Gawdzikowie z fotografią związani są od wielu pokoleń. Są potomkami słynnego rodu Hennerów - pionierów galicyjskiej fotografii, którzy posiadali atelier we Lwowie, Przemyślu, Jarosławiu i Krakowie. Odnotowuje to wydana w Przemyślu książka dr Grażyny Stojak "Śladami rodu Hennerów".
Rodzinna tradycja
Ojciec Anny Gawdzik, nazywanej w rodzinie Hanką (stąd wzięła się nazwa zakładu) - Jakub Gols do 1914 roku prowadził atelier w Białej na Podbeskidziu. W czasach II Rzeczypospolitej był właścicielem zakładu Foto Marya przy ul. Szewskiej 20 w Krakowie. W 1945 roku córka Jakuba Golsa - Anna Gawdzik przyjechała do Bytomia i założyła przy ówczesnej ul. Wolności (dziś Piłsudskiego) 62 atelier Foto Hanka.
Anna Gawdzik seniorka zmarła w 1983 roku. Jej wnuczka urodziła się w 1984 roku i otrzymała imię właśnie na pamiątkę swojej babci. Anna Gawdzik "młodsza" wspomina, że w zakładzie fotograficznym swego ojca zaczęła wdrażać się do zawodu już w wieku 15 lat. - Od zawsze funkcjonowałam w tym miejscu razem z tatą - mówi obecna właścicielka firmy.
Setki tysięcy portretów
W ciągu prawie 80 lat istnienia Foto-Hanki wykonano tam zdjęcia setkom tysięcy (tak, setkom tysięcy - tak wynika z pobieżnych obliczeń) mieszkańców Bytomia i okolic. Dzisiaj firma nadal funkcjonuje i cieszy się renomą, chociaż ilość zawodowych fotografów w mieście znacznie się zmniejszyła, bo zmalało zapotrzebowanie na ich usługi. I to nie tylko dlatego, że w dobie aparatów cyfrowych i smartfonów każdemu wydaje się, że jest fotografem i potrafi zrobić dobre zdjęcie. Obecnie nie ma już na przykład zdjęć dyplomowych, bo dyplomy ukończenia wyższych studiów oraz świadectwa maturalne są teraz dokumentami wydawanymi bez fotografii.
Współczesna technika ma dla fotografów także zalety. Ich praca stała się lżejsza w sensie fizycznym. Z chwilą upowszechniania się techniki cyfrowej "odpadł" proces wywoływania klisz i filmów oraz ich suszenia. A było to szkodliwe także w sensie fizycznym - codzienne wdychanie odczynników chemicznych służących do wywoływania filmów powodowało chroniczne podrażnienia i alergie.
Historia zatoczyła koło
Równo 50 lat temu, w kwietniu 1973 roku na łamach "Życia Bytomskiego" ukazał się tekst prezentujący Annę Gawdzik seniorkę. Reportaż zilustrowany został zdjęciem wykonanym przez Maksymiliana Fleischera - wieloletniego fotoreportera, a w latach 1982-90 redaktora naczelnego naszego tygodnika. Zdjęcie przedstawiało Annę "Hankę" Gawdzik na tle aparatu skrzynkowego Globica, rok produkcji 1964. Na matówce aparatu odbijał się odwrócony portret Anny Gawdzik - fotograf wykonując zdjęcie w taki właśnie sposób widzi osobę fotografowaną.
Obraz zamieszczony na naszych łamach w 1973 roku był fotomontażem. Fleischer na zrobionym przez siebie zdjęciu w miejscu, gdzie była matówka aparatu "wkleił" raz jeszcze to samo Anny Gawdzik. Kilka dni temu poprosiliśmy Jana Gawdzika, aby w tym samym miejscu, przy tym samym aparacie w taki sam sposób wykonał zdjęcie swojej córki. Pan Jan zgodził się. Tym samym historia po pół wieku zatoczyła koło. Czyż nie jest to niezwykłe?
Komentarze