Zamknij

Nie przenoście nam Bytomia. Niech już lepiej pozostanie tam, gdzie jest

Tomasz NowakTomasz Nowak 11:30, 20.06.2025 Aktualizacja: 11:31, 20.06.2025
Skomentuj Nie straszcie Bytomiem, bo to kapitalne miejsce Nie straszcie Bytomiem, bo to kapitalne miejsce

"Bytom do przeniesienia? Zapadł się o 7 metrów w 10 lat" - tekst pod takim szokująco brzmiącym tytułem zamieścił portal gazeta.pl. Po jego przeczytaniu bytomianie powinni wpaść w panikę i przystąpić do natychmiastowej ewakuacji, osoby spoza Bytomia usunąć to miasto z GPS, a inwestorzy na wieki o nim zapomnieć. I pewnie dlatego prezydent Mariusz Wołosz zapowiedział pozew przeciw portalowi.    

"Bytom to miasto, które od kilku lat każdy rok kończy położone nieco niżej, niż w roku poprzednim. W perspektywie dekady mówimy o obniżeniu terenu nawet o kilka metrów. Taki sam problem ma szwedzka Kiruna, którą zdecydowano się "przenieść". Czy śląskie miasto czeka ten sam problem?" - zagaja i pyta autor tekstu Eryk Kielak. Potem przypomina o dramatycznych wydarzeniach sprzed kilkunastu lat, kiedy to na szybko trzeba było wykwaterować mieszkańców budynków przy ulicach Technicznej i Pocztowej w Karbiu, bo te zaczęły się rozpadać. Wszystko przez szkody górnicze - kopalnia Bobrek fedrowała wtedy właśnie w tym rejonie. 

Dziennikarz gazety.pl podpiera się wypowiedziami dra. Maksymiliana Solarskiego z Uniwersytetu Śląskiego, który - jak pisze - "przygląda się zapadaniu Bytomia". "Dwa lata temu opublikował badanie dotyczące rzeźby terenu na obszarze Bytomia w okresie 1883-2011. Wynika z niego, że w tym okresie powierzchnia miasta obniżyła się średnio o 5,5 metra. Miejscami mówimy jednak o obniżeniu o nawet o 35 metrów. Co więcej, niemal 68 proc. powierzchni obszarów zabudowanych było objętych osiadaniami gruntów - przekonuje cytowany naukowiec. 

Nie zapada, tylko osiada

On też wyjaśnia przyczyny zjawiska. Dla nas nic nowego, mamy tę wiedzę od dawna. Pod Bytomiem przez lata intensywnie fedrowano metodą "na zawał", a więc wybierano węgiel i pozostawiano spore puste przestrzenie, które tak naprawdę powinny być wypełniane wodą z piaskiem. I jak podkreśla naukowiec przyzywany przez gazeta.pl ten proces trwał latami, bo w rejonie naszego miasta działo wiele kopalń. A wcześniej eksploatowano tu rudy cynku i ołowiu. "Bytom jest jednym z najbardziej zniszczonych przez eksploatację górniczą miasta - tłumaczy naukowiec.

I dodaje: - Stało się ono w pewnym sensie zakładnikiem swojej dawnej potęgi gospodarczej. Funkcjonowało tu wiele kopalń, które przyczyniły się do jego rozwoju, ale jednocześnie doprowadziły do degradacji tkanki miejskiej. I to nie tylko na obrzeżach czy terenach niezabudowanych, ale również w samym centrum. Żadne miasto w Polsce nie zostało aż tak zniszczone jak Bytom. Wynika to przede wszystkim ze specyfiki tego miejsca. Złoża węgla były zlokalizowane bezpośrednio pod starym miastem, a nie, jak w przypadku innych ośrodków, na obrzeżach.

I choć w tytule dziennikarz portalu straszył zapadaniem, to opierając się na wypowiedziach dra. Solarskiego w tekście stwierdza już tylko o osiadaniu. I znowu oddaje głos naukowcowi: "W kontekście Bytomia mówimy, więc bardziej o osiadaniu. - Zachodzi stosunkowo powoli. W tempie kilku milimetrów do kilku centymetrów rocznie. Choć mogą się też lokalnie pojawić zapadliska, to są one rzadkie i mają charakter punktowy. Sama dynamika osiadania sprawia, że ten proces nie jest aż tak spektakularny ani gwałtowny, ale wciąż może być groźny szczególnie dla konstrukcji budynków".

Szwedzi też tak mają

Nie jesteśmy z tym problemem sami, bo portal opisuje szwedzką Kirunę mającą na swym terenie największą kopalnię rudy żelaza na świecie. Prowadzona  w tym mieście eksploatacja doprowadziła do obniżenia gruntu, co zaczęło zagrażać mieszkańcom i budynkom. Szwedzi postanowili zatem, by miasto przenieść. "Prowadzona tam jest największa akcja relokacyjna na świecie. Tysiące mieszkańców będzie zmuszone porzucić swoje domy, które zostaną wyburzone. W zamian mogą otrzymać odszkodowanie lub przyjąć nieruchomość w innej części miasta. Proces ma się zakończyć w 2035 roku - informuje autor tekstu.

Na tym nie kończy, bo stawia mocne pytanie: "Czy podobny scenariusz grozi Bytomiowi?" Od razu odpowiada mu dr Solarski: "W obecnej sytuacji to raczej bezcelowe. Myślano o tym w pierwszej połowie XX wieku, kiedy perspektywy rozwoju górnictwa pod miastem dopiero się rysowały. W pewien sposób Kiruna może być porównywana do Bytomia. Jednakże skala tych miast jest nieporównywalna. W Kirunie mieszka około 20 tysięcy ludzi, w Bytomiu około 150 tysięcy. Wiec byłoby to nieporównywalnie większe wyzwanie, ale szczęśliwie nie ma takiej potrzeby." Dalej dr Solarski jeszcze raz podkreśla: "Nie wykluczam, że w niektórych częściach Bytomia mogą się jeszcze pojawić osiadania gruntu czy uszkodzenia konstrukcji budynków. Natomiast scenariusz, w którym całe miasto by się zapadło, jest nierealny i bardzo mało prawdopodobny". 

Nierealny, ale możliwy

Cały sążnisty tekst zatem na nic. Nie zapadamy się, tylko osiadamy, jest to zjawisko normalne i zapowiadanych na wstępie przenosin nie będzie. Ale gazecie.pl to kompletnie nie wystarcza, ona wciąż prze ze swoją kasandryczną wizją do przodu. "Bytom chce za wszelką ceną zapobiec takiemu scenariuszowi" - pisze i zaczyna odpytywać rzecznika prasowego Ratusza, Łukasza Respondka który między innymi wyjaśnia, że prowadzone są kontrolne obniżenia się terenu.

Tylko po co, skoro naukowiec już wyjaśnił? I jakiemu scenariuszowi chce Bytom zapobiec? Takiemu, w którym Bytom się nie zapadnie, bo tak wynikałoby z logicznego wczytywania się w test. I - tu już pytanie do naukowca - jak scenariusz może być nierealny i mało prawdopodobny jednocześnie? To przecież wykluczające się sprawy. 

Na kłopotach ze szkodami górniczymi portal nie kończy. Sięga jeszcze po temat zapaści demograficznej, którą niewątpliwie przezywamy. Tylko co jeden wątek z drugim  mają wspólnego? Słyszał ktoś, żeby ludzie wyprowadzali się z Bytomia, bo się boją zapadnięcia terenu? No nie postarał się autor. Można było znaleźć znacznie więcej plag bytomskich. 

Będzie pozew

Bardzo szybko na tekst zareagował prezydent Bytomia Mariusz Wołosz: -  "gazeta.pl słabo się klika?" - pyta w komentarzu zamieszczonym na swym facebookowym profilu? I od razu zapowiada: "Będzie pozew. „Bytom do przeniesienia? Zapadł się o 7 metrów w 10 lat. Niepokojące zjawisko na Śląsku” to typowy clickbaitowy tytuł, który niewiele ma wspólnego z prawdą. Oczywiście nikt nie rozważa przeniesienia miasta, a większe obniżenia terenu mają miejsce tylko w wybranych lokalizacjach Miechowic i Karbia, gdzie jeszcze do niedawna trwała eksploatacja górnicza. I wszyscy bytomianie doskonale znają te miejsca."

Z drugiej strony zdaniem Wołosza paradoksalnie możemy na panikarskim tekście coś ugrać: "Wywołanie tematu szkód górniczych w Bytomiu teraz być może unaoczni kilku kolejnym osobom w państwie, jak ważnym wyzwaniem jest zamknięcie ostatniej kopalni w Bytomiu i wypracowanie mądrego planu na przyszłość. Już w najbliższym tygodniu wezmę udział w zapowiadanym przez premiera Donalda Tuska spotkaniu w Agencji Rozwoju Przemysłu dotyczącym przyszłości terenów po kopalni Bobrek. A red. Eryka Kielaka zapraszam do Bytomia, żeby na własne oczy zobaczył, jak wygląda Miasto Bytom".  

Jak widać sprawa jest rozwojowa, poczekajmy na kolejne odcinki. 

Zapraszam do Bytomia! 

Kuriozalnych tekstów o Bytomiu mieliśmy w ostatnich latach wiele. Ten jest kolejny. Tym razem nie zostaliśmy jednak pokazani jako miasto pełne matek po pijaku zabierających dzieci w wózkach na spacer, nie ma nic o wysokim bezrobociu, wysokiej przestępczości, czy innych patologiach. Ale są nieśmiertelne skody górnicze. Tak wielkie, że Bytom się zapada i trzeba go będzie przenieść, bo Szwedzi tak zrobili. To znaczy pan naukowiec uspokaja, że jednak się nie zapada i nie ma zagrożenia, ale co tam szkodzi postraszyć. Autor tekstu został bytomiologiem. I to wybitnym.

Rozumiem zdenerwowanie prezydenta Mariusza Wołosza i jego zapewne emocjonalną reakcję na tekst. Znowu w Warszawie zrobili nam głupi i czarny PR (czarny nie od węgla, ale od psucia opinii). No bo jak tu osiedlać się w Bytomiu, czy zakładać tu firmę, skoro miasto się zapada i trzeba je będzie przenieść? To już lepiej i bezpieczniej zamieszkać lub założyć firmę w mieście położonym u stóp czynnego wulkanu, nad którego wierzchołkiem już unosi się dym. Na szczęście nie wszyscy czytają portal gazeta.pl i jednak do Bytomia się sprowadzają, widząc w nim swoją przyszłość. 

Zapowiadany przez prezydenta pozew pewnie niewiele da, ale może przy okazji zwrócimy uwagę na siebie, a dokładniej na nasze wciąż nierozwiązane, a w dużej mierze spowodowane przez władze centralne pogórnicze problemy, co sam Mariusz Wołosz zakłada. A Eryka Kielaka do Bytomia bym nie zapraszał. Po co? Z poziomu, przepraszam - z wysokości - Warszawy wie o Bytomiu wszystko najlepiej, nie musi tu specjalnie przybywać. Zresztą kto go ubezpieczy na wypadek zapadnięcia się?  

A wszystkich zachęcam: odwiedzajcie Bytom, osiedlajcie się tu, tutaj lokujcie swoje firmy. Nie ma lepszego miasta. 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%