Klub Pyrlik to bytomska legenda. Aż dziw bierze, że legenda ta nie doczekała się dotąd historycznego opracowania. Spróbujmy uzupełnić tę lukę.
Gdzieś w pobieżnych omówieniach kilka razy natknąłem się na informację, że bytomski Pyrlik był jedynym klubem studenckim w mieście nie posiadającym wyższej uczelni. To akurat nie jest prawda. W ówczesnym województwie katowickim działało co najmniej 49 Regionalnych Ośrodków Studenckich, w tym: w Będzinie (ROS Ethiopius), Dąbrowie Górniczej (Filius), Chorzowie (ROS Kocynder), Rudzie Śląskiej (ROS Perspektywy i ROS Pegaz), Wojkowicach (ROS Panel), Siemianowicach Śląskich (ROS Siemion). Niemniej Regionalny Ośrodek Studencki Pyrlik w Bytomiu był pierwszy i prowadził najbardziej aktywną działalność.
A wszystko zaczęło się na początku lat 60. XX wieku. W Bytomiu działał teatr muzyczny (Opera Śląska), funkcjonowały kliniki Śląskiej Akademii Medycznej, ale nie było... wyższej uczelni. Byli za to studenci - młodzież z Bytomia studiowała w miastach ościennych: w Gliwicach (na Politechnice Śląskiej), w Zabrzu (na Wydziale Lekarskim Śląskiej Akademii Medycznej), w Katowicach - m.in. w Wyższej Szkole Pedagogicznej, a od 1968 roku w utworzonym na jej bazie Uniwersytecie Śląskim. To były studia "za miedzą" - zbyt blisko, żeby mieszkać w akademikach, dojazd na wymienione uczelnie trwał niecałą godzinę.
Inicjatywa oddolna
- Rzadko korzystaliśmy z uroków życia studenckiego w klubach studenckich w Gliwicach. W Bytomiu byli nasi kumple i nasze dziewczyny, w Bytomiu było nasze środowisko, w którym wyrośliśmy, tutaj czuliśmy się najlepiej - wspomina Maciej Siciński, wówczas student Politechniki Śląskiej, a potem wiceprezes do spraw programowych pierwszego zarządu "Pyrlika". Według Sicińskiego pomysł założenia w Bytomiu klubu studenckiego powstał w... pociągu, którym bytomska młodzież wracała do swego miasta z zajęć w Gliwicach.
Być może źródłem fenomenu popularności i legendy Pyrlika stał się właśnie fakt, że była to inicjatywa oddolna. Oddolnie działały co najmniej dwie grupy młodzieży akademickiej. Pierwszą tworzyli: Aneta Maruszczak (dziś Neugebauer - to ona pierwsza "rzuciła" pomysł założenia w Bytomiu klub studenckiego), Marek Doktorowicz, Adam Skowron, Marek Jarosz i Edward Pasternak. Ta grupa, dzięki rodzicom, którzy pracowali w PSS Społem, zaczęła się spotykać w klubie tej spółdzielni przy ul. Moniuszki. Stworzyli tam delegację, która udała się na rozmowy z władzami miasta. Te obiecały przeznaczyć na potrzeby klubu studenckiego lokal na parterze i w piwnicy kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 12. Przed wojną mieściła się tam restauracja. To była pierwsza, najważniejsza, siedziba Pyrlika.
Górnicze wsparcie
Drugą grupę tworzyli studenci Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej. To byli absolwenci IV Liceum im. Bolesława Chrobrego przy pl. Sikorskiego, niedawni harcerze 13. Drużyny im. Zawiszy Czarnego. Na Politechnice zaangażowali się w działalność Zrzeszenia Studentów Polskich, które było formalnym organem prowadzącym kluby studenckie. Obie grupy zaczęły współdziałać. Maciej Siciński został pełnomocnikiem Rady Uczelnianej ZSP ds. (tworzenia) Regionalnych Ośrodków Studenckich.
Tyle, że pomieszczenie przyszłego klubu przy Jagiellońskiej 12 znajdowało się w kiepskim stanie. Tutaj pomogli przyszli "hajerzy" z Politechniki. W czasie obchodów Barbórki 1964 przeprowadzali wywiad z wiceministrem górnictwa Edmundem Grabowskim. Maciej Siciński wspomina: - W rozmowie udało mi się opowiedzieć "ilu to przyszłych inżynierów górnictwa" mieszka w Bytomiu, ilu jest również studentów innych wydziałów Politechniki i innych uczelni. Napomknąłem o naszych planach, że chcielibyśmy w Bytomiu stworzyć swój studencki klub, że mamy już przyznany lokal, że brakuje nam pieniędzy na projekt i rozpoczęcie prac. Minister Grabowski zainteresował się tym i był bardzo konkretny: No to, moi drodzy studenci, bądźcie u mnie w Ministerstwie w poniedziałek. Tak się zaczęło - to był grudzień 1964 rok. Zgodnie z zaproszeniem pojechaliśmy do ministra w górniczych mundurach studenckich. Minister przyjął nas bardzo godnie, postawił kawę i zaczęła się rozmowa. Szybko zrozumiał o co nam chodzi, co chcemy zrobić i czego nam brakuje. Przy nas połączył się z naczelnym dyrektorem Bytomskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego Jerzym Rabsztynem, polecił mu aby nas przyjął i udzielił potrzebnego wsparcia.
Potem wszytko poszło już "z górki" - górnictwo zapewniło pieniądze oraz ekipy remontowe, władze miasta także dołożyły środki pochodzące z tzw. czynów społecznych.
Ewa Demarczyk i... Lenin
Pyrlik miał zostać otwarty na Barbórkę 1966 roku. Terminu jednak nie udało się dotrzymać i ostatecznie "wstęgę przecięto" w rocznicę tzw. wyzwolenia Bytomia 27 stycznia 1967 roku. Pyrlik był czymś więcej niż klubem studenckim: był klubem młodej bytomskiej inteligencji. W chwili jego otwarcia Maciej Siciński skończył już studia, podobnie jak lider grupy studentów Politechniki - Andrzej Bojko. Bojko został pierwszym prezesem klubu, Siciński jego zastępcą do spraw programowych, zatem działacze Pyrlika nie byli już studentami, ale młodymi inżynierami górniczymi, rozpoczynającymi pracę zawodową. Andrzej Bojko Pyrlikiem kierował do 1972 roku. Zastępcami prezesa w pierwszym zarządzie Pyrlika byli także: Andrzej Mozoła i Marek Jarosz.
Uroczystość otwarcia Pyrlika 27 stycznia 1967 roku uświetnił występ krakowskich artystów kabaretu Piwnica pod Baranami. Zachowane źródła publikowane nie podają składu personalnego występujących, ale można założyć, że w Bytomiu pojawił się wówczas szef Piwnicy Piotr Skrzynecki oraz jej największa gwiazda Ewa Demarczyk. Oboje na pewno wystąpili w Bytomiu niecały miesiąc później - w sobotę 25 lutego na organizowanym przez Pyrlik II Bytomskim Festiwalu Muzycznym Mulimare. Pierwsza edycja Mulimare miała miejsce rok wcześniej, a jej inicjatorami byli młodzi bytomianie skupieni wokół Klubu Artystów Anarchistów. Jednak liderzy "anarchistów": Bohdan Urbankowski i Stanisław Śliwiński wyjechali na studia do Warszawy, a organizację Mulimare przejął Pyrlik i była to przez lata sztandarowa impreza tego klubu.
Niemniej Pyrlik musiał też oddawać cesarzowi co cesarskie. W maju 1967 roku otwarta została tam wystawa zatytułowana "Lenin w Polsce". Wystawa była "obwoźna", ale w czasie wernisażu wiersze rewolucyjnego poety Włodzimierza Majakowskiego recytował bytomski student Andrzej Kender. Już w lipcu tego roku Pyrlik zdobył drugą nagrodę w ogólnopolskim konkursie klubów studenckich "Czerwona Róża". Jurorzy wyżej ocenili tylko klub Meksyk w Warszawie.
Od wina do spirytusu
W Pyrliku działało kilkanaście bytomskich grup artystycznych. Najbardziej znany w skali ogólnopolskiej był Teatr Wiatyk, ale oprócz niego wymienić trzeba następujące zespoły: kabaret Cuba i Przyjaciele, teatry: ID, NTT (Niezależna Trupa Teatralna) i Homeryda, kabaret Zacier, grupy rockowe Układ i Franek Band Orchestra, grupa muzyczna Odnowa, duet gitarowy Stadium. Funkcjonował także Klub Jazzowy oraz ogólnopolski Fan Club SBB (czyli zespołu Józefa Skrzeka).
Ale w Pyrliku nie tylko uczestniczono w imprezach kulturalnych. Regularnie organizowano tam także potańcówki, czyli dyskoteki. Według Jerzego Gregoriewa, prezesa Pyrlika w latach 1978-87 potrafiło bawić się na nich nawet 300 osób. Wstęp mieli posiadacze kart klubowych oraz młodzież z miasta, która przeszła pomyślną "weryfikację". - Na bramce stali judocy, karatecy, bokserzy - wspomina Gregowiew. Warto wspomnieć o klubowej dyskotece połączonej z wieczorem kabaretowym w sobotę 12 grudnia 1981 roku. Zabawa skończyła się 13 grudnia około 1 w nocy, a uczestnicy wyszli do zupełnie innej Polski niż ta, z której na imprezę przybyli. Nazajutrz, w niedzielę 13 grudnia miała odbyć się dyskoteka dla młodzieży. - Mimo stanu wojennego nie odwołaliśmy jej - wspomina Gregoriew. - To była zabawa dla młodszych, bezalkoholowa. Trwała od 17 do 21.
"Alpagi łyk i dyskusje po świt..."
Klub tonął także w papierosowym dymie, wypijano tutaj dziesiątki butelek wina. A że były czasy socjalizmu - na stołach królowały wina z bratnich krajów demokracji ludowej: bułgarskie, węgierskie, rumuńskie. W Pyrliku działał bufet prowadzony przez ajenta. Miał zezwolenie na wyszynk alkoholu do 18 procent. Problem pojawił się po 1980 roku, kiedy w czasach tzw. pierwszej Solidarności, a potem stanu wojennego nastał czas permanentnych braków w zaopatrzeniu. Wówczas wino zastąpiono drinkami.
- W stanie wojennym opracowaliśmy taki przepis: 50 gram spirytusu, 50 mililitrów wermutu i 200 mililitrów mandarynki (oranżada z czasów PRL) albo toniku - wspomina Jerzy Gregoriew. - To było sympatyczne w piciu i miało tę zaletę, że idealnie trzymało zawartość 18 procent. Po ostatniej dyskotece 14 grudnia 1981 roku Pyrlik został zamknięty na mocy dekretu o stanie wojennym Wiosną okazało się, że w pomieszczeniach klubu pękły rury kaloryferów i wnętrze zostało dokumentnie zalane. Podjęto więc decyzję o przeniesieniu klubu do pomieszczeń przy ul. Browarnianej 6. To był tzw. "drugi Pyrlik", ale ponoć cały klimat i najlepsze wspomnienia zostały przy Jagiellońskiej.
W latach 80. w Bytomiu działały także ośrodki duszpasterstwa akademickiego: ODA Feniks prowadzony przez ks. Franciszka Żurawskiego przy kościele św. Barbary oraz ośrodek przy jezuickim kościele na Knajfeldzie. Ale to już osobna historia.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz