Zamknij

Bytomianie zjechali do Recklinghausen

09:43, 16.09.2019
Skomentuj

Kolejna, 35. już edycja tego wydarzenia miała miejsce 7 i 8 września, a niżej podpisany jako przedstawiciel „Życia Bytomskiego” brał w nim udział. Recklinghausen, miasto partnerskie Bytomia nieprzypadkowo jest jego gospodarzem. To właśnie tam już od lat pięćdziesiątych minionego wielu emigrowali bytomianie. W mieście było kilka kopalń chętnie przyjmujących wykwalifikowanych i doświadczonych pracowników z Polski. Najwięcej przybyło ich tam w latach osiemdziesiątych. Lekko licząc grupa ta liczyła kilkanaście tysięcy osób. Początkowo przesiedleńcami opiekował się Alojzy Horak, potem honorowy obywatel Bytomia Johanes Gayda, a także Ruth Skaletz.    

Wiele spośród tych osób pojawia się na Beuthener Heimattreffen regularnie, nie bacząc na podeszły wiek. Godajom po naszymu albo po polsku. Po niemiecku rzadziej. Tak samo jak dołączający do nich bytomianie żyjących w innych częściach Niemiec. Bywa, że chcąc wziąć udział w spotkaniu pokonują kilkaset kilometrów. - Nigdy nie było to dla nas problemem, zjazdu bytomian nie przepuścimy choćby nie wiem co – mówili mi ludzie, którzy do Recklinghausen przybyli spod Monachium. - Musimy się spotkać, powspominać jak się żyło w Bytomiu, fedrowało pod ziemią na Szombierkach, Bobrku, czy Rozbarku. Te imprezy to takie nasze ładowanie akumulatorów. Tęsknimy za Bytomiem, czasem to aż boli. Ale jak pogadamy z innymi bytomianami, to od razu robi się lżej na sercu. Takich wyznań usłyszałem w ciągu tych dwóch dni mnóstwo. A potem musiałem opowiadać ze szczegółami co słychać w Bytomiu, co się tam zmieniło, jak teraz wygląda ta i ta ulica. - Nie byliśmy w Bytomiu od wielu lat, bo zdrowie już nie pozwala, ale ciągle się interesujemy tym, to tam się dzieje – słyszałem zapewnienia. 

Na uczestników zjazdu czekała przystrojona Vestlandhalle. Bytomianie zasiedli przy długich stołach, raczyli się piwem, a także śląskimi kołocami i wusztami. Nie zajmowali przypadkowych miejsc. Halę podzielono na sektory dla mieszkańców poszczególnych dzielnic naszego miasta, a także miejscowości okolicznych. Najważniejsze były rzecz jasna rozmowy i wspomnienia, ale przygotowano też program artystyczny. Śpiewał specjalnie przybyły Chorus Sancti Gregorius z Szombierek (jego członkowie wystąpili w śląskich strojach), występował solista Opery Śląskiej Juliusz Ursyn Niemcewicz, prezentował się zespół Piccolo, grała orkiestra górnicza, śpiewał chór górników. Te dwie ostatnie grupy tworzą bytomianie żyjący w Niemczech. Mają swoją renomę, a śpiewają i grają pięknie. I przede wszystkim bardzo wzruszająco. Tradycyjnie też zjazd filmował mieszkający od 30 lat w Recklinghausem Karl Heinz Kordon. To szombierczanin, długoletni pracownik kopalni i były bytomski radny.  Gości z Bytomia serdecznie przyjmowali mieszkający w Recklinghausen od 30 lat Reginald Chese i jego żona Gabriela. To też bytomianie. Jego wiele osób pamięta jako szefa WOPR, nauczyciela Budowlanki i pracownika firm budowlanych.

W zjeździe bytomian uczestniczyła oficjalna delegacja naszych władz. Współtworzyli ją prezydent Mariusz Wołosz, jego zastępca Adam Fras oraz przewodniczący Rady Miejskiej Mariusz Janas. Cała ta trójka oraz przedstawiciele bytomskiej mniejszości niemieckiej zostali przyjęci w Ratuszu przez włodarzy Recklinghausen, a więc burmistrza Christopfa Tesche i jego zastępcę Georga Möllersa. Prezydent Wołosz w swym przemówieniu sporo mówił o przyjaźni łączącej obydwa miasta. Podkreślał rolę zespołowego współdziałania wielu osób, dzięki którym udało się przełamać schematy i uprzedzenia, by nawiązać partnerstwo. - Nasza współpraca ma już swoją bogatą historię, ale wciąż wiążę olbrzymie nadzieje na jej dalszy rozwój. Stale powinniśmy mieć na uwadze jak nadać jej nową dynamikę, treść i jakość - mówił Wołosz.  W podobnym tonie wypowiadał się burmistrz Tesche. Bytomska delegacja wzięła udział w koncercie symfonicznym i odwiedziła grób Johanessa Gaydy. 

Ważnym wydarzeniem spotkania była też msza święta odprawiona w kościele św. Paula.  Koncelebrował ją urodzony w roku 1941 w Bytomiu biskup pomocniczy Hamburga  Hans-Jochen Jaschke. W kazaniu wspominał on rodzinne miasto i mówił o tym, co łączy Ślązaków, Polaków i Niemców.    

 

(Edytor)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

LolLol

0 0

o jezu, co to za dwa gebole? Widac ze to nie Bytomiacy, zlodzieje?

17:45, 26.09.2019
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%