Było ich co najmniej 2 miliony. 80 lat temu przyjechali także do Bytomia.
Kiedyś mówiono o nich: repatrianci. Dzisiaj wiadomo już, że adekwatna jest inna nazwa: wypędzeni albo wysiedleni z Ziem Wschodnich II Rzeczypospolitej.
Tomasz Kuba Kozłowski pracuje w Domu Spotkań z Historią w Warszawie. Od kilkunastu lat przygotowuje multimedialne prezentacje - gawędy zatytułowane "Opowieści z Kresów", które prezentuje w całej Polsce. W czwartek 18 września po raz kolejny przyjechał do Bytomia. W Centrum Kresowym rzedstawił wykład zatytułowany "Repatriacyjne mity i kłamstwa. O wypędzeniu Polaków z Kresów w latach 1945-1946".
Rozbijanie mitów
- W tym roku mija niezauważona rocznica - mówił Tomasz Kuba Kozłowski. - Nikt o niej nie wspomina, tymczasem jest to rocznica jednego z najważniejszych wydarzeń w historii Polski XX wieku. Dotknęło ono bowiem nie kilkudziesięciu ludzi, nie kilkuset, nie tysięcy, ale dwóch milionów osób! Wysiedlono ich z 7 województw wschodniej Polski.
Tomasz Kuba Kozłowski skupił się przede wszystkim na rozbijaniu mitów związanych z wysiedleniem Polaków z Ziem Wschodnich. Mamy bowiem - chociażby za sprawą filmu o Kargulach i Pawlakach - "wdrukowany" w świadomość sielankowy obraz tzw. "repatriantów" jadących na tzw. ziemie odzyskane. Tymczasem prawda była inna. Większość wysiedleńców podróżowała nie w wagonach towarowych, ale w węglarkach i na rolwagach, czyli w otwartych wagonach - bez dachu lub bez ścian. Podróże trwały nawet dwa miesiące. Ludzie w ich trakcie umierali z zimna i z chorób. Wagony pozbawione były ubikacji, więc ludzie potrzeby fizjologiczne musieli załatwiać w... kącie wagonu.
Straszna podróż
Węglarki jechały do Związku Sowieckiego wyładowane węglem ze śląskich kopalni. Wracały puste, więc ładowano do nich ludzi. Węglarki miały przynajmniej ściany, niektórzy jechali po prostu na wagonach-platformach - także jesienią i zimą. Kozłowski podał przykład transportu z Buczacza, który wyruszył do Rzeszowa 19 listopada 1945 roku. 55 wagonów, w tym tylko 14 krytych, czyli zadaszonych. W transporcie było 961 osób, w tym 143 dzieci. Trasę liczącą 250 km pociąg jechał 63 dni. Tylko w czasie postoju na granicy polsko-sowieckiej zamarzły (zmarły z zimna i wycieńczenia) 4 osoby.
Nawet ci, którzy wsiedli do "normalnych", czyli towarowych, bydlęcych wagonów nie mieli łatwo. Nie mogli zabrać dobytku, chociaż oficjalnie każda rodzina mogła wziąć 2 tony swoich bagaży. Ale on nie mieścił się do przepełnionych wagonów. A w czasie drogi wysiedleńcy byli rabowani. Na przykład sowiecki maszynista zatrzymywał skład i nie jechał dalej dopóki pasażerowie nie zebrali "zrzutki", czyli łapówki. Rabunek odbywał się także na granicy polsko-sowieckiej.
Kuba Kozłowski mówił o nieznanych stronach Wypędzenia. Z terenu Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej wysiedlono 90% Polaków zarejestrowanych do repatriacji - Ukraińcom zależało się na tym, żeby z tej ziemi Polaków się pozbyć. Ale z terenów Białorusi i Litwy wysiedlono tylko 50 procent Polaków chętnych do wyjazdu - przede wszystkim z miast. Tym mieszkającym na wsiach Sowiecki utrudniali wyjazd, obawiając się, że nie będzie kto miał uprawiać ziemi w tych rejonach.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Marcin Hałaś [email protected]