Nie wiemy co takiego ma w sobie Avia Świdnik, że jest pucharowym katem bytomskiej Polonii, ale coś mieć musi, bo drugi rok z rzędu wyrzuca nasz klub za burtę STS Pucharu Polski. Szkoda, bo awans do ćwierćfinału był naprawdę w zasięgu ręki.
Przed pojedynkiem wskazanie faworyta - przynajmniej na papierze - było proste: była nim bez wątpienia ekipa Łukasza Tomczyka. Avia jest wprawdzie liderem na swoim poziomie rozgrywkowym, ale pamiętajmy, że gra dwie klasy niżej, niż Polonia, bo w III lidze. Niebiesko-czerwoni tymczasem świetnie radzą sobie w Betclic 1. Lidze i wydawało się, iż są w gazie.
Początek spotkania rozgrywanego w środowe południe tylko to potwierdził. Już w 5. minucie po tym, jak w polu karnym sfaulowany przez Jakuba Kursę został Jakub Arak, arbiter podyktował karnego dla gości. Kacper Michalski wykorzystał go pewnie umieszczając piłkę tuż przy słupku.
Pierwsza połowa na remis
Wydawało się, że prowadzenie uspokoi grę i natchnie bytomian, którzy kontrolowali wydarzenia na boisku. Niestety, wystarczył moment nieuwagi i w 15. minucie piłkę na czterdziestym metrze przejął Michał Zuber. Przebiegł z nią niemal pod samo pole karne, skąd zdecydował się na uderzenie. Nasz bramkarz Axel Holewiński wyciągnął się jak długi i miał piłkę na palcach, ale ta i tak wpadła do siatki.
Ośmieleni golem gospodarze przejęli inicjatywę. W krótkim czasie stworzyli kilka dogodnych do zdobycia bramek akcji. Po jednej z nich zawodnik Avii Dave Djalme Assuncao urwał się obrońcom i minimalnie przestrzelił. To był sygnał ostrzegawczy i zapowiedź złego, które nastąpiło w drugiej odsłonie. Pierwszoligowcy w tym czasie też nacierali, ale za każdym razem brakowało podania domykającego akcję.
Klejenie bramki
Zanim wróciliśmy do rywalizacji po zmianie stron, ponownie wykazać musiał się Holewiński, ale tym razem nie broniąc, lecz pomagając sędziom skleić uszkodzoną w przerwie bramkę. Zaraz po wznowieniu gry świdniczanie wyszli na prowadzenie. Rafał Pigiel główkował, piłka najpierw musnęła Jordiego Calaverę, a następnie niefortunnie interweniował Holewiński i nieszczęście było gotowe. W 56. minucie sfaulowany przed polem karnym został Arak. Rzut wolny wykonywał Tomasz Gajda. Uderzenie kapitana Polonii wybił przed siebie bramkarz Avii, ale piłka trafiła pod nogi Mateja Maticia, który kopnął z całej siły i zrobiło się 2:2.
Pojedynek pucharowy na tym etapie musi wyłonić zwycięzcę, więc świadome tego obydwa zespoły zabrały się do roboty. Niestety dla nasz z większym powodzeniem Avia. W 75. minucie sfaulowano w naszym polu karnym jednego z miejscowych i sędzia wskazał na jedenastkę. Paweł Uliczny przymierzył jak trzeba i Avia prowadziła 3:2.
Koszmar się powtórzył
Niebiesko-czerwoni rzucili się do rozpaczliwych ataków, ale bili głową w mur. Ostatnia, desperacka akcja ściągnęła w pole karne Avii nawet Holewińskiego, co gospodarze morderczo wykorzystali. Przejęli piłkę, przeprowadzili kontrę i Patryk Małecki przypieczętował sprawę. Rok temu Polonia przegrała z Avią w PP w rzutach karnych, teraz w meczu. Koszmar się powtórzył. Na wiosnę w ćwierćfinale zagra zespół z lotniczego miasta. Szkoda, bo tak daleko w PP nasi nie byli od wielu lat, a mogli zajść jeszcze dalej.
W najbliższą niedzielę, 7 grudnia Polonia u siebie zagra ostatnie w tym roku spotkanie ligowe. Przeciwnik do łatwych nie należy, bo to zajmujący miejsce w tabeli tuż za nami Chrobry Głogów.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz