Zamknij

Dlaczego umarła 14-letnia Milena?

Tomasz NowakTomasz Nowak 15:00, 20.05.2025 Aktualizacja: 15:02, 20.05.2025
Skomentuj Fatalne życie Mileny miało tragiczny koniec Fatalne życie Mileny miało tragiczny koniec

Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności szokującej śmierci 14-letniej Mileny. Jej zwłoki znaleziono w mieszkaniu 21-letniego sosnowiczanina. Dziewczynka w ostatnich miesiącach była podopieczną radzionkowskiego Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego.

 Milena trafiła do usytuowanej przy ul. Sikorskiego w dzielnicy Radzionkowa Rojcy placówki z początkiem bieżącego roku. Zdecydował o tym fakt, iż przez długi czas wagarowała i nie chodziła do szkoły, a także sprawiała kłopoty wychowawcze. - U nas była spokojna. Przez te kilka miesięcy ani razu nie dopuściła się złamania naszego regulaminu o ucieczkach nawet nie mówiąc - stwierdza dyrektor Ośrodka, Tomasz Stuła. Jak twierdzi nastolatka trzymała się zazwyczaj z boku grupy, ale chętnie pomagała innym i wykonywała nałożone obowiązki.  

Przed majówką Milena za zgodą sądu dostała przepustkę. Miała się udać do matki mieszkającej w Libiążu, ale jak się potem okazało spędziła tam tylko jeden dzień. 3 maja wieczorem wbrew zasadom przepustki nie wróciła do MOW. - Zgodnie z przepisami natychmiast powiadomiliśmy o tym fakcie policję, matkę oraz sąd. Tu się nasza rola kończy - podkreśla dyrektor Stuła.

Trzy zarzuty

13 maja dziewczynka już nie żyła. Jej zgon na policję zgłosił 21-letni mieszkaniec Sosnowca Oliwier S., u którego najprawdopodobniej cały czas przebywała i tam też uciekła z domu matki. Dorosły mężczyzna jakiś czas temu poznał się z dziewczynką za pośrednictwem internetu. Najpierw informowano, że w maju spotkali się na żywo po raz pierwszy. Jednakże potem policja ustaliła, że do spotkań dochodziło od dawna, dziewczynka miała być w Sosnowcu chociażby podczas ostatniej Wielkanocy. 

Sosnowiczanin został zatrzymany. Podczas licznych przesłuchań prowadzonych przez prokuratora powoli zaczął ujawniać wzbudzające zgrozę szczegóły sprawy. W efekcie postawiono mu zarzuty posiadania narkotyków i udzielania ich osobie małoletniej. Co najstraszniejsze mężczyzna usłyszał też zarzut obcowania płciowego z osobą poniżej 15. roku życia, co jest prawnie zabronione.  

Nie wiadomo natomiast cały czas, dlaczego dziewczynka zmarła. Pierwsze, dokonane w mieszkaniu Oliwiera S. oględziny nie wykazały żadnych ran zewnętrznych, a przeprowadzona już później sekcja zwłok niczego nie wyjaśniła. Nie można zatem na razie stwierdzić, że Milenę zabiły narkotyki. Było takie podejrzenie, bo podczas przeszukania mieszkania sosnowiczanina ujawniono śladową ilość środków psychotropowych, a także blister z tabletkami leku psychotropowego o nazwie Clonazepamum TZF. Prócz tego policja znalazła dwa opakowania leku Oxydolor. To opioidowy środek przeciwbólowy wydawany jedynie na receptę uprawniającą do pobierania leków narkotycznych.  Dodatkowo prokuratura zleciła badania toksykologiczne i histopatologiczne pobranego materiału.

Dlaczego macocha nie reagowała?

Szokujące jest jeszcze jedno: Oliwier S. nie mieszka sam, lecz z macochą - jego ojciec na stałe pracuje za granicą. Dlaczego kobieta nie reagowała widząc, co się dzieje? Dlaczego nie przerwała niedopuszczalnej znajomości o podłożu pedofilskim? Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu przesłuchała już kobietę, ale nie chce ujawniać szczegółów.

Podejrzany Oliwier S. częściowo przyznał się do stawianych mu zarzutów, a sąd aresztował go tymczasowo. Na razie grozi mu do 15 lat więzienia. Wiele wyjaśni analiza jego korespondencji z dziewczynką prowadzonej na komunikatorach. 

Dyrektor MOW w Rojcy przyznaje, że śmierć podopiecznej tej placówki była wstrząsem. Ale bulwersuje go też to, co się dzieje od momentu ujawnienia informacji: - Słyszymy, że nie sprawdzaliśmy z kim dziewczyna utrzymywała kontakt przez komórkę. Ale przecież nie mamy takich możliwości, w stu procentach nie ma ich tak naprawdę nawet żaden z rodziców. Nasi podopieczni zgodnie z regulaminem mają czasowy dostęp do telefonów, oczywiście jeśli go nie złamią. Poza tym nie wiemy, co piszą i z kim rozmawiają, kiedy są na przepustkach - komentuje Tomasz Stuła. Tego typu dramat wydarzył się po raz pierwszy w czasie jego długiej pracy zawodowej.  

Młodzi żyją w strasznym świecie

Stuła dodaje też: - Nasze dzieci, nasze nastolatki żyją w strasznych czasach i strasznym świecie, ale to przecież my dorośli im go stworzyliśmy. Są często całkowicie bezradni wobec zagrożeń czyhających w internecie i w życiu. Mają nierzadko ogromne problemy psychiczne, nie radzą sobie z kłopotami. A jak wygląda pomoc, jakie możemy im zapewnić wsparcie? Kiedy ktoś z naszych podopiecznych ma myśli samobójcze, twierdzi, że się zabije od razu jedziemy z nim do szpitala psychiatrycznego, jednego z dwóch w województwie. I co słyszymy? Że nie przyjmą nikogo, bo jest przepełnienie. Z drugiej strony po tej tragedii od razu media gremialnie zainteresowały się naszą placówką. Bo jest sensacja. Ale nikt nigdy nie napisał, że dzieje się coś dobrego, że nasi podopieczni jako jedyni w Polsce wyjeżdżają za granicę w ramach Erasmusa. Tylko sensacja się liczy.  

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%