Symbol Bytomia, czyli śpiący lew

Gdyby przeprowadzić sondaż, co mieszkańcy Bytomia uważają za symbol swego miasta - zapewne wygrałby posąg śpiącego lwa z Rynku.

  • Data:
  • Autor: Marcin Hałaś
  • Artykuł był oglądany 2163 razy
Autor zdjęcia: Marcin Hałaś

Tymczasem powrócił on w to miejsce zaledwie 16 lat temu. W roku jubileuszu 770-lecia lokacji Bytomia przypominamy historię i perypetie naszego lwa.

W 1871 roku z inicjatywy władz powiatu bytomskiego powołany został komitet budowy pomnika mieszkańców poległych we właśnie zakończonej wojnie francusko-pruskiej.

„Wojna ta co prawda została wypowiedziana przez Francję, jednak moralną odpowiedzialność ponosiły Prusy, które też na niej wzbogaciły się materialnie i terytorialnie” - scharakteryzował ten konflikt bytomski historyk Maciej Droń.

Na wysokim cokole

Do stycznia 1873 roku zebrano całą potrzebną kwotę, a w kwietniu przystąpiono do wznoszenia pomnika na centralnym placu miasta, czyli na Rynku. Budowa trwała niespełna trzy miesiące, a rezultat był okazały. Na solidnym kilkumetrowym cokole usadowiono odlaną z brązu rzeźbę śpiącego lwa. Na cokole wyryto okolicznościowy napis, a na tablicach z czarnego granitu umieszczono nazwiska bytomian poległych na wojnie. Pomnik otaczały gazony z kwiatami.

Rzeźby lwa wykonał znany górnośląski artysta Theodor Erdman Kalide (1801-1863).

Kalide zdobył później rozgłos w całych Niemczech, jego najbardziej znana praca to fontanna „Chłopiec z łabędziem”, która wystawiona w Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie budziła niekłamany zachwyt. Inna rzeźba Kalidego - „Waza prowincji” - ustawiona została w ogrodach w Poczdamie.

Kalide wykonał dwie rzeźby króla zwierząt: „Lew śpiący” (nazywany też umierającym) i „Lew czuwający” (odpoczywający). Obydwie figury zostały potem odlane w brązie w kilkunastu egzemplarzach przez odlewnie w Berlinie i Gliwicach. Do Bytomia, z przeznaczeniem na pomnik, trafił odlew lwa śpiącego wykonany w stolicy Niemiec. Lwy śpiące trafiły także do m.in. Berlina (aż trzy egzemplarze), do Pokoju koło Opola, Legnicy, Dortmundu, Estonii i Czech. Co ciekawe, w większości przypadków zostały użyte właśnie jako główny element pomnika poległych żołnierzy.

Miasto żyje, miasto się zmienia, przekształceniom ulega jego przestrzeń. Po prawie 60 latach, w roku 1932 pomnik poległych bytomian przeniesiono na odległy od Rynku o około kilometr Reichspräidentenplatz (obecnie Plac Akademicki). W jego miejsce na centralnym placu miasta zbudowano - co dzisiaj może dziwić - stację benzynową.

Armia sowiecka robi porządki

W 1945 roku Armia Czerwona „wyzwoliła” Bytom. Słowo „wyzwolenie” warto umieszczać w cudzysłowie, bo przy okazji Sowieci spalili Ratusz na Rynku, a w podbytomskich Miechowicach dokonali rzezi ludności, mordując kilkuset cywilnych mieszkańców. Potem Bytom przejęła polska administracja.

Oczywiście w nowych warunkach nie było w mieście miejsca na „pomniki niemieckiego militaryzmu”.

Zniszczono pomnik kanclerza Bismarcka w miejskim parku, zdemontowano także pomnik poległych w wojnie francusko-pruskiej. „Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły - zawsze mogą się przydać” - pisał w „Myślach nieuczesanych” Jerzy Stanisław Lec. W tym przypadku postąpiono dokładnie na odwrót: zburzono cokół, oszczędzono lwa, którego przeniesiono do miejskiego parku. Tam osadzono go na poziomie ziemi. Pozbawiony wojennego kontekstu lew stał się ulubieńcem mieszkańców. W rodzinnych archiwach bytomian zachowało się wiele zdjęć, na których dzieci i dorośli pozują, dosiadając lwa.

Ostatnie fotografie lwa w Bytomiu pochodzą z roku 1953. Potem rzeźba zniknęła. Nikt nie poinformował dlaczego - prasa lokalna wówczas nie istniała, a i czasy były niewesołe, w których ludzie mieli wiele poważniejszych problemów. Z czasem o lwie prawie zapomniano. Znowu minęło pół wieku. Lwa przypomnieli w 2006 roku dwaj bytomscy historycy: Zbigniew Jedynak i Przemysław Nadolski, którzy ogłosili, że wiedzą, dokąd trafił posąg lwa wywieziony kiedyś z miasta. Odkryli go przed… wejściem do ogrodu zoologicznego na warszawskiej Pradze.

Rewindykacyjne nastroje

W Bytomiu błyskawicznie pojawiły się „nastroje rewindykacyjne”. Trafiły one na podatny grunt - po transformacji ustrojowej na Górnym Śląsku narastały antywarszawskie resentymenty. Według popularnej narracji „Warszawa” i reszta Polski przez dziesięciolecia eksploatowała Śląsk, a po 1989 roku zostawiła go bez wsparcia, za to z problemami wynikającymi z likwidacji zakładów przemysłowych i z trudnościami ekonomiczno-społecznymi. Sprawa została nagłośniona w lokalnych mediach. Na apel naszego tygodnika mieszkańcy przysyłali stare fotografie z lwem, odnalezione w domowych archiwach. Pod petycją w sprawie zwrotu lwa błyskawicznie zebrano około pół tysiąca podpisów.

W 2006 roku ówczesny prezydent Bytomia Krzysztof Wójcik wystąpił do Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy o zwrot posągu.

Sprawa nie była łatwa, bo odlewów lwa powstało kilkanaście, więc urzędnicy stołecznego magistratu żądali dowodów, że akurat ten sprzed ZOO stał kiedyś w Bytomiu. Ostatecznie sprawa została sfinalizowana za rządów kolejnego prezydenta miasta.

Powrót do domu

W październiku 2007 roku śpiący lew został zdemontowany i przetransportowany do Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych, gdzie poddano go renowacji i wykonano kopię. W rezultacie pod warszawskie ZOO wróciła kopia. Oryginał zaś został przekazany do Bytomia. Tyle, że Bytom otrzymał go w depozyt, co argumentowano brakiem dokładnej wiedzy co do okoliczności przekazana lwa Warszawie (bardzo możliwe, że w latach 50. XX wieku jakiś z bytomskich urzędników doszedł do wniosku, że należy zrobić prezent odbudowanej stolicy). „Rzutem na taśmę” w maju 2007 roku rzeźba śpiącego lwa Theodora Kalidego została wpisana do ewidencji zabytków ruchomych województwa mazowieckiego. W XXI wieku Warszawa była bogatym miastem, niemniej nie zapłaciła za wykonanie kopii. Kosztów tych nie poniósł również Bytom, bo znaleziono sponsora - ING Bank Śląski, posiadający w logo właśnie lwa.

Rzeźba śpiącego lwa powróciła na bytomski Rynek. Jej uroczyste odsłonięcie odbyło się 4 października 2008 roku. Lew nie śpi już na cokole jak przed wojną, ani na ziemi jak po wojnie w miejskim parku.

Tym razem usadowiono go na granitowym cokoliku o wysokości około 120 centymetrów. W ten sposób nadal często na jego grzbiecie fotografują się dzieci, chociaż umieszczono tam napis: Zakaz wchodzenia na rzeźbę.

Niedawno lew znalazł się nawet w literaturze. Agata Listoś-Kostrzewa, reporterka mieszkająca poza Górnym Śląskiem, przyjechała do Bytomia, aby napisać reportaż o historii i współczesności naszego miasta. Jej wydana w 2021 roku książka nosi właśnie tytuł „Ballada o śpiącym lwie”.

Ocena: 4,47
Liczba ocen: 17
Oceń ten wpis

Komentarze

  • Rozwita
    Pomnik Lwa jest piękny i dobrze że jest w Bytomiu.

Partnerzy