 roku. ponieważ były to siostry to zostały umieszczone w jednym pokoju tej placówki , ale to nie koniec Historii , Siostry były i są bardzo zżyte ze sobą tylko nikt nie przewidział , że po trzech tygodniach jedno z dzieci (3 letnia) córka trafi do Rodzinnego domu dziecka (m,in.Rodzina Zastępcza) . Państwo oddało na wychowanie dziecko Małżeństwu , nie myśląc o tym jak będzie sie czuć 17letnia córka , której obiecano , że One jako bardzo zżyte siostry nie zostaną rozdzielone . gdzie tutaj sprawiedliwość ? . !! . więc widząc tutaj ten artykuł i czytając w pańskim komentarzu , że instnieje taki program , jest to bardzo śmieszne i irytujące dla mnie , ponieważ Oni są wtedy kiedy nagłaśniają już media o takich sytuacjach , biorą dzieci rodzinom gdzie nigdy się krzywda nie stała , chociaż mają skromnie w domu , a tam gdzie jest Patologia , alkoholizm i malutkie dzieci zostają same w domu na noc bo matka idzie na imprezę przepijają państwowe pieniądze na wyżywienie dzieci (z MOPR-u) to tego nikt nie widzi . .!!!! to tyle mam do powiedzenia na ten temat .!!
  • Gregor Wychowski
    tutaj można poczytac na ten temat : http://www.fakt.pl/nieprzytomny-4-latek-walczy-o-zycie-w-szpitalu,artykuly,436522,1.html
  • jan
    a gdzie mozna przeczytac ten caly artykul?
    jakis link?
    widzialem co prawda w necie ten tvn i jestem tego samego zdania co piszacy powyzej, ale chcialbym przeczytac artykul z zycia.
  • Gregor Wychowski
    To nie tylko na Bobrku dzieją się takie historie, sam znam taką "macoche" która wyjechala do niemiec , bo tam placa 400 Euro na miesiac za opieke nad dzieckiem specjalnej troski. Też mowila, ze jej "córka" to kura co znosi złote jajka.Brzydzę się takimi ludzmi... powinno im się zabierac te dzieci ..
  • MArek Wojtas
    i dobrze, że pokazali dzielnicę, brud syf pustostany i nędza z biedą (nie mylić z panią Haliną B. która teraz ma ciepłą posadkę u pana G.)
  • jurda
    Dzięki Panie Andrzeju za przeniesienie swojego wpisu z własnego profilu. Myślę, że pobudzi kilka osób do przemyśleń.
    A swoją drogą to Pana koleżanki mają niezły refleks i potrafią skutecznie zadziałać.
  • Andrzej Falkiewicz
    (ciąg dalszy) Eh, Biedny ten Bobrek. Biedny ten Bytom. Nie to co Warszawa. Tam nie bije się dzieci. Tam nie kupi się "F16" za 5 zł. Tu w Bytomiu to same konkubinaty. W Warszawie nie ma konkubinatów - tam są "związki partnerskie".
    Może by tak kiedyś TVN zrobiło reportaż o zabytkach w naszym mieście. Może pokażą wiele fantastycznych osób mieszkających w Bytomiu. Może zrobią film o tym, jakie działania w mieście przeprowadza Policja, MOPR i wiele innych instytucji. A może pokażą wspaniałe akcje kulturalne, rozrywkowe, charytatywne czy sportowe jakie przeprowadza się na terenie Bytomia przez prywatne osoby, stowarzyszenia, portale internetowe (nie sposób wszystkich wymienić). Tylko, że to TVN ma głęboko gdzieś. To nie jest medialne. Medialne jest skatowanie dziecka...
  • Andrzej Falkiewicz
    TVN po raz kolejny przedstawił Bytom jako jedno z najgorszych miast w Polsce. To takie Gotham City opuszczone przez Batmana lub może nawet Silent Hill - miasto, którego lepiej nie odwiedzać.
    W Bytomiu, na Bobrku skatowano czterolatka. To rzeczywiście ogromna tragedia i nie ma żadnego rozgrzeszenia dla zwyrodnialca, który katował małe dziecko. Nie ma też żadnego usprawiedliwienia dla tych, którzy wiedzieli o bitym dziecku i nic z tym nie zrobili. To nie podlega żadnej dyskusji. Nie o tym jednak chciałem pisać. Ja chciałem ustosunkować się do programu "Uwaga po uwadze" firmowanym przez TVN.
    Nie pierwszy raz TVN pokazuje Bytom jako miasto opanowane przez "meneli". Kilka ujęć z Bobrka - wybita szyba w oknie, jakiś pijak na ulicy - oto obraz Bytomia. A potem już nastąpił spektakl jednego "aktora" - reportera TVN. "Władca Mikrofonu" postanowił udowodnić wszystkim, że "prawda jest tylko jedna" - i to właśnie On jest ową prawdą. Wszyscy zebrani mieszkańcy Bobrka są w zmowie w której uczestniczy także Policja i MOPR. Jeżeli już policjant lub dyrektor MOPR próbowali powiedzieć coś od siebie to Jedyny Sprawiedliwy po prostu zabierał im mikrofon. W ten sposób widzowie nie dowiedzieli się o wspólnej akcji Policji i MOPR mającej na celu lustracje środowisk w których zachodzi podejrzenie niewłaściwej opieki nad dziećmi. Program "Parasol" działa od kilku lat. Jest bardzo mało miast w Polsce, gdzie podobne akcje mają miejsce. Ale przecież nie o to chodziło w reportażu by pokazać, że w Bytomiu coś się dzieje w tym zakresie - w reportażu chodziło o coś zupełnie innego. Dla postronnego widza pokazano Bytom jako miasto, gdzie wszyscy biją dzieci a Policja i Pomoc Społeczna nic z tym nie robi. W pewnym momencie pada pytanie "Władcy Mikrofonu" - "Gdzie było tych 17 asystentów rodziny, gdy dziecko wzywało przez okno pomocy?" Perfidna manipulacja pana z TVN. Ja rozumiem, że chodzi o to by u widza pojawiły się skrajne emocje ale do jasnej cholery czemu dziennikarzyna nie sprawdzi wcześniej jakichkolwiek informacji dotyczących działania MOPR? Może więc warto tu wspomnieć, że po pierwsze tych 17 asystentów nie działa na Bobrku a w całym Bytomiu (każdy asystent jest przypisany do konkretnego rejonu miasta) a po drugie - rodzina w której doszło do tragedii nie korzystała z pomocy Ośrodka. Pytam też redaktora - skąd ma informację, że z okna - czterolatek wzywał pomocy? Zarzutu "dziennikarza", że czy to dzielnicowy czy też pracownik socjalny "sam powinien znajdować takie rodziny" - są idiotyczne. Jak on to sobie wyobraża? Może po prostu pracownik socjalny wraz z policjantem powinni przynajmniej raz do roku chodzić od drzwi do drzwi, od mieszkania do mieszkania by w każdym gospodarstwie domowym nakazywać rozebrania do naga dzieci by naocznie przekonać się czy te nie posiadają siniaków na ciele. Nie ma innego sposobu. I może nie dotyczy to tylko Bobrka. Przecież do przemocy dochodzi nie tylko tam. Do takich zdarzeń może dochodzić w tzw. "dobrych rodzinach". Tak więc zróbmy coś na kształt Powszechnego Spisu Ludności. Zapukajmy do wszystkich i posprawdzajmy dzieci. Zróbmy to w całej Polsce. Zapukajmy do domów nie tylko w Bytomiu ale i w Sieradzu, Kudowie czy Warszawie. Zapukajmy do alkoholików ale też do urzędników, polityków, piosenkarzy a nawet do "Władcy Mikrofonu" czyli pana z TVN. Skoro wszyscy wkoło mówią nieprawdę lub z prawdą się mijają (mieszkańcy Bobrka, Policja, MOPR) to być może i pan z TVN nie mówi prawdy a jego przekonanie, że nie powinno się bić dzieci - zostało stworzone tylko dla potrzeb reportażu.
    Kolejna sprawa. Wszem i wobec Władca Mikrofonu powtarzał, że nie potrafi zrozumieć, że nikt nie reaguje na informację o bitym dziecku. Po chwili w tym samym programie jedno z obecnych na podwórku dzieci informuje "dziennikarza", że jest bite. I co robi pan z TVN? Zgłasza sprawę Policji? Zgłasza dyrektorowi MOPR? Nie! Urywa temat! Przechodzi obok przestępstwa jakim jest bicie dziecka! Szczyt hipokryzji i to w dodatku na wizji! Kompromitacja "Władcy Mikrofonu" i samego TVN.
    W pewnym momencie reportażu pojawia się wątek alkoholu, który można zakupić za 5 zł. Rzeczywiście tak zwane "F16" można zakupić w wielu częściach miasta ale gadka o tym, że dziennikarzom proponowano zakup tego eliksiru zabrzmiało jak kiepski żart w który trudno jest uwierzyć. Jednak dla prowadzącego program to kolejny as z rękawa by zeszmacić mieszkańców Bobrka...
  • jurda
    Program TVNu był w zeszłym tygodniu a już dziś kolejne dziecko z Bytomia trafiło do szpitala na Truhana w Chorzowie. Tym razem dziewięciomiesięczne dziecko być może zostało uratowane w ostatniej chwili przez pracowników pomocy społecznej. I nie na Bobrku ale na Siennej. Może panowie redaktorzy przeprowadzicie jakieś dziennikarskie śledztwo w tej sprawie i nagłośnicie sprawę. Bądźcie lepsi od tych pseudo dziennikarzy z TVNu. Bo nie jest do końca tak, że ten system jest niewydolny. Może nie jest doskonały ale jednak często ratuje komuś życie.

Partnerzy