Ratownictwo to sposób na życie

​Rozmowa z Adamem Moskwą, prezesem Oddziału Miejskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Bytomiu

  • Wydanie: ZB_14_25
  • Data:

– Historycy powołują się na pierwsze wzmianki o ratownictwie wodnym w Polsce z początku XVII wieku. Jednak nie sięgajmy tak daleko. Jego zinstytucjonalizowanie po drugiej wojnie światowej rozpoczęło się od Referatu Ratownictwa utworzonego w 1947 roku przy reaktywowanym Polskim Związku Pływackim. Ale dopiero w kwietniu 1962 roku powstało w Polsce Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.  

– W Bytomiu Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe założone zostało oficjalnie 40 lat temu. Chociaż faktycznie zaczęło działać kilka lat wcześniej. Jednym z założycieli był Stanisław Lempart, wówczas pozostający w strukturach organizacyjnych krajowego WOPR. Po zarządzeniu przewodniczącego Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu z 11 kwietnia 1962 powołującego WOPR, zaczęły powstawać oddziały w poszczególnych województwach. Od początku problemem Bytomia był brak własnego otwartego akwenu, zdatnego do pływania, dopuszczonego jako kąpielisko zorganizowane lub prowizoryczne. Ratownictwo w naszym mieście związane było z wieloma istniejącymi niegdyś basenami odkrytymi i zakrytymi. Szkoląc młodzież, mogliśmy dzięki uprzejmości prezesa tarnogórskiego WOPR Krystiana Niejodka korzystać także z bazy na Zalewie Nakło-Chechło. To fenomen, że mimo braku własnego zbiornika, zawsze mieliśmy jedną z najlepiej w Polsce wyszkolonych kadr ratowniczych. Pod okiem tak znakomitych instruktorów, jak Marek Moździerz, Leszek Friedrich czy Adam Jabłoński, zdolna młodzież szybko zgłębia tajniki ratownictwa wodnego, nabiera umiejętności korzystania z łodzi i sprzętu ratowniczego używanego na wodach otwartych. Wygrywa rywalizację z ratownikami szkolącymi się w zdecydowanie lepszych warunkach. 

Czy większość bytomskich ratowników wywodzi się z klubowych sekcji pływackich i piłki wodnej?

– Nie ma reguły. Połowa ratowników korzeniami sięga obu tych dyscyplin. Resztę stanowią amatorzy, lepiej pływający od przeciętnego człowieka i chętni rozwijania zainteresowań w kierunku ratownictwa wodnego. W wieku 13 lat można stanąć do egzaminu na stopień młodszego ratownika. Ukończenie 16 lat umożliwia staranie o stopień ratownika WOPR. Wchodząc w dojrzałość, zdobywa się patent sternika motorowodnego, żeglarza jachtowego, płetwonurka, instruktora pływania. Do tego dochodzi szkolenie z kwalifikowanej pierwszej pomocy, kończące się egzaminem państwowym. Po zdobyciu wszystkich tych uprawnień otrzymuje się stopień zawodowego ratownika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, któremu podlega krajowy WOPR.

– Ilu członków liczy bytomski WOPR?

– Zrzesza około 150 osób. Mniej więcej połowę stanowią ratownicy zawodowi. To bardzo dużo. Co roku dołącza do nas kolejnych 30, 40. Przez 40 lat przez bytomski WOPR przewinęło się prawie 2000 osób. Na historię oddziału składają się dziesiątki czy setki uratowanych ludzi. Teraźniejszość tworzą doświadczeni instruktorzy oraz młodzież dopiero po kursie. Najstarszym członkiem bytomskiego WOPR jest Jan Pańczyk. Natomiast najstarszym czynnym ratownikiem pozostaje sześćdziesięciokilkuletni Marek Moździerz. 

– Gdzie wykorzystujecie swoje umiejętności?

– W bytomskich i okolicznych kąpieliskach. Na otwartych zbiornikach w całej Polsce: nad jeziorami, rzekami i Bałtykiem. Mówi się, że w letnim sezonie na Pomorzu 35 procent ratowników jest ze śląskiego WOPR-u. Z tego wynika, że spośród dziesięciu ratowników widzianych na plażach nad Bałtykiem, trzech, czterech przyjechało ze Śląska. Można ich spotkać także daleko za granicą. Sam pracowałem w Portugalii, Anglii i Francji. Nasi ratownicy znajdowali zatrudnienie w Stanach Zjednoczonych, na plażach Florydy. Spora część to tak zwani ratownicy „kolonijni”. Biura podróży czy firmy, które jeszcze nie zaczęły ciąć funduszy, angażują ratowników na wyjazdy wczasowe lub kolonijne, również nad ciepłe morze: do Chorwacji, Grecji, Hiszpanii, Włoch, Cypru, Tunezji, Egiptu. 

– Czy jest to intratne zajęcie?

– W sezonie, za granicą, tak. Natomiast w Polsce powyżej średniej krajowej dla ratowników można zarobić w niektórych aquaparkach i w innych największych obiektach wodnych. Na miejskich basenach, typu naszego OSiR-owskiego, wynagrodzenie waha się między 1400 zł a 2000 zł, a na basenach odkrytych w sezonie letnim nawet do 3000 zł netto.

– Gdzie znajdują się biura bytomskiego Oddziału Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego?   

– Od 15 lat siedziba naszego WOPR mieści się przy ul. Powstańców Warszawskich 30/11. Tam mamy bazę sprzętową i szkoleniową. Prowadzimy wykłady. Zajmujemy się nie tylko działalnością stricte statutową. Trzeba pamiętać, że WOPR to ochotnicza formacja, wynikająca z zamiłowania. Dlatego ratownicy co czwartek spotykają się w biurze, żeby pogadać. W WOPR rodzą się trwałe przyjaźnie. Kojarzą małżeńskie pary. Od  30 lat, również w czwartek, podczas tak zwanych WOPR-owskich godzin od 20 do 22 w Krytej Pływalni przy Parkowej 1, kilkudziesięciu ratowników pływa, relaksuje się, szkoli, wymienia doświadczenia... 

– ... i przygotowuje się do takich wyścigów, jak związane z 760-leciem Bytomia X Jubileuszowe Zawody Ratownicze o Puchar Instruktora WOPR Marka Moździerza z okazji 40-lecia powstania Oddziału WOPR.

– Każdy ratownik, któremu nie wystarcza być wolontariuszem, chętny do zawodowego wykorzystania swoich umiejętności, podlega stałej weryfikacji. Także na zawodach. Nie ma mowy o tym, żeby komuś brzuch rósł. Restrykcyjnie podchodzimy do kondycji i poszerzania umiejętności. Ratownicy zawodowi podlegają wojewódzkiej weryfikacji. Po ukończeniu podstawowego kursu trzeba przepracować 100 godzin na rzecz swojej jednostki WOPR. Poza tym każdy ratownik, bez względu na posiadany stopień jest zobowiązany przepracować rocznie 20 godzin społecznie, w formie prelekcji w szkole, społecznej pomocy kolegom na basenie czy innego wsparcia działalność WOPR. 

– Od jak dawna należy pan do WOPR?

– Od 1995 roku. Prezesem zostałem w 2004.

– Kto wraz z panem współtworzy zarząd oddziału?

– W skład zarządu wchodzą: prezes Adam Moskwa, wiceprezes Zbigniew Pinda oraz członkowie – Rafał Striczek, Ewelina Kot, Mateusz Wąsicki, Rafał Iwan i Adam Jabłoński. Kierujemy oddziałem w ramach funduszy ze składek członkowskich, wsparcia dobrych ludzi i zysku z kursów. Za posiadane  środki opłacamy biuro i media, kupujemy sprzęt ratowniczy, organizujemy imprezy. Jesteśmy samowystarczalni. Za darmo mamy tylko czwartkowe godziny w krytym basenie.

– Zapewne z grona ratowników wodnych wywodzi się wielu funkcjonariuszy służb mundurowych. 

– Szacujemy, że przed paru laty 25 procent składu Państwowej Straży Pożarnej wywodziło się z WOPR. Ratownicy wodni zainteresowani kontynuowaniem kariery w strukturach zawodowych pomocy ludziom, z wykorzystaniem dotychczasowych umiejętności, wstąpili do strażackiej grupy ratownictwa wodno-nurkowego. Nie brakuje ratowników wodnych w Pogotowiu Ratunkowym i w Straży Miejskiej oraz w specjalistycznych jednostkach wojskowych. Wielu pracuje w policji, część z nich w policyjnych patrolach wodnych. Kilku WOPR-owców z Bytomia znalazło miejsce w Morskiej Służbie Poszukiwania i Ratownictwa. Niektórzy stawiają sobie jeszcze wyższe cele. Nasza koleżanka Karolina Bugajewska, uczestniczka Gdynia Marathon, walczy o pływackie stypendium na amerykańskiej uczelni. 

– Przeciętnemu wczasowiczowi ratownik kojarzy się z dobrze zbudowanym, opalonym facetem, do którego lgną piękne dziewczyny.

– Ratownictwo wodne to hobby, pasja. Jedni zbierają znaczki lub widokówki, starą broń, kolekcjonują obrazy, inni zajmują się ratownictwem wodnym. Również dla mnie jest sposobem na życie. Stale jeżdżę na sympozja i szkolenia. Zdobytą wiedzę przekazuję naszym ratownikom lub uczniom podczas pogadanek w szkołach. Sam przeszkoliłem z zasad pierwszej pomocy prawie 2000 dzieci. Marek Moździerz wychował setki następców i przeszkolił tysiące dzieci i młodzieży. Nie tylko pilnujemy bezpieczeństwa kąpiących. Bezpłatnie szkolimy policjantów i strażników miejskich. Zimą i latem prowadzimy z nimi wspólne patrole. Chociaż Bytom nie posiada z prawdziwego zdarzenia akwenu do rekreacji, jednak nie brakuje w mieście i w okolicy zbiorników z wodą odpływową z kopalni. Bardzo niebezpiecznych, bo prawdę mówiąc nikt w pełni nie zinwentaryzował, co znajduje się pod wodą, jaki jest ich stan bakteriologiczny. Śląski WOPR jest prekursorem w Europie technik ratownictwa lodowego i na wodach szybko płynących. Bytomscy ratownicy okazali się jedynymi w świecie, którzy próbowali przepłynąć wpław jezioro Bajkał. Próba odbyła się w 2008 roku. Nie w pełni się udała, ale i tak nasza sztafeta pokonała 330 km.

Ocena: 4,00
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

  • Ratownik Wodny
    a skad wywodza sie zarzady wopru ?
    z ukladu komunistycznego w tych zarzadach zasiadaja dziady z tytulem instruktorskim ktorzy plywac nie potrafia jedynie co dobrego by im wyszko to przebranie sie za mikolaja na 6 grudnia

Partnerzy