Liczący kilka metrów długości i około trzech wysokości mur oddzielał położone na różnych poziomach podwórka. – Od dawna był krzywy, wiele razy zwracaliśmy administracji uwagę na ten fakt, ale reakcji nie było nigdy – mówi zdenerwowany lokator kamienicy przy Piekarskiej. W niedzielny wieczór 17 lutego on i wiele innych mieszkających w okolicy osób usłyszało potężny huk. Spowodował go walący się mur. Cegły spadły na dwa stojące w pobliżu samochody. Jeden zniszczyły doszczętnie, zgniatając karoserię, drugi poważnie uszkodziły. – Jak to zobaczyłem, to byłem w szoku. Totalna katastrofa, gdyby ktoś siedział w aucie lub stał w sąsiedztwie, to zostałaby z niego mokra plama – mówi właściciel mniej uszkodzonego wozu. Dodaje też:
– Strach pomyśleć, ale przez kilkanaście lat wiele razy siadaliśmy pod tym murem, żeby pogadać z sąsiadami, czasem jakieś piwo wypić. Latem w pobliżu często bawiły się dzieci. Mieliśmy szczęście w nieszczęściu.
Nie wiadomo na razie czemu doszło do zawalenia się ceglanej ściany. Prawdopodobnie do wypadku w dużym stopniu przyczyniły się częste ostatnio wstrząsy górnicze mające miejsce w śródmieściu naszego miasta, swoje też zrobił czas. Mur od dawna nie był remontowany, zimą do szczelin pomiędzy cegłami dostawała się woda, która po zamarznięciu rozsadzała wszystko. Na razie trwa ustalanie, czyją własnością był mur. Okoliczne kamienice należą bowiem i do Zakładu Budynków Miejskich, i do osób prywatnych. Dla poszkodowanych właścicieli uszkodzonych samochodów to bardzo istotna kwestia. – Nie mam ubezpieczenia auto casco, więc nie dostanę z ubezpieczalni pieniędzy na naprawę wozu. Muszę je zdobyć od tego, kto odpowiada za katastrofę – tłumaczy bytomianin.
Sterta cegieł wciąż leży na podwórku. Niewykluczone, że niedługo się powiększy, bo pozostała część muru też wygląda fatalnie. Jest odchylona od pionu i poważnie popękana. – Po tym, co się stało nie śpimy już spokojnie. Boimy się, że znowu coś się zawali – komentują lokatorzy.
Komentarze