Poznali się „na Bytomiu”. Konkretnie – gdzieś na Olimpijskiej, Knejfeldzie, w okolicach stadionu Polonii. „Ostry” był starszy – miał już 18 lat, „Ryjek” jest o trzy lata młodszy. Obaj próbowali już rapować – a były to złote czasy polskiego hip hopu. Legendarny „Magik” – dzisiaj znany z filmu „Jestem bogiem” – miał już za sobą występy w formacji „Kaliber 44” i właśnie zakładał „Paktofonikę”. Album „Tajemnicza księga. Prolog”, jaki „Magik” w 1996 roku nagrał z „Kalibrem 44”, sprzedał się w 100 tysiącach egzemplarzy. Rap stał się muzyką tego pokolenia – a przynajmniej dużej jego części. „Ryjek” pisał teksty, „Ostry” dawał mu podkłady muzyczne i równolegle pisał swoje teksty. Już w nowym Tysiącleciu postanowili tworzyć coś razem – założyli zespół o nazwie „Bezimienni”.
Łączy ich sporo – Bytom, podwórka Knejfeldu, przyjaźń. Ale też dzieli wiele – poszli różnymi drogami. „Ostry”, czyli Marcin Ostrowski ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Katowicach. Pracował jako nauczyciel wf w bytomskich szkołach, dziś jest wychowawcą w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Trenuje różne sporty, w tym roku pokonał dystans maratonu. Wymieniać można tak długo: ukończył podyplomowo informatykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, jest trenerem personalnym, instruktorem odnowy biologicznej, trenerem piłki nożnej drugiej klasy, właśnie zdobywa uprawnienia dietetyka. Lubi bywać obcesowy, ale ma styl i charakter. „Ryjek”, czyli Adrian Sfora równie długo może wymieniać... zakłady karne, w których odsiadywał swój wyrok, jaki zafasował za błędy młodości. Włamania, kradzieże, rozboje... – To, że człowiek siedział w więzieniu, nie znaczy, że jest zwierzęciem, że nie ma uczuć – mówi „Ryjek”. W swoich tekstach rapuje o miłości, samotności, tęsknocie. O tym, do czego tęsknił „pod celą”.
„Bezimienni” nagrali dotąd 5 płyt. Właśnie odbyła się premiera ich najnowszego krążka „Bezimienni V”. „Ryjek” całą tę płytę nagrał będąc „po tamtej stronie” – teksty pisał w zakładzie karnym, nagrań dokonywał w czasie przepustek. Teraz jest na zwolnieniu warunkowym – ma plan, żeby za kraty już nie wrócić. – Rap to takie wyrażanie swoich żalów, człowiek się oczyszcza jak przed psychologiem – mówi „Ryjek”. – Płyta to taka terapia...
Swoją pierwszą płytę nazwali „Verba Veritatis” – Słowa prawdy. Videoclip do utworu „Lustro” zaczął zdobywać popularność i sprawił, że „Bezimienni” przestali być anonimowi w środowisku hip hopowym. Ich krążki sprzedają się w 4 tysiącach egzemplarzy, ale dzisiaj sprzedaż płyt to nie jest jedyny i najważniejszy miernik popularności. Liczy się także ilość wyświetleń w internecie, na YouTube. Tam mają po 4 miliony odsłon. Do swoich kawałków realizują videoklipy – kręcili je m.in. na Bobrku. Na ich płytach pojawiła się kilkakrotnie jako wokalistka Kasia Moś – wokalistka z zupełnie innej bajki, a jednak odnajdująca wspólny język z niezwykłym duetem. Wuefista i kryminalista – jak ktoś o nich zażartował.
Swoje płyty wydają już sami. Dostępne są na ich stronie www.klincz.com Klincz to także marka odzieży, którą produkują i promują. Rap to nie wersal, więc śpiewają: „Dobre chłopaki zasługują na szacunek / Wiem kto jest swój, a kto zwykły pedał / Nie masz honoru to pies cię jebał / Dobre chłopaki, a na świecie jest niewielu / Jest kilku takich którym powiem przyjacielu”. Nie udają, że są grzeczni. Wolą być niepokorni – zachować lojalność, nie splamić się donosem. Uczciwie – nie biorą dotacji, grantów, płyty wydają za własne pieniądze i na własne ryzyko. Zaledwie dwa razy wystąpili podczas Dni Bytomia, chociaż na koncerty z tej okazji sprowadza się chałturników z całego kraju, płacąc im szczodre honoraria. Bo rap to nie zawód, ale styl życia.
MARCIN HAŁAŚ
0 0
Jaka gazeta tacy artyści...
0 0
Wstyd, że ktokolwiek to puścił