Dominik Tokarski ocala i ożywia stare śląskie neony.
Od ponad roku jest bytomianinem - najpierw uruchomił tutaj swoją pracownię, a od niedawna także mieszka w naszym mieście.
PRL była raczej szary i smutny. Jeżeli coś upodabniało niektóre duże socjalistyczne miasta do amerykańskich metropolii - to neony. W tamtym czasie instalowano je „na potęgę”, a projektantów mieliśmy w kraju świetnych. - Katowice były polskim Las Vegas - neony miały przykryć szarość - opowiadał Dominik Tokarski rozmowie z autorem portalu dzieje.pl - W Kronice Filmowej z 1958 czy 1959 roku lektor mówi: „Uczcie się, włodarze ciemnej Warszawy, szarego Poznania i wygaszonego Krakowa, jak powinno wyglądać miasto. W Katowicach jest kolorowo i jasno”.
Świecący imbryk
Dominik Tokarski (rocznik 1978) neony zapamiętał z dzieciństwa. Po prostu robiły na nim wrażenie. - Można powiedzieć, że estetyka neonów wieczorową porą działała na moją wyobraźnię - mówi. - Do dziś pamiętam taki neonowy imbryczek, który wypuszczał kłęby neonowej pary. Wisiał w Katowicach, na rogu ul. Stawowej, tam była herbaciarnia.
Dawna fascynacja powróciła po latach. Tokarski był jednym z założycieli stowarzyszenia „Moje Miasto” w Katowicach. - To był początek ruchów miejskich - wspomina. - Mówiliśmy o ładzie przestrzennym i chaosie reklamowym. Wówczas przypomniałem sobie o neonach, które właśnie pod tym chaosem reklamowym znikały. I pomyślałem sobie, że warto je zachować.
Brałem je za darmo
Duże zakłady pracy były likwidowane, sprzedawano budynki, a neonami reklamującymi kiedyś konkretne firmy nie miał się kto opiekować. I wtedy neony przejmował Tokarski. Najczęściej dostawał je za darmo. - To był prosty mechanizm: właściciel chciał się pozbyć neonu - opowiada pan Dominik. - Wiedział, że będzie musiał wynająć zwyżkę i ekipę robotników do demontażu, a potem wywieźć to do utylizacji. To wszystko były koszty. Wtedy pojawiałem się ja i byłem dla niego wybawieniem, bo nic nie musiał robić, a neon znikał
Na samym początku Tokarski zdobył w ten sposób neon dawnego Kina Millenium w Bogucicach. Po kilku latach zainteresowała się jego neonami ówczesne dyrektor Muzeum Śląskiego Alicja Knast i jej placówka przejęła je. - To było idealne rozwiązanie, bo ja miałem coraz większy kłopot z ich magazynowaniem. A jak coś staje się eksponatem muzealnym, to jest zabezpieczone na długie lata.
Dominik Tokarski z wykształcenia jest socjologiem. Przez 13 lat prowadził KATO Bar przy ul. Mariackiej w Katowicach. Był to jeden z lokali, od których zaczęła się przemiana Mariackiej. Żeby mieć możliwość realizowania swoich neonowych pasji założył Fundację Neon Katowice. A w lecie ubiegłego roku przeniósł jej siedzibę do Bytomia, do lokalu na parterze kamienicy przy ul. Orląt Lwowskich 8a. Powstała tak pracownia Neon Silesia, a mieszkańcy okolicznych ulic mogą oglądać przez szklane witryny świecące wewnątrz neony.
Żywe na nowo
Ale Tokarski stare neony nie tylko ratuje, również ożywia je uruchamiając w nowej przestrzeni. Wśród dzisiejszej tandety - historyczne neony odznaczają się wyjątkową trwałością. Mogą mieć 50 lat i wciąż nadawać się do użytku. Bo neon to podstawa litery lub wzoru oraz sama litera kształt – szklana rurka wypełniona szlachetnymi gazami: neonem lub argonem. Te gazy jonizują, kiedy przepływa przez nie prąd elektryczny, a my widzimy to jako świecenie. Neon świeci na czerwono, argon niebiesko, a inne kolory otrzymuje się przez dodanie do gazu tzw. luminoforów. Jedyne co może się popsuć – to rurka neonu, kiedy ulegnie rozszczelnieniu albo zostanie stłuczona. Ale wówczas wystarczy zlecić wykonanie takiej samej rurki, bo do dzisiaj istnieją w Polsce firmy produkujące współczesne neony.
Tokarski nadal pozyskuje neony. Ma neon z napisem Zenit z budynku przy katowickim Rynku,w którym mieścił się dom towarowy o tej nazwie. Ostatnio zaś wszedł w posiadanie bytomskiego neonu Społem z budynku dawnego Supersamu. Tu wszystko odbyło się według sprawdzonego od lat modelu: właściciel gmachu oddał go za darmo, a właściwie –\- za usługę demontażu.
Na bytomskim dachu
To Tokarski dzięki współpracy z władzami Bytomia zainstalował na dachu kamienicy przy ul. Piłsudskiego 50 (tzw. rozjazd Piłsudskiego i Kwietniewskiego) wielki neon: BYTOM. To oryginalny neon świecący przez laty w hali bytomskiego dworca PKP. Oczywiście wcześniej Dominik Tokarski dokonał w swojej pracowni renowacji tego neonu. Najnowsze jego przedsięwzięcie to instalacja na lofcie Bolko, w którym mieszka znany architekt Przemo Łukasik, neonu SZYB, pochodzącego ze zlikwidowanego szybu „Roździeński” KWK „Wieczorek” w Katowicach. Tokarski ma też kolejne plany: na przykład umieszczenie na ścianie budynku przy skrzyżowaniu ulic Piekarskiej i Piłsudskiego współczesnego neonu, przedstawiającego zabytkowy wóz tramwajowy linii 38.
Dominik Tokarski posiada też dokumentację neonów, które istniały w dawnym Bytomiu. Szczególnie dużo było ich na ul. Dworcowej i wyburzonych kamienicach przy pl. Kościuszki. Tam istniał także neon o treści: Czytajcie Życie Bytomskie. I bardzo ciekawy pod względem liternictwa neon sklepu Gosposia.
(Ch)wała górnikom!
Tokarski związał się Bytomiem na dobre - w tym roku przeprowadził się tutaj. Przy okazji potwierdziły się opowieści o niskich cenach nieruchomości w naszym mieście. - Za 75 procent sprzedaży mieszkanie w Katowicach kupiłem świetne mieszkanie w Bytomiu - mówi Tokarski.
Przy takiej rozmowie nie sposób zapytać o anegdotę, którą znają niemal wszyscy. Chodzi o neon z napisem CHWAŁA GÓRNIKOM, w którym w czasach PRL-u miały notorycznie psuć się i nie świecić dwie pierwsze litery. W ten sposób treść diametralnie zmieniała znaczenie.- Taki neon rzeczywiście istniał, był zainstalowany w Zabrzu przy placu Wolności – mówi Tokarski. - Rozmawiałem z jego projektantem i on potwierdził, że psuł się transformator, z którego były zasilane litery CH. Ale dość szybko to skorygowano i feralne litery podłączono do innego transformatora.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz