Kiedy zbierałem materiały do albumiku poświęconego honorowym obywatelom Bytomia, odwiedzałem często zabytkowy cmentarz żydowski (tzw. nowy), położony w kwartale między ulicami Żeromskiego, Piekarską i Prusa. Założony w 1866 roku, został w 2011 r. wpisany do rejestru zabytków nieruchomych województwa śląskiego. Wiedziałem, że znajduje się tam grób dra Maxa Kopfsteina (1856-1924), przez 35 lat głównego rabina (Oberrabiner) Bytomia, autora historii bytomskiej gminy żydowskiej (1891), a także miejsce spoczynku ostatniego prezesa Kongregacji Wyznania Mojżeszowego w Bytomiu – Mosesa Akselrada.
W głównej alei cmentarza odkryłem dwa interesujące mnie groby: Josefa Richtera i dra Moritza Mannheimera. Josef Richter (1802-1893), rodowity bytomianin, był kupcem, nieprzerwanie przez 53 lata pełnił funkcję radnego miejskiego, niemal pół wieku należał do zarządu bytomskiej gminy żydowskiej. Był pierwszym w dziejach naszego miasta honorowym obywatelem, godność tę nadano mu 9 stycznia 1885 r. z okazji jubileuszu pięćdziesięciolecia zasiadania w radzie miejskiej. Dr Moritz Mannheimer (1831-1911), również rodowity bytomianin, został trzecim honorowym obywatelem Bytomia (12 grudnia 1893), z okazji srebrnego jubileuszu przewodniczenia radzie miasta. Dodajmy, że radnym miejskim był nieprzerwanie przez 40 lat, w tym 37 lat jako jej przewodniczący. Był jednym z najbogatszych mieszkańców Bytomia, doktorem medycyny, właścicielem kilku kopalń, znanym z niezwykle hojnej działalności charytatywnej.
Napisałem, że chodzi o nowy cmentarz. Stary cmentarz, usytuowany przy obecnej ulicy Piastów Bytomskich, został zlikwidowany, a z uratowanych macew stworzono na nowym cmentarzu Ścianę Pamięci (dzieło architekta Marka Miodońskiego i rzeźbiarza Stanisława Pietrusy). Obok znajdujemy pomnik ku czci Żydów holenderskich, ofiar pracy przymusowej na Śląsku w okresie II wojny światowej.
W mieście tym (obecnie w obwodzie lwowskim) przyszli na świat m.in. aktor Jan Kociniak, pisarze Kornel Makuszyński i Julian Stryjkowski, a także lekarz-internista Adam Borowicz, zamieszkały po wojnie w Bytomiu.
Cała rodzina dra Józefa Grossfelda stała się ofiarą holocaustu, jedynie on ocalał, niemal cudem. Po osiedleniu w Bytomiu pracował przez kilka dziesięcioleci jako lekarz-stomatolog, zarówno w przychodni kopalni Rozbark jak i w swoim mieszkaniu przy ul. Karola Miarki. Był niemal synonimem dentysty: pamiętam z czasów młodości – kiedy mówiono lekarz-dentysta myślano właśnie o doktorze Grossfeldzie. Wyraził to najlepiej jeden z przemawiających nad grobem błogosławionej pamięci Doktora: leczył zęby mojego dziadka, mojego ojca i moje. Był powszechnie szanowany, znany z dobroci, delikatności i wielkiej skromności. Odszedł jeszcze jeden z legendarnych niemal mieszkańców naszego miasta.
Komentarze