Lokal przy Jainty w którym rozgościł się "Bajtek", miał swoją historię niezwiązaną absolutnie z nadciągającą z zachodu falą mikrokomputerów - wcześniej działał w tym miejscu jubiler i punkt oferujące świeżutkie jajka prosto z fermy. Jaja wyparte zostały przez ośmiobitowe mikrokomputery będące w połowie lat 80-tych XX wieku marzeniem każdego dzieciaka, ale pozwolić mogli sobie na nie tylko posiadacze zachodnich walut (były dostępne w sieci PEWEX-u) lub ci, którzy mieli kochającą ciotkę w RFN.
Bytomski "Bajtek" miał moc. Zbliżał dzieciaki do realizacji marzeń...
Świat baśni w zasięgu ręki
8 lutego 1987 roku "Życie Bytomskie" w tekście " Świat baśni przyszłego stulecia" informowało: - W czwartek tłum ludzi, najwięcej było młodych, szturmował podwoje sklepu. Bajtek, bajtel, co to za nazwa? A no cóż, signum temporis. Młodym i najmłodszym nie trzeba tłumaczyć co znaczy "Bajtek". Dziś już przedszkolaki wiedzą, że bajt to podstawowa jednostka informacji w świecie mikrokomputerów" - pisał chyba nieco zagubiony w temacie dziennikarz "ŻB" Maksymilian Fleischer.
Katowice w cieniu Bytomia
Choć nie miał w domu komputera, Jaworski jeździł do Bytomia co kilka miesięcy. - Z kolegami. Zawsze przywoziłem jedną kasetę z grami, które czekały na wymarzonego "spektruma" - śmieje się Jaworski.
"Bajtek", który przy Jainty prowadzili w duecie Krzysztof Nidecki i Stefan Opalski, stał się mekką dla młodych komputeromaniaków, bo był zaopatrzony lepiej niż inne sklepy dla posiadaczy mikrokomputerów. - W drodze do Bytomia wpadaliśmy do katowickiego Skarbka. Tam było stoisko z grami, marny wybór jak na stolicę województwa. W przypadku "Bajtka" działała też magia nazwy - wspomina pan Tomek.
A nazwa wzięła się od wydawanego od 1985 roku miesięcznika "Bajtek", który jako pierwsze czasopismo traktował tylko o mikrokomputerach. Młodzi ludzie kupowali go w kioskach Ruchu by choć na zdjęciach zobaczyć sprzęt, o którym mniej lub bardziej skrycie marzyli. Miesięcznik podzielony został na sekcje zwane "Klanami" - dla posiadaczy ZX Spectrum, miłośników Commodore i Atari. W każdym wydaniu publikowano listę przebojów gier tworzoną w oparciu o nadsyłane na kartkach pocztowych głosy czytelników, którzy w drugiej połowie lat 80-tych najchętniej spędzali czas przy zręcznościówce "Montezuma`s Revenge", strzelance "River Raid" i wcielali się w rolę gazeciarza w "Paperboy".
Sentyment w skali mikro powraca
Wracając jednak do "Bajtka" - oficjalna współpraca bytomskiego sklepu z miesięcznikiem była jak magnes. Wiele śląskich dzieciaków marzyło żeby choć raz pojechać na patronacką Giełdę Bajtka, organizowaną przy ul. Grzybowskiej w Warszawie. To była jednak wyprawa, a bytomski sklep był pod ręką i zaspokajał rosnące potrzeby spragnionych komputerowych nowości mieszkańców regionu. W 1992 roku na łamach miesięcznika "Bajtek" Krzysztof Nidecki przekonywał: - Jesteśmy najlepiej zaopatrzonym sklepem w województwie.
Wtedy już w Bytomiu działały dwa sklepy pod szyldem Bajtka - ten zajmujący się mikrokomputerami przy ul. Kolejowej 6 i drugi przy ul. Strzelców Bytomskich 27. Tam na półkach stały już tylko produkty klasy PC, a na ścianie wisiał certyfikat na sprzedaż licencjonowanych produktów firmy Microsoft. W kraju, w którym szalało piractwo komputerowe, musiał być to widok absolutnie niezwykły. - Obserwuję rodzący się powoli snobizm na oryginalne oprogramowanie i to pozytywne zjawisko. Opakowanie, instrukcja i gwarancja, że razem z piracką kopią nie dostaniemy wirusa, robią swoje - przekonywał Krzysztof Nidecki. Ceny komputerów wciąż były wysokie, więc sklep proponował zakupy ratalne przy sumie przekraczającej 5 000 000 złotych (tak, tak, inflacja galopowała!) i ściągał klientów z Sosnowca, Dąbrowy Górniczej, a nawet Warszawy!
A jakie są wasze wspomnienia i doświadczenia związane z pierwszymi komputerami oraz bytomskim sklepem "Bajtek". Napiszcie nam o tym.
0 0
Dlaczego zainteresowałem się informatyką? być może, że gdy w okolicy 1990 roku kupiłem swój wymarzony Commodore 64, na który ciułałem kieszonkowe pewnie ze 2 lata... zabrakło magnetofonów w sklepie i kupiłem bez... przez kilka dni mogłem jedynie pisać (przepisywać z gazet) programy w BASIC'u... no i trochę się nauczyłem ;) potem za kilka przyszła dostawa magnetofonów i można było pograć.
0 0
Biedne i straszne były to czasy...