Spotkanie z lubinianami też było odrabianiem zaległości. Bytomianie żywiołowo dopingowani przez ponad tysiąc kibiców wyszli na boisko mocno zdeterminowani i nastawieni na wygraną. Między innymi dlatego już po 9 minutach prowadzili 1:0. Na listę strzelców wpisał się Konrad Andrzejczak.
Po niespełna pół godzinie gry było już 2:0. Tym razem bramkarza gości uderzeniem głową pokonał Kamil Wojtyra. Piłkarz ten spisuje się doskonale, to już jego siódme trafienie w tym sezonie. Prowadzący gospodarze w następnych minutach mieli jeszcze kilka okazji, ale to ich rywale tuż przed przerwą zdobyli kontaktową bramkę.
W drugiej odsłonie Polonia ponownie rzuciła się do ataku. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Andrzejczak znowu trafił i zrobiło się 3:1 dla niebiesko-czerwonych. Zagłębie mimo wszystko nie odpuszczało. Po jednej z akcji wywalczyło rzut karny, a ten zamieniło na bramkę. Znowu zrobiło się zatem nerwowo, bo przewaga zmalała. Ale środa była dniem Polonii. Kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego Tomasz Gajda bardzo ładnym, precyzyjnym strzałem z około 20 metrów rozwiał wszelkie wątpliwości. 4:2 dla podopiecznych trenera Łukasza Tomczyka i siódme zwycięstwo z rzędu.
Tak więc choć bytomianie mają w zanadrzu wciąż mecz zaległy - ze Skrą Częstochowa, to pewnie i wygodnie rozsiedli się w fotelu lidera. Nic w tym dziwnego: grają efektownie, strzelają dużo goli i biją kolejnych rywali. W najbliższą sobotę w samo południe nasi podejmują kolejne rezerwy - tym razem ŁKS Łódź. Cel jest jeden: przedłużenie wspaniałej serii i utrzymanie pierwszego miejsca.
Komentarze