Zamknij

Śląski plac pełen smutku, śląski plac pełen zabawy (Galeria)

08:23, 14.07.2024
Skomentuj

W piątek kilkadziesiąt osób zebrało się w pałacu, by wysłuchać bardzo ciekawej i poruszającej debaty historycznej "Wokół Tragedii Górnośląskiej". Wzięli w niej udział cenieni, mający spory dorobek naukowy historycy i bez wątpienia najwięksi znawcy poruszanego zagadnienia: dr Sebastian Rosenbaum z Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach oraz dr Dariusz Węgrzyn ze Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach. Całość prowadziła znana z programu "Dej pozór. Szoł Tok Izoldy Czmok dziennikarka telewizyjna, Izolda Czmok-Nowak.

Historycy niezwykle barwnie, przejmująco i przede wszystkim nie w sposób stricte naukowy, ale od serca, często w oparciu o wspomnienia swoich przodków opowiadali o dramatycznych wydarzeniach, jakie rozegrały się zimą oraz wiosną 1945 roku na Górnym Śląsku, także w Bytomiu i Radzionkowie. Jak podkreślał dr Rosenbaum wkroczenie wojsk sowieckich na te tereny, zwłaszcza leżące przed II wojną światową po stronie niemieckiej bynajmniej nie okazało się dla ich mieszkańców wyzwoleniem. Tak naprawdę rok 1945 był dla nich zdecydowanie najgorszym z całej wojny.

Okrutny los porusów

Sowieci w dzikim amoku, nikogo nie oszczędzając, nie rozpatrując jakiej kto jest narodowości, jakiego państwa był obywatelem mordowali i gwałcili. Do tego kradli i niszczyli. Rabowali prywatne mienie, ale głównie wyposażenie zakładów przemysłowych, by wywieźć je na Wschód. Często w sposób bezmyślny, doprowadzając jedynie do dewastacji. W tym kontekście przypomniano tragiczne wydarzenia z Miechowic i Stolarzowic, gdzie żołnierze Armii Czerwonej bestialsko zamordowali ponad trzystu cywili. Poza tym mówiono o deportacjach Górnoślązaków, głównie mężczyzn do katorżniczej pracy w kopalniach na Wschodzie, której wielu z nich nie przeżyło. 

To wydarzenia, kiedyś zupełnie przemilczane, ale dziś także dzięki wysiłkom Rosenbauma i Wegrzyna coraz bardziej odkrywane. Coraz częściej też mówi się o tym, jak wyglądało życie osób starszych, kobiet i dzieci, gdy mężczyzn deportowano. Musieli oni radzić sobie bez dotąd ich utrzymujących ojców i mężów. Kobiety najmowały się do robót, często ponad ich siły, starsze dzieci zaś przejęły rolę opiekunów młodszego rodzeństwa.

Ale poruszono też inny bolesny temat: okrutnego losu wielokrotnie zgwałconych przez żołnierzy sowieckich kobiet. Część z nich zaszła w ciążę, a poczęte w taki sposób dzieci, zwane "porusami", spotkało wiele szykan. Ale przecież na co zwracano uwagę Tragedię Górnośląską zgotowali miejscowym nie tylko czerwonoarmiści, lecz też polscy komuniści zamykając ich i mordując w obozach karnych w Świętochłowicach-Zgodzie czy Mysłowicach.

Temat przemilczany

Uczestnicy debaty podkreślali wiele razy, że ten bolesny temat wciąż wymagana badań, ale wiele z nich, głównie tych opartych na rozmowach z bohaterami tamtych wydarzeń nie da się już zrealizować, bo jest za późno. Kilkunastu lat po upadku PRL, gdy można było mówić o Tragedii Górnośląskiej, a jej ofiary jeszcze żyły nie wykorzystano należycie, a w zasadzie zmarnowano. Poza tym co najważniejsze ten temat jedynie w śladowy sposób przeniknął do kultury i popkultury, a to oznacza, że w świadomości wielu osób nie istnieje. 

Jakże inne nastroje panowały na śląskim placu w zeszłą sobotę. Tym razem licznie zgromadzeni widzowie mogli obejrzeć widowiskowe i ekscytujące show. Pod gołym niebem zaprezentował się radzionkowski Zespół Pieśni i Tańca Mały Śląsk, który dał kapitalny pokaz tańców i pieśni, nie tylko śląskich. Przygrywał też zespół ludowy z Uniwersytetu Śląskiego, zapraszając publiczność na potańcówkę. I rzeczywiście tańczono i bawiono się aż do zapadnięcia zmroku. Był trojok, była polka, tańczono oberka. 

Widowiskowy pokaz mody

Niesamowite wrażenie zrobił też pokaz śląskiej mody sprzed lat. Tu w rolach głównych wystąpili mieszkańcy Piekar Śląskich skupieni w grupie miłośników śląskich strojów. Z wielką dbałością o szczegóły zakładają je oni na uroczystości religijne i dbają o to, by tradycja nie zaginęła. Do grupy należą całe rodziny, a noszenie się po chopsku jest dla nich wielkim wyróżnieniem. Robią to z przekonania i z miłości do Górnego Śląska. Część noszonych przez nich strojów uszyto teraz, ale wiele jest autentycznych, mają niemal sto lat. 

O tym, jak śląski strój wyglądać powinien, czym różnił się ubiór mężatek od tego używanego przez panny, jakie szczegóły odróżniały mieszkańców danych dzielnic opowiadała Anna Grabińska-Szczęśniak z bytomskiego Muzeum Górnośląskiego.

Wydarzenie współorganizował Bytomski Klub Samorządowy oraz senator Halina Bieda.

(Tomasz Nowak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%