Anna Neugebauer od kilkudziesięciu lat mieszka w Szczecinie, jest tam m.in. animatorką życia kulturalnego. Ale wciąż utrzymuje kontakt z Bytomiem, w którym się wychowała, a swoją kamienicę przy u. Batorego 34 opisała w pięknym literackim wspomnieniu.
Anna Neugebauer (panieńskie nazwisko: Maruszczak) była jedną z osób, która doprowadziła do powstania w Bytomiu klubu Pyrlik. Studiowała na Wydziale Górniczym Politechniki Śląskiej i razem z grupą kolegów - m.in. Andrzejem Bojko, Maciejem Sicińskim, Andrzejem Mozołą, Markiem Doktorowiczem - była w grupie inicjatywnej młodzieży akademickiej, za sprawą której kultowy klub zaczął działać w naszym mieście. Pani Anna została członkiem pierwszej Rady Programowej Pyrlika. - Pamiętam, że Piotr Skrzynecki, kiedy występował gdziekolwiek w Polsce, pozdrawiał ze sceny klub Pyrlik z Bytomia.
Z Pyrlika do Szczecina
Ale w Bytomiu pani Anna nie zagrzała miejsca, wyjechała z naszego miasta zaraz po ukończeniu studiów. Wszystko za sprawą jej męża Witolda Neugebauera - bytomianina, który podjął studia w Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie. Poznała go już w dzieciństwie, bo mieszkał przy ul. Batorego w sąsiedniej kamienicy, potem chodzili do jednej klasy. Witold Neugebauer ukończeniu studiów zaczął on pływać na statkach, by w końcu zostać kapitanem żeglugi wielkiej. Był m.in. kapitanem statku M/S Bytom. - Z Bytomia, o czym mało kto wspomina, pochodziło wielu ludzi morza - mówi pani Anna.
Przez pewien czas pani Anna pracowała na Wydziale Chemii Wyższej Szkoły Morskiej. - Pytano mnie często, co ja jako górnik robię w Szczecinie - wspomina. - Zawsze odpowiadałam, że Szczecin jest kopalnią ludzkich diamentów i ja te diamenty odkrywam. Od ponad 25 lat Anna Neugebauer prowadzi w Szczecinie cotygodniowe spotkania. Najpierw pod nazwą "Wieczory szamańskie", bo poświęcone były tematyce ezoterycznej oraz związanej z medycyną naturalną. Od 11 lat spotkania noszą nazywają się się "Salonik u Anny". W ich trakcie pani Anna przedstawia ciekawych ludzi. Obecnie odbywają się w w restauracji "Kresowa".
Pani Anna działa też w innych dziedzinach - organizuje Rejsy Świętojańskie, była organizatorką balów kostiumowych. Pisze również wiersze, które opublikowała w tomiku "Pół żartem, pół serio" (2008) oraz "Poezja życia jest obrazem" (2023).
Wieża Babel przy Batorego 34
Pani Anna urodziła się we Lwowie i jako mała dziewczynka przyjechała z rodzinnego miasta do Bytomia. Jej rodzina zamieszkała przy ul. Batorego 34, którą po latach opisała we wspomnieniach. Oto mały fragment tego tekstu:
"Któregoś dnia Ojciec przygnębiony sytuacją Rodziny wyszedł do miasta i błąkał się po ulicach obcego Bytomia. Kiedy szedł ulicą ze zwieszoną głową, usłyszał: - Serwus, Marian. Przed nim stał szkolny kolega, który jako lekarz trafił do wojska i znalazł się właśnie tu. Kolegą tym był Żyd o nazwisku Erb, który mieszkał z piękną żoną. Przygarnęli całą naszą Rodzinę. Po kilku dniach przenieśli się do innego mieszkania, a my zostaliśmy tutaj na 63 lata.
Magiczne miejsce przy ul. Batorego 34 w mieszkaniu nr 21. Wielokrotnie mój sentymentalny Ojciec wspominał ten dzień i radość z pierwszej kąpieli po długiej poniewierce. Wracał też do momentu, kiedy przyniósł bochenek chleba, a ja łapczywie pożerałam wielką pajdę tak, że skórka oplotła moją małą głowę.
Kamienica to była prawie wieża Babel: Niemcy, Ślązacy słabo mówiący po polsku, albo wcale, lwowiacy którym udało się uniknąć wysiedlenia, którzy wierzyli że tam wrócą. Warszawiacy, którzy uciekli ze spalonej stolicy, też z nadzieją powrotu i tak zwani "szabrownicy", którzy przyjechali z pobliskiego Zagłębia i jako pierwsi zajęli wszystko, co najlepsze. Mieszkała tu także żydowska rodzina."
Dalej pani Anna wspomina sąsiadów z dzieciństwa - czasami na końcu poświęconego komuś akapitowi znajduje się informacja, że syn albo wnuk wciąż tam mieszka. Niektóre z krótkich opisów to zamknięte miniaturowe powieści o ludziach. Na przykład: "Sublokatorem tego mieszkania był przedwojenny mistrz zapasów - Łoza. Nie wychodził z domu ze względu na swoją wagę. Przesiadywał w oknie czwartego piętra, a dzieci stojące na ulicy śmiały się z tej ogromnej masy ciała. Mówiono, że zjadał po 15 kotletów. Zmarł w mieszkaniu i trudno go było transportować".
Kocham miłością dojrzałą
Rodzice pani Anny dożyli w bytomskiej kamienicy sędziwego wieku. "Ojciec odszedł w wieku 93 lat, do końca grając w szachy. Mama umarła mając 94 lata" - pisze autorka wspomnień. Niestety, kamienica podupadała: "Mieszkańcy się starzeli, a budynek wraz z nimi. Mieszkania w oficynie zajęły Bytomskie Zakłady Odzieżowe. Lokatorzy dostali mieszkania zastępcze. Oficyny pustoszały, ulegając dewastacji. Kamienica wyludniła się, nieremontowana przedstawiała żałosny widok".
Mimo to Anna Neugebauer wraca w to miejsce z sentymentem. A w ostatnich latach cieszy się, że bytomskie kamienice są odnawiane - także te stojące przy ul. Batorego. "Odkrywam Bytom na nowo / Na nowo go pokochałam / Miłością bardziej świadomą / Miłością bardziej dojrzałą" - napisała w jednym z wierszy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Marcin Hałaś [email protected]