Nie żyje Kucy. Był wirtuozem harmonijki ustnej i artystą ulicznym. - Niektórzy grają po to, żeby być w telewizji, prasie, a on grał po prostu dlatego, że to kochał - tak wspomina go Józef Skrzek.
Naprawdę nazywał się Andrzej Kucelman. Muzyk, artysta nieprofesjonalny i absolutny outsider. Nie otrzymywał nagród, nie grał dużych koncertów, nie pojawiał się na "dętych" imprezach. A równocześnie w Bytomiu każdy go znał. Przynajmniej każdy, kto środowisko kulturalne miasta poznawał jeszcze na początku lat 90. XX wieku i to także od undergroundowej strony.
Wtedy kultowym miejscem był klub Ekslibris, mieszczący się w gmachu Miejskiej Biblioteki Publicznej. Tam Kucy przychodził na jam session, tam grał. - Poznałem go jeszcze w połowie lat 80. - wspomina Tomasz Boczkowski, jeden z dwójki założycieli i pierwszych szefów rockowego "Eksu". - Genialnie grał na harmonijce ustnej. Wiele zespołów chciało go ściągnąć do swego składu, ale on nie potrafił grać w zespole. Był absolutnym solistą.
Mimo to brał udział w nagraniach, m.in. z Januszem Żywcem i zespołem Ryczące Dwudziestki. - Pamiętam go z dawnych lat - wspomina Józef Skrzek, twórca legendarnego zespołu SBB. - To dla mnie postać bardzo fajna, autentyczna. Niektórzy grają po to, żeby być w telewizji, prasie, a on grał po prostu dlatego, że to kochał. Kucy pamiętany jest również przez wielu bytomian. - Jego grą był zachwycony Irek Dudek i zapraszał go do wspólnej gry. Ale Kucy wybrał inną drogę - dodaje Jacek Franiszyn.
Grał w Ekslibrisie, potem w klubie Gotyk, ale jego sceną przez lata była także ulica. Bo Kucego można było spotkać właśnie na ulicach: Bytomia, Katowic, Chorzowa, na katowickim dworcu PKP. Grał, albo zawsze mógł wyciągnąć z kieszeni harmonijkę i zagrać. W prywatnym życiu był tokarzem - ponoć świetnym. Jako muzyk uliczny, grający za to, co wpadnie "do kapelusza" działał w wielu miastach całej Polski. Ale prowadził życie półkloszarda, nigdy nie ustabilizowane, bo zmagał się w życiu z - tak do ujmijmy - nadużywaniem używek. Zmarł w wieku 56 lat.
Bytomski gitarzysta Bronek Lewandowski pożegnał Kusego na Facebooku takim wpisem: - Połączyła nas muzyka, oraz wieczorne alkoholowe trasy po mieście. Niesamowity talent i czucie muzyki. Strój harmonijki Mu nie przeszkadzał, umiał zagrać całe Bolero Ravela na raz. "Kucy", Andrzejku - do zobaczenia na innym jam session.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz