Zamknij

Wyrok za morderstwo odsiadywała z psem

15:59, 30.10.2023
Skomentuj

Zanim w życiu Sabiny Stopik pojawiła się Rishka, bytomianka miała poważne konflikty z prawem. Po raz pierwszy do więzienia trafiła za pobicie swojego szwagra, który na co dzień był policjantem. Z zakładu karnego została warunkowo zwolniona w 2007 roku. Wolnością jednak długo się nie nacieszyła.

- Po opuszczeniu więzienia odwiedziłam mojego kolegę Krzysia. Do jego mieszkania co chwilę ktoś wchodził i wychodził. Wypalili mu wszystkie papierosy i Krzysiek poprosił mnie, żebym kupiła te papierosy i zostawiła mu kilka. Poszłam do sklepu nocnego. Nie było mnie góra 20 minut. Krzysio w tym czasie leżał w łóżku i oglądał telewizor. Jak wróciłam do mieszkania światło było zgaszone, a on miał twarz przykrytą kołdrą. Odsłoniłam tę kołdrę, mówiąc do niego "masz te papierosy" i zobaczyłam, że on miał wbity nóż w klatkę piersiową - wspomina Sabina Stopik.

Proces poszlakowy

Bytomianka, jak mówi, niczego nie dotykała. Próbowała wezwać pomoc. Nie miała telefonu, dlatego zaalarmowała sąsiadów, którzy zadzwonili pod numer 112. Na miejscu oprócz ratowników medycznych pojawili się też policjanci. Kolega Sabiny nie żył. 

- Policjanci mnie zgarnęli. Wypytywali kto i o której godzinie w tym mieszkaniu był. Pytali o imiona i nazwiska. Pytali też o to kto kiedy wchodził i wychodził. Jakbym miała być zegarmistrzem świata. Przecież to byli jego koledzy. Wchodzili i wychodzili - opowiada Sabina.

Potem wszystko toczyło się, jak wspomina bytomianka bardzo szybko. Postawiono jej zarzuty i stanęła przed sądem. W poszlakowym procesie skazano ją na 15 lat więzienia. - Nie było motywu, nie było dowodów takich, jak odciski palców. Nie zrobiłam tego. Sędzia stwierdził tylko "a od kiedy morderca chodzi bez rękawiczek?" - opowiada ze łzami w oczach skazana mieszkanka Bytomia.

Próby samobójcze

Z wyrokiem Sabina Stopik nie potrafiła się pogodzić. Za kratkami kilkukrotnie targnęła się na swoje życie. Jednej z prób samobójczych omal nie przepłaciła życiem. - Podczas odsiadki zmarła moja siostra, brat i szwagier. Pomyślałam po co tu żyć i dla kogo? Dla państwa? Jak ja nic nie zrobiłam? W Wigilię zażyłam dużo tabletek i podcięłam sobie żyły. Trafiłam do szpitala w Sosnowcu. Przez trzy dni mnie na tym świecie nie było. Uratowali mnie i ze szpitala trafiałam na miesiąc do zakładu psychiatrycznego w Łodzi. Dalej nie umiałam się pogodzić z tym, że nic nie zrobiłam, a tyle lat życia mam spędzić w zamknięciu - mówi z płaczem Sabina.

Bytomianka na pytanie terapeutów i dyrektorki zakładu karnego "co mogłoby jej pomóc" odpowiedział "pies". Wyrażono zgodę, na przepustkę Sabiny, pod nadzorem strażników, do przytuliska dla zwierząt. Nie było to nic nadzwyczajnego, ponieważ w polskim więziennictwie odbywają się zajęcia dogoterapii dla osadzonych.

- Wychowawcy i terapeuci realizują w jednostkach penitencjarnych szeroki wachlarz programów resocjalizacyjnych i terapeutycznych. Niektóre programy realizowane są z elementami animaloterapii. Zajęcia organizowane z udziałem zwierząt mają bowiem zarówno charakter edukacyjny jak i terapeutyczny. Wspomagają również inne formy prowadzonych oddziaływań na osadzonych - wylicza ppłk Arleta Pęconek, z-ca rzecznika prasowego Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.

Rishka w więzieniu

Przez jakiś czas osadzona w więzieniu bytomianka dostawała przepustki do przytuliska, gdzie opiekowała się psami i sprzątała ich kojce. Psi terapeuta poinformował zakład karny, że Sabinie może pomóc tylko pies. Skierował też pismo do Ministerstwa Sprawiedliwości, wnioskując o to, aby pojawił się on w lublinieckim więzieniu. Decyzja była pozytywna, pod warunkiem, że w zakładzie karnym nie może być owczarek niemiecki, czyli pies, który towarzyszy na służbie strażnikom. Zgodę na sprowadzenie zwierzęcia wyrazili też dyrekcja więzienia, sąd oraz sanepid.

W 2015 roku z pieniędzy publicznych sfinansowano zakup rocznej suki owczarka środkowoazjatyckiego oraz kojca o wymiarach 4x2 m, który postawiono przy spacerniaku. - Osadzona miała kontakt z psem w ramach prowadzonego programu resocjalizacyjnego z zakresu dogoterapii. Zwierzę przebywało w kojcu na terenie jednostki, natomiast w wyznaczonym w harmonogramie czasie osadzona miała kontakt z nim w celi i na oddziale mieszkalnym w ramach ww. programu - dodaje ppłk Pęconek.

Początki, jak wspomina Sabina Stopik nie były jednak łatwe. - Najgorsze były pierwsze noce. Rishka była zamknięta w kojcu, a ja w celi. Ona bardzo cierpiała, bo wcześniej żyła w stadzie innych psów i przy opiekunie, a tu taki szok. Później było już łatwiej - wspomina osadzona.

Uratowała i zmieniła jej życie

Sabina z Rishką spędziła za kratkami w sumie 7 lat. Dzięki pojawieniu się u boku osadzonej psa-terapeuty odeszły myśli samobójcze. Rishka nie tylko sprawiła, że życie znów miało dla mieszkanki Bytomia sens, ale też zmobilizowała ją też do zapisania się na kursy przewodnika psa terapeuty. Efekt? Sabina uzyskała aż cztery certyfikaty w tej profesji. 

- Pobudka o 5.30 pobudka, o 6. apel, o 7. śniadanie i o 8.30 szłam już do psa. Zabierałam ją z kojca na mały spacerniak. A później była terapia. Były też przepustki. W ramach dogoterapii, wychodziłam z nią pod eskortą strażników do ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych, czy do domu kombatanta - wylicza skazana bytomianka.

Pies-terapeuta zmienił diametralnie życie osadzonej. Zakład karny opuściły obydwie w zeszłym roku. - Na początku jej coś nie pasowało w domu. Czegoś szukała. Jak widziała samochód to chciała do niego wsiąść i jechać. Na podwórku musiała wszystko wywąchać i obsikać. Ale po kilku dniach się przestawiła. Naprawdę wiele jej zawdzięczam. Ona oddała swoją wolność dla mnie i uratowała mi życie. Po tej odsiadce czuję tylko żal, że tak niesprawiedliwie zostałam potraktowana przez prawo, za którym tak naprawdę stoją ludzie - kończy ze smutkiem Sabina.

Brak przepisów dla psów

Po swoich więziennych doświadczeniach bytomianka uważa, że obecność psów powinna być powszechna nie tylko w więzieniach, ale również w zakładach poprawczych i w domach dziecka. Tym bardziej, że taka forma terapii sprawdziła się już wielokrotnie.

- Dogoterapia, jako nowatorska forma oddziaływań penitencjarnych w Polsce, po raz pierwszy zastosowana została w Areszcie Śledczym w Hajnówce. Skuteczność oddziaływań, a także korzyści społeczne płynące z tej formy pracy z osadzonymi, zaowocowały włączeniem dogoterapii w struktury Norweskiego Mechanizmu Finansowego realizowanego przez polskie więziennictwo - informuje ppłk Arleta Pęconek.

Niezależnie od tego, w kodeksie karnym oraz w pozostałych aktach prawnych regulujących odbywanie kary pozbawienia wolności brak jest regulacji dotyczących odbywania tej kary ze zwierzętami. Rishka i jej pani, jednak w pewien sposób ten brak regulacji jakoś obeszły.

(Marcin Pawlenka)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Pani pieska Soni (zaPani pieska Soni (za

0 0

I pięknie! Z beznadziejnej sytuacji udało się jednak wszystko to przekuć w coś dobrego. Super Pani Sabino i Rishko - dobry pies <3

17:48, 03.11.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%