W poniedziałek 21 lipca służby weterynaryjne na mocy postanowienia Prokuratora Rejonowego w Bytomiu weszły do jednego z mieszkań w Karbiu. Wcześniej otrzymano zgłoszenie, że w lokalu trzymane są koty w ilości, która uniemożliwia opiekę nad nimi i stwarza uciążliwość dla sąsiadów.
Konieczna była asysta policji, bo podczas wcześniejszych prób interwencji właścicielka mieszkania nie otwierała drzwi. To co było w środku przeszło oczekiwania pracowników Powiatowego Inspektoratu Weterynarii oraz Schroniska w Bytomiu. W mieszkaniu znajdowało się aż 90 kotów.
- To było piekło. Brud, cierpienie, zaniedbanie. W tych warunkach żyły, a raczej wegetowały dziesiątki kotów - taką informację udostępniło na Facebooku bytomskie Schronisko dla zwierząt.
- Koty w tragicznym stanie, niektóre wręcz w agonalnym, z różnymi schorzeniami: ropiejące oczy i noski, świerzb, pchły, wszoły, odwodnione ciała bez siły, sfilcowana sierść, pokryta odchodami, rany, ropnie, zapalone dziąsła, pognite zęby. A to tylko niektóre przypadki. To nie powinno się wydarzyć. Nigdy. Nigdzie - czytamy w poście Schroniska w Bytomiu, dokąd zostały przewiezione wszystkie zwierzęta.
Niestety, w niektórych przypadkach koty trzeba było uśpić. Pozostałe są leczone i pielęgnowane w schronisku. - Policja pod nadzorem prokuratury prowadzi dochodzenie w sprawie o podejrzenia znęcania się nad zwierzętami - powiedziała nam młodszy aspirant Paulina Gnietko, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu. - Czynności będą trwały, musimy poczekać na opinię lekarza weterynarii.
- Ten proceder trwał od lat - relacjonuje osoba mieszkająca w pobliżu. - Zaczęło się od smrodu, który wydobywał się z tego mieszkania. Był nie do zniesienia. Gdy się tam wprowadziłam rok temu, sąsiedzi mówili, że w mieszkaniu jest 13 kotów.
Jak się dowiedzieliśmy, wcześniej interweniować próbowała Straż Miejska, jednak jej funkcjonariusze nie zostali wpuszczeni do mieszkania. Dlatego zgodę na wejście do lokalu musiał wydać prokurator.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz