- Nie przyjechałem tu dla swojej przyjemności. Nie mogę patrzeć, jak ktoś zarzyna miasto, w którym żyją moi mieszkańcy - takie dramatyczne słowa padły z ust prezydenta Bytomia Mariusza Wołosza, który brał udział w posiedzeniu sejmowej komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej. Wołoszowi nie pozwolono dokończyć ważnej wypowiedzi, co go mocno wzburzyło.
Przed tygodniem pisaliśmy o apelu, jaki zebrani na sesji bytomscy radni jednomyślnie uchwalili i skierowali do premiera Donalda Tuska oraz ministra finansów i gospodarki Andrzeja Domańskiego. Był on skutkiem informacji, jaka wcześniej wpłynęła do naszego Ratusza z tego właśnie resortu. Informacji bardzo złej dla naszego miasta. Domański poinformował, że wedle wyliczeń ministerstwa w przyszłym roku mielibyśmy dostać z Warszawy w ramach udziału w podatkach o 2,5 mln zł mniej, niż w tym roku. Wydaje się niewiele przy bytomskim budżecie przekraczającym miliard złotych, ale wedle miejskich służb finansowych w efekcie de facto na koniec roku 2026 mielibyśmy do wydania aż ponad 18 mln. A to już bardzo duża kwota.
Zresztą władze nie mają najmniejszych wątpliwości: to byłaby katastrofa. Prezydent Wołosz już podczas wspomnianej sesji rady Miejskiej podkreślał, że taki spadek dochodów mocno utrudni, a może nawet uniemożliwi skonstruowanie przyszłorocznego budżetu. Jego zdaniem wyliczenia ministerstwa finansów i gospodarki nijak się mają do rzeczywistych kosztów ponoszonych przez samorząd. Z kolei dokonywane w centrali kalkulacje oparte są o nieweryfikowane w żaden sposób dane m.in. przeliczeniową liczbę ludności.
Wyłączyli mikrofon
Jak też podkreślano Bytom byłby jednym czterech miast na prawach powiatu, które zgodnie z wyliczeniami rządu otrzymałoby mniej środków, niż w roku 2025. - Nie może być tak, że do Warszawy trafi 1,6 mld zł więcej kosztem takich miast, jak Bytom, Jastrzębie-Zdrój, Elbląg czy Włocławek.
Apel wysłano, a w minioną środę do stolicy osobiście wybrali się prezydent Wołosz, jego zastępca Michał Bieda oraz skarbnik miasta Ewa Tomczak. Wszyscy brali udział w obradach wspomnianej komisji, która zajmowała się zmianami w ustawie o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Przedstawiciele naszego miasta koniecznie chcieli zabrać głos w debacie i przedstawić swoje stanowisko, a przede wszystkim zwrócić uwagę posłów na problem Bytomia i jemu podobnych ośrodków.
Zgodnie z procedurami prezydent Wołosz został zgłoszony jako uczestnik debaty. Dostał na wypowiedź trzy minuty, ale nie pozwolono mu jej dokończyć, co wypaczyło sens tejże wypowiedzi. W pewnym momencie prowadzący komisję bezceremonialnie wyłączył prezydentowi mikrofon. Ta sytuacja krańcowo go wzburzyła. Nie kryjąc frustracji i ogromnego zdenerwowania w emocjonalny sposób Wołosz zwrócił się o do członków komisji. Zarzucił im, iż zlekceważyli i pominęli go. - Czy pani myśli, że ja przyjechałem tu we własnym interesie? - retorycznie pytał jedną z posłanek.
Zarzynają nasze miasto
Żalił się też: - Ktoś mnie to zaprasza i mówi, że mnie wysłucha, a potem okazuje się, że jestem zbędny. Prosiłem o spotkanie znacznie wcześniej, ale mnie nie słuchano. Wiele razy wysyłałem w naszej sprawie pisma do premiera i ministra, ale to nic nie dało. W końcu maksymalnie zdenerwowany Wołosz stwierdził bardzo górnolotnie: - Nie przyjechałem tu dla przyjemności, nie mogę patrzeć jak ktoś zarzyna miasto, w którym żyją moi mieszkańcy.
Wielkie słowa nic nie dały. Komisja zakończyła obrady, a troje bytomskich reprezentantów jak niepysznych wróciło do domu. Kilka godzin później Wołosz na swoim profilu facebookowym podając konkretne liczby i dane napisał to, co zapewne chciał powiedzieć w trakcie posiedzenia komisji. Pisał między innymi tak: "Z Bytomia do Warszawy jest blisko 300 km, a do Krakowa niemal 100 km. Mieszkańców dzieli jednak coś więcej niż odległość. Zgodnie z rządowymi wyliczeniami przyszłorocznych dochodów zawartych w nowelizacji ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, średnie dochody na mieszkańca miałyby wynieść w Bytomiu 5 222 zł, podczas gdy w Warszawie i Krakowie to odpowiednio: 10 025 zł i 7 707 zł na osobę".
Bytomianie nie są gorsi od warszawiaków
Prezydent przypomniał też, ile już wcześniej nasz samorząd stracił: "Z powodu reform poprzedniego rządu nasze miasto w latach 2019-2023 straciło blisko 157 mln zł. Od tego czasu niestety niewiele się zmieniło – nowelizacja ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego jest niezwykle krzywdząca dla naszego miasta oraz dla innych miast takich, jak: Krynica Morska, Włocławek, Jastrzębie-Zdrój czy Elbląg. Nie zgadzamy się na to. Mieszkańcy Bytomia nie są gorsi od mieszkańców bogatych miast, które mają otrzymać gigantycznie więcej środków w przyszłym roku. Warszawa – 1,6 mld zł więcej, Kraków – ponad 600 mln zł, a Wrocław – ponad 550 mln zł więcej. A Bytom? 2,5 mln zł mniej. U nas utrzymanie szkoły, nauczyciela, pracownika, lekarza, kilometra drogi czy wykwalifikowanego urzędnika nie kosztuje mniej. To rażąca niesprawiedliwość"
Wołosz wskazuje przyczyny tego stanu rzeczy: "Zdecydował bezduszny algorytm, więc apelujemy o pilną korektę, aby wyrównać szanse naszego miasta i mieszkańców.Zawsze będę upominał się o Bytom – niezależnie od tego, kto sprawuje władzę w Polsce. Dlatego dziś w Sejmie podczas posiedzenia Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej oraz Komisji Finansów Publicznych apelowałem o pieniądze, które należą się naszemu miastu. Miastu, które przez dziesięciolecia budowało gospodarkę Polski".
Komentatorzy popierają
Niezwykłe wystąpienie prezydenta naszego miasta odbiło się szerokim echem w mediach. Pokazywano je w telewizjach, na FB ukazało się wiele krótkich filmów z obrad komisji, a dokładnie z momentu, kiedy Wołosz wygłasza swoje pełne emocji słowa. Komentatorów problemy Bytomia obchodzą mniej, przypominają oni przede wszystkim, że Mariusz Wołosz zdobył władzę jako kandydat Koalicji Obywatelskiej, której rząd teraz nas krzywdzi.
Gorąco też komentowano facebookowy wpis Mariusza Wołosza. Jedni mu gratulowali odwagi w staraniach o sprawy mieszkańców, inni wspierali i przypominali poruszony także przez prezydenta wątek dotycząc tego, że w czasach PRL Bytom i jego kopalnie zasilały budżet państwa, a miasto cierpiało wskutek szkód górniczych.
Co będzie dalej? Sprawa jest w toku. A jeśli postulaty naszych władz nie zostaną uwzględnione, to finansowe problemy Bytomia naprawdę mogą być duże.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz