W czasach PRL-u kabaret Jana Pietrzaka „Pod Egidą” był zespołem - jakbyśmy to dziś powiedzieli - kultowym, a piosenka "Żeby Polska była Polską" stała się tyleż symbolem, co nieformalnym hymnem tzw. karnawału pierwszej Solidarności. „Pod Egidą” płaciło za to cenę, którą można określić mianem (bardzo) miękkich szykan. Jedną z nich był fakt, że kabaret nie posiadał własnego lokalu.
Prezydent Bytomia lepszy od Wałęsy
W 1991 roku, wkrótce po wolnych i powszechnych wyborach prezydenta RP, które wygrał Lech Wałęsa, Jan Pietrzak w czasie jednego z występów powiedział mniej więcej tak: Za komuny nie mielimy własnego lokalu i graliśmy po piwnicach. Lech Wałęsa publicznie obiecał, że jak wygra wybory, to da nam lokal w Warszawie. Wygrał i słowa nie dotrzymał.
Ten fragment cytowały media. Prezydentem Bytomia był od 1990 roku młody i rzutki Janusz Paczocha, wybrany dzięki radnym Bytomskiego Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Usłyszał gdzieś tę deklarację Pietrzaka i… zaprosił go do Bytomia, oferując kilka lokali do wyboru. Przy okazji na sesji Rady Miejskiej zabłysnął bon motem: Ja też jestem prezydentem, też elektrykiem, ale inżynierem (Paczocha, notabene późniejszy prezes Głównego Urzędu Ceł, był z wykształcenia inżynierem górnikiem po Politechnice Śląskiej). Jeden z radnych „Solidarności” za tę wypowiedź chciał go nawet podać do prokuratury, uważając że Paczocha znieważył Lecha Wałęsę. Jakkolwiek by nie oceniać prezydentury Paczochy - był to marketingowy majstersztyk.
To duża kamienica wybudowana pod sam koniec XIX wieku w stylu historyzmu. Wcześniej działała tam kawiarnia „Samanta”, lokal był więc przygotowany pod prowadzenie działalności gastronomicznej. Jan Pietrzak stworzył tam „Cafe Cabaret” – na dole istniała część kawiarniana, na górze restauracyjna. Ta restauracja raz w tygodniu (w okresie późniejszym nieco rzadziej) przeistaczała się w salę występów kabaretu „Pod Egidą”.
Zdjęcie z Reaganem i sałatka z ziemniaków
„Cafe Cabaret” otworzyła swoje podwoje w czerwcu 1992 roku. Zwracał już uwagę sam wystrój lokalu. Na ścianach zawisły zdjęcia Pietrzaka oraz artystów „Egidy” z różnych występów. Na honorowym miejscu znajdowała się fotografia Pietrzaka z żoną w towarzystwie samego Ronalda Reagana. Natomiast z karty napojów goście mogli wybrać m.in. takie drinki: Mieszanka Pana Janka za 80 tys. zł (ceny przed denominacją), Krople Fronczewskiego – 50 tys. i najdroższy – Poranek Gajosa za 100 tys. zł. W menu restauracyjnym była oczywiście tradycyjna śląska rolada z kluskami (52 tys. zł), ale kartę otwierała Sałatka Pana Janka za 40 tys. „Życie Bytomskie” tak opisywało ten specjał: W otoczeniu plastrów ananasa, kawałków brzoskwini, kiwi, papryki, kukurydzy, groszku i sałaty spoczywa na honorowym miejscu porcja sałatki ziemniaczanej, którą Jan Pietrzak uwielbia. W koszt każdej porcji wliczony jest sos lub dressing do wyboru przez klienta.
Oprócz Jana Pietrzaka w „Cafe Cabaret” regularnie występowali: Renata Zarębska, Krzysztof Daukszewicz, Marcin Daniec, Krystyna Sienkiewicz i Hanka Bielicka, która w Bytomiu obchodziła 85. urodziny – dostała wówczas w prezencie olbrzymi tort w kształcie kapelusza. Recitale dawali także: Zbigniew Wodecki, Edyta Geppert, Halina Kunicka, Emilian Kamiński i wielu innych, występowali profesor mniemanologii stosowanej Tadeusz Jan Stanisławski oraz Marcin Wolski.
Szefową była "ciocia Krysia"
„Cafe Cabaret” formalnie prowadzona była przez spółkę cywilną Jana Pietrzaka i Krystyny Peukert. Ta druga, nazywana przez warszawskich artystów „ciocią Krysią”, na bytomskiej gastronomii „zjadła zęby”, wcześniej była szefową znajdującej się w tym samym miejscu „Samanty”. To dzięki niej warszawscy artyści skrzyknęli się i dali koncerty na rzecz remontów warsztatów terapii zajęciowej dla niepełnoprawnych dzieci i młodzieży.
7 lipca 1995 roku w „Cafe Cabaret” Pietrzak zorganizował konferencję prasową, podczas której ogłosił swój start w wyborach: Myślę, że w drugiej turze spotkam się z Kwaśniewskim i wygram te wybory. Wierzę w sukces, startuję, aby zwyciężyć. Bez tej wiary nie zdecydowałbym się na kandydowanie, bo nie lubię tracić czasu na jałowe zajęcia.
Kabareciarz idzie do polityki
Na spotkanie przedwyborcze „Cafe Cabaret” była za mała, Pietrzak zorganizował je więc w mieszczącej ponad 500 osób sali Śląskiego Teatru Tańca (obecnie Bytomskie Centrum Kultury). Jestem zwolennikiem silnej prezydentury, bo jeżeli prezydenta wybiera cały naród to prezydent nie może być malowaną kukłą - agitował wówczas. Ostatecznie w wyborach uzyskał 201.033 głosów i z wynikiem 1,12 procent uplasował się na jednej z ostatnich pozycji. Tuż przed nim był Andrzej Lepper. Pietrzak wyprzedził za to znanego później z antysemickich wydawnictw Leszka Bubla. Ale zobowiązaniom przedwyborczym pozostał wierny, bo na początku kampanii, pytany, co zrobi, jeśli nie zostanie prezydentem odpowiedział: Wrócę do kabaretu.
Działały już profesjonalne impresariaty, artyści występowali w dużych salach widowiskowych i na plenerowych imprezach. Kawiarnia Pietrzaka mogła pomieścić zaledwie setkę widzów, a wpływy z biletów przestały wystarczać na pokrycie kosztów i odpowiednie honorarium. Inna sprawa, że „Cafe Cabaret” powoli zaczęła odstawać od standardów polskiej gastronomii i coraz bardziej przypominała relikt PRL-u, z którego Jan Pietrzak przez całe życie dworował.
Tekst jest jednym z rozdziałów książki "Sekrety Bytomia", której "Życie Bytomskie" jest patronem medialnym. Książkę można kupić TUTAJ
0 0
Głupi i smutny pisowiec szkoda wspominać.
0 0
Pozwolę dodać, że była szatnia i bardzo kulturalny Pan szatniarz. Bardzo dużym atutem, w tych czasach, był telefon wiszący na ścianie... Korzystało się z niego, by "iść w miasto". Pozdrawiam.
0 0
Re: Latający Ślązak.
Pamiętam szatniarza - Pan Ignacy. Stary dobry sznyt kultury szatniarstwa. Ale dopytam Pani Krysię Peukert czym się zajmował wcześniej.
0 0
Panie MH, proszę nie nazywać Jana Pietrzaka bytomianinem, bo to, na szczęście, nieprawda.
0 0
Panie Latający Ślązaku. Jan Pietrzak w Bytomiu miał lokal, płacił tu podatki. Jeżeli dziś nazywamy Michała Probierza bytomianinem, to proszę pozwolić mi na taki tytuł tekstu w odniesieniu do Pana Janka.
A poza tym talentem to był świata obywatel, przynajmniej polskiego świata kabaretu. Więc i Bytomia też.
0 0
MH, jak można nazwać Jana Pietrzaka bytomianinem? Urodził się lub był przynajmniej zameldowany, jak Michał Probierz?
Pana tokiem myślenia można pomyśleć, że właściciel np. Biedronki jest też bytomianinem.
0 0
Latający Ślązaku. Sam mówił o sobie, że jest bytomianinem. Zatem tytuł potraktuj jako uwypuklenie, przesadę. Inni powiedzą, że tytuł jest clikbajtowy.
A podatki płaci się w miejscu rejestracji firmy, więc właściciel wszystkich Biedronek w kraju płaci podatki w Kostrzynie/.
0 0
Obrzydliwy pisowiec zwolennik zamordyzmu i dyktatury, szkoda wspominać .