Rada dzielnicy Miechowice działa od ponad trzech lat, jesienią tego roku skończy się jej kadencja. O jej powstaniu zdecydowała poprzednia Rada Miejska, odwołana w ubiegłorocznym referendum. Samych radnych dzielnicowych wybrali sobie miechowiczanie. Rada dzielnicy między innymi opiniuje projekty uchwał Rady Miejskiej, organizuje imprezy kulturalne i sportowe, a także stara się lobbować na rzecz Miechowic.
Obecna Rada Miejska zajęła się radą dzielnicy przy okazji tworzenia podwalin pod powstanie rad innych dzielnic naszego miasta. Wspomniana komisja doraźna opracowuje zasady ich tworzenia i konstruuje projekty statutów. Kiedy rajcowie przyjrzeli się statutowi rady miechowickiej, uznali, że wiele zawartych w nim zapisów należy zmienić. Na przykład ten dający radzie dzielnicy wyłączne prawo dysponowania częścią celowej rezerwy budżetowej. Poza tym zakwestionowano zasady wyłaniania radnych. Trzeba przyznać, że są one dość dziwaczne. Oto bowiem każdy z biorących udział w wyborach do rady dzielnicy mieszkaniec Miechowic mógł wskazać nie jednego, jak to jest zazwyczaj, ale kilku kandydatów. W nieoficjalnych wypowiedziach członkowie komisji doraźnej komentują, że w ten sposób grupa osób związanych z Platformą Obywatelską zapewniała sobie mandaty radnych dzielnicowych. Mieli oni bowiem wcześniej umówić się dokładnie, na kogo oddają głos, co przy tak wymyślonej ordynacji zagwarantowało im dobry, choć daleki od obiektywizmu wynik. Radni miejscy zwracają też uwagę na inny fakt. Wielu radnych dzielnicowych wystartowało we wrześniowych, przyspieszonych wyborach samorządowych (głównie z listy PO), ale do Rady Miejskiej nie weszło. Co więcej, zdecydowana większość otrzymała mizerne poparcie. Mandat rajcy gminnego zdobył jedynie Tomasz Wac, ale on z kolei pozostaje w opozycji do władz rady dzielnicy i dziś jest radnym Bytomskiej Inicjatywy Społecznej. Status rajcy miejskiego stracili za to Michał Staniszewski z PO (będący szefem zarządu dzielnicy) oraz Józef Potępa z koalicyjnego wobec Platformy ugrupowania Bytom Przyjazne Miasto.
Już po wyborach w radzie dzielnicy Miechowice doszło do sporych podziałów. Po pierwszych posiedzeniach grupa radnych uznała, iż jest blokowana, a jej inicjatywy są utrącane ze względów politycznych. W efekcie ludzie ci przestali się interesować radą. Część z nich nie pojawia się na posiedzeniach od dwóch, a nawet trzech lat. Radni aktywni i przychodzący na posiedzenia tłumaczą to czymś innym. Według nich ci niezainteresowani poczuli się rozczarowani, kiedy okazało się, że działalność w radzie dzielnicy nie zapewnia diet ani atrakcyjnych stanowisk.
Członkowie komisji doraźnej Rady Miejskiej jakiś czas temu zaprosili na swe posiedzenie przedstawicieli rady dzielnicy. Podczas tego spotkania Michał Staniszewski opowiadał, czym zajmowała się ona od do tej pory. Do spotkania drugiego doszło w minioną środę. Przebiegało ono w nerwowej atmosferze i skończyło się awanturą. Napięcie pojawiło się już na samym początku, gdy przewodniczący komisji Piotr Patoń spytał przewodniczącego rady dzielnicy Janusza Rymarza o sposób przechowywania oraz ewidencjonowania dokumentów. Wcześniej bowiem radni nieoficjalnie stwierdzali, iż dokumentacja nie jest prowadzona należycie. Rymarzowi nie podobały się pytania Patonia, oraz ich forma.– Zaproszono nas tu w innym celu, czuję się jak na przesłuchaniu – mówił. – Nikt pana nie przesłuchuje, proszę się nie obawiać, to nie komisja śledcza, CBS też tu nie przyjdzie. Zadaję proste pytania, a pan się oburza – ripostował Patoń. Pyskówka, wzajemne przerywanie, złośliwości i pouczanie, kto ma komu nie przerywać, trwały kilka minut. Zapanował chaos, inni uczestnicy spotkania także zabierali głos, nie czekając na swoją kolej. – Uspokójcie się, nie jesteście u siebie w Miechowicach – strofował przewodniczący komisji. – Co to znaczy: nie jesteście w Miechowicach? Co pan sugeruje? – pytał urażony słowami Patonia Józef Potępa. Nastroje próbował uspokoić radny Mariusz Wołosz: – Marnujemy czas, niczego nie załatwiając. Proszę zadawać pytania członkom rady dzielnicy, a oni niech odpowiadają. Tak naprawdę to ich dobra wola, że tu siedzą, bo nie mają takiego obowiązku. W końcu jednak Rymarz przyznał, że dokumenty są przechowywane w zwykłej, niezabezpieczonej szafce, a część z nich nosi on przy sobie. W dokumentach tych nie ma jednak niczego, co musiałoby być objęte tajemnicą.
Po pierwszej awanturze przyszła kolejna. Tym razem w rolach głównych wystąpili skłóceni członkowie rady dzielnicy. Jeden z nich Tomasz Brygilewicz (inni radni zarzucali mu, że nie pojawi się na posiedzeniach rady, bo nie ma z tego profitów) ponownie pytał Rymarza o dokumenty, a także poruszył sprawę strony internetowej miechowickiej rady. Jak twierdził, Rymarz wykorzystuje ją do promowania części radnych, a innych pomija w zamieszczanych tam relacjach. Taki sam zarzut postawił Tomasz Wac: – Informacje na stronie są prezentowane wybiórczo. W relacjach z różnych wydarzeń wykreśla się moje nazwisko, bo jest to dla was wygodne. Lansujecie tylko swoich. Z czasem okazało się, że strona, choć posiadająca adres rady dzielnicy Miechowice, jest prywatną własnością przewodniczącego Rymarza i to on ją prowadzi. – Informowałem radnych dzielnicy o stronie, mówiłem, że będę ja prowadził, nikt nie miał nic przeciwko temu. Pan Wac narzeka, bo nie ukazał się tekst promujący go przed wyborami. To moja prywatna strona. Koniec kropka. Ta wypowiedź oburzyła radnych. – Też mam stronę w Internecie, ale jest to strona Piotra Patonia, a nie bytomskiej Rady Miejskiej – tłumaczył przewodniczący komisji doraźnej do spraw dzielnic. Tomasz Brygilewicz atakował Rymarza: – Nikt pana nie upoważnił do prowadzenie strony w imieniu rady. U pana aspiracje wyprzedzają kompetencje. Rymarz poczuł się tymi słowami dotknięty. – Jeśli pan nie przerwie tej wypowiedzi, to wychodzę – powiedział do przewodniczącego Patonia. Sali jednak nie opuścił. Zrobił to natomiast bardzo wzburzony inny radny dzielnicowy Andrzej Cierniewski, który zwrócił się do Patonia. – Jeśli macie do nas jakieś zastrzeżenia, to sformułujcie je na piśmie. Zapraszacie nas, a potem przesłuchujecie. Nie dorośliście do roli radnych miasta, a pan jest zwykłym urzędasem. O spokój apelował radny Jerzy Rogowski: – Czemu uważacie się za przesłuchiwanych, my tylko zadajemy pytania. Dobrze byłoby, gdybyśmy porzucili metodę kłótni. Z kolei Jakub Snochowski, narzekając na sposób prowadzenia obrad przez Patonia, komentował:
– To spotkanie już dawno straciło swój sens. Radny miał rację. Pyskówka trwała w najlepsze, a strony nie omieszkały sobie nawzajem dopiekać. Dowiedzieliśmy się jeszcze, że nie wszyscy członkowie rady dzielnicy mieszkają w Miechowicach
(– Wiem o przynajmniej jednym takim przypadku – przyznał Rymarz), że radni dzielnicowi są zdziwieni, bo Rada Miejska ich nie wspiera, a także nie chce korzystać z ich doświadczenia podczas tworzenia statutów kolejnych rad.
Ostatecznie w atmosferze chaosu Piotrowi Patoniowi nie pozostawało nic, jak zamknięcie posiedzenia. Kłótnie przeniosły się do kuluarów. – Oni nam zazdroszczą, atakują nas, bo jesteśmy aktywni, bo dużo robimy dla Miechowic, a to dla nich zagrożenie. Gdybyśmy się nie wychylali, daliby na spokój – mówił członek rady dzielnicy. Przedstawiciele Rady Miejskiej oraz część radnych dzielnicy dodawała: – Platforma Obywatelska usiłuje zagarnąć ją dla siebie i swoich ludzi, by dobrze przygotować się do wyborów i wypromować. Oni sobie stworzyli państwo w państwie.
Kolejne spotkania radnych miejskich i dzielnicowych odbędzie się wkrótce. Ciekawe, czy ci ostatni się pojawią.
Komentarze