Zamknij

Bytom ma wewnętrzną siłę

Marcin HałaśMarcin Hałaś 09:47, 14.05.2025 Aktualizacja: 09:52, 14.05.2025
Skomentuj Fot. Beata Dzianowicz Fot. Beata Dzianowicz

Rozmawiamy z prof. dr. hab. Marianem Kisielem - literaturoznawcą, krytykiem literackim i poetą

- Przez prawie 20 lat co roku regularnie bywałeś w Bytomiu jako juror Turnieju Jednego Wiersza im. Stanisława Horaka. Na co dzień obserwujesz nasze miasto zza "dalszej miedzy" - mieszkasz bowiem w Katowicach...

- Moje pierwsze skojarzenie z Bytomiem to: Szombierki Bytom. W latach 70. miałem kilkanaście lat, chodziłem do szkoły w Nowej Wsi i Nagłowicach i wiedziałem, że to jedna z najlepszych polskich drużyn piłkarskich. W tamtych latach cała Polska żyła futbolem; odnosiliśmy w tej dyscyplinie sukcesy na Igrzyskach Olimpijskich i dwukrotnie na Mistrzostwach Świata, a takie zespoły jak Górnik Zabrze, Legia Warszawa i Szombierki Bytom to były wielkie drużyny tamtych czasów. To było moje pierwsze skojarzenie z Bytomiem. A drugie, zupełnie inne, tragiczne, to wielka katastrofa w kopalni Dymitrow w roku 1979. Wtedy mówiła o tym cała Polska. Mieszkałem wówczas już w Sosnowcu i to był dramat, który zdarzył się tak blisko. Już wtedy wiedzieliśmy, że Bytom jest strasznie eksploatowany przez górnictwo, że miasto nie jest zabezpieczone. Ale o tym się mówiło półgębkiem, oficjalna narracja była zupełnie inna. Kiedy później poznałem Bytom bliżej, zobaczyłem, że to piękne miasto zostało zniszczone przez PRL-owską politykę.

- To znamienne: jesteś człowiekiem przez całe życie związanym z literaturą, a Bytom zacząłeś poznawać przez klub piłkarski i katastrofę w kopalni. Jednak musimy porozmawiać także o twórcach związanych z tym miastem.

- Bytom to miasto, które wydało i "przygarnęło" wielu pisarzy, niestety na przestrzeni ostatnich lat kilku z nich pożegnaliśmy. Na początek przychodzi mi na myśl Jan Paweł Krasnodębski (1947-2023). Studiował we Wrocławiu, potem całe życie mieszkał w Katowicach, ale przecież urodził się w Bytomiu. Znakomicie zadebiutował jak poeta, postrzegano go jako kontynuatora takiej drapieżnej dykcji poetyckiej Rafała Wojaczka. Później został zasłużenie bardzo wysoko ustawiony w literackich hierarchiach za sprawą takich powieści jak "Odwyk" i "Kocia łapa". Zaraz potem - zmarły w czasie pandemii - Edward Szopa. On z kolei w Bytomiu mieszkał, w swojej prozie podejmował tę samą tematykę uzależnień, która interesowała Krasnodębskiego. Szopa to postać w sposób zupełnie niezasłużony zapomniana i nie do końca rozpoznana. Może wynikało to z tego, że Edward miał swoje sympatie i dąsy, swoje szlaki, którymi chodził jak kot. No i oczywiście Stanisław Horak - jako poeta na szczęście wciąż przypominany, dzięki organizowanemu w Bytomiu konkursowi jego imienia. Ale to był przecież także znakomity prozaik, o czym się już mało pamięta. Kiedy w 1968 roku ukazała się jego powieść "Pustelnia" - rozmawiali o niej wszyscy. I jeszcze kończąc te wypominki: na początku ubiegłego roku zmarł w Niemczech Andrzej Pańta, urodzony w Bytomiu poeta i tłumacz literatury niemieckiej, zaliczany do generacji tzw. Nowych Roczników.

- Wiem, że miałeś dwóch bliskich kolegów, przyjaciół, poetów, którzy urodzili się w Bytomiu: Jerzego Suchanka i Stanisława Krawczyka. Dzisiaj Suchanek jest pamiętany w Gliwicach i Jaworznie, Krawczyk to ważna postać dla gminy Czerwionka-Leszczyny, w której mieszkał.

- To już taka specyfika tej naszej śląskiej przestrzeni, gdzie miasto z miastem się całuje, gdzie miasto wchodzi w granicę innego miasta i wielu twórców trudno przypisać do jednego miejsca, rodzą się jakimś mieście, a oddają siebie innej przestrzeni. Bo z kolei urodzony w Świętochłowicach Krzysztof Karwat postrzegany jest jako poeta z Bytomia. A Jurek Suchanek i Staszek Krawczyk - obaj byli osobami ważnymi dla życia literackiego naszego regionu. Suchanek to bardzo zasłużona postać dla młodej poezji jeszcze w latach 80., był wówczas kimś w rodzaju patrona i animatora środowiska młodych twórców. Z kolei Staszek Krawczyk sprowadził literaturę do Czerwionki-Leszczyn gdzie mieszkał, organizował tam międzynarodowe spotkania poetyckie. Takiej imprezy nie udało się przygotować ani w Katowicach, ani w żadnym innym większym mieście.

- Jak dziś postrzegasz poddawany rewitalizacji Bytom?

- Nie przyjeżdżam do Bytomia na tyle często, aby na bieżąco obserwować ten proces. Ale wiem, że to miasto ma wewnętrzną siłę. Opera Śląska - na jej spektakle chodziłem regularnie, kiedy w poniedziałki występowała na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach. Pamiętam pasję i skrupulatność Tadeusza Kijonki, kiedy przygotowywał monografię Opery Śląskiej z okazji jej 50-lecia. Mam w Bytomiu przyjaciół ze studiów, moje koleżanki z tamtych lat zajmują eksponowane stanowiska w bytomskim szkolnictwie. W pamięci zachowuję spotkania przy okazji Turniejów im. Stanisława Horaka. To wszystko sprawia, że myślę o Bytomiu jak o mieście sobie bliskim.

Rozmawiał:

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%