Z Romanem Badurą spotkaliśmy się po jego kolejnym udanym starcie w Tour de Pologne Amatorów. W rozmowie na chwilę wróciliśmy do dziwnego zdarzenia na II etapie wyścigu zawodowców z Tarnowskich Gór do Katowic. Wielu kibiców emocjonalnie przyjęło niespodziewanie szybsze przybycie kolarzy do Bytomia.
– Nasze miasto stanęło na wysokości zadania. Policjanci, przedstawiciele służb miejskich i wolontariusze byli w pełni przygotowani, chociaż peleton przyjechał do Bytomia pół godziny wcześniej. Uważa Roman Badura i dodaje. – Od chwili, gdy zostaliśmy nagrodzeni tytułem najpiękniejszego miasta premii 73. Tour de Pologne, zabiegam o to, żeby w Bytomiu zostały zlokalizowane start lub meta etapu. Naszą gminę stać na to, aby organizacyjnie przygotować się do startu etapu. Problem w tym, czy biedne miasto podołałoby takiemu wydatkowi...
Bytomski kolarz w pełni usatysfakcjonowany wrócił z Bukowiny Tatrzańskiej, w której ścigali się uczestnicy Tauron Tour de Pologne dla Amatorów. – Na starcie stanęło ponad 2,3 tys. kolarzy. Chyba około 500 osób rywalizowało w mojej kategorii wiekowej M4 czyli od 40 do 49 lat. W gronie uczestników wyścigu nie brakło dyrektora generalnego Tour de Pologne Czesława Langa oraz innych dawnych zwycięzców. Nie byłem jedynym zawodnikiem z Bytomia.
Na liście sklasyfikowanych znaleźliśmy 10 nazwisk związanych z Bytomiem, wśród nich między innymi 3-osobową grupę strażaków KM PSP Bytom: Paweł Mrózek, Adam Krążyński, Paweł Holopa. Najwyżej z nich w „generalce” uplasował się Paweł Mrózek, który był 45.
– Rano amatorzy przejechali jedną 58-kilometrową pętlę. Opowiada Roman Badura. – Po południu zawodowcy pokonali dwa kółka. Wspinaliśmy się na ściany Harnaś i Bukovina. Znalazłem się w drugim sektorze uczestników Tauron Tour de Pologne Amatorów. Pech chciał, że trafiłem na sam koniec grupy. Przede mną stali ludzie na tandemach, na rowerach z błotnikami, turyści na rowerach górskich. Moim celem było dogonić liderów z pierwszego sektora i utrzymać tempo na podjazdach.
Po 40 minutach wiedziałem, że chyba uzyskam dobry czas. Jechałem sam, bo zawodnicy, których ciągnąłem, na podjeździe w Gliczarowie zostali daleko za moimi plecami. Potem dołączyłem do jednego kolarza. Doszedł do nas młody zawodnik. Przed metą zaskoczył mnie jeden podjazd, ale utrzymałem tempo. Osiągnąłem wyniki 1,45,55. Czesław Lang uzyskał 10 minut gorszy czas ode mnie. W zeszłym roku przegrałem z nim o sekundę.
Pierwszy raz ścianę w Gliczarowie zaliczyłem na stojąco. Dotychczas wjeżdżałem na nią siedząc. Wtedy człowiek ma „klatę” przyłożoną do kierownicy. Jest taki moment, gdy podnosi nam się przednie koło. Teraz cały czas wspinałem się stojąc. Nie czułem mocnego oporu, chociaż dzień wcześniej miałem problem na pierwszym biegu wjechać samochodem na Olczański Wierch.
Mimo miejscami nierównej nawierzchni, dziur i szutru, uzyskałem średnią prędkość prawie 33 km/godz., a maksymalną 85 km/godz. Zająłem 31. miejsce w klasyfikacji open i byłem szósty w kategorii wiekowej M4 (40-49 lat). Wygrałbym kategorię M5, do której trafię w następnym Tour de Pologne Amatorów.
Wielu wytrawnych kolarzy amatorów uznaje podjazdy pod ściany Harnaś w Rzepiskach i Bukovina w Gliczarowie za sport skrajnie ekstremalny. Innego zdania jest nasz rozmówca. – Trzeba kochać góry na rowerze. Należę do tych kolarzy, którzy uwielbiają jeździć po górach, dobrze czuję się na długich podjazdach. Największą trudność sprawia mi technicznie trudny zjazd.
Roman Badura codziennie trenuje, bez względu na pogodę. W sezonie ściga się co tygodnia. – W sobotę startuję w Wiśle w kolejnym wyścigu Bike Maratonu. Później wezmę udział w Bike Atelier Road Psary. Bytomianin swoimi zainteresowaniami zaraził niejedną osobę. Jednak niewielu potrafi tak profesjonalnie podchodzić do amatorskiego sportu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz