Wszystko zaczęło się od konkursu plastycznego, jaki zorganizowała Miejska Biblioteka Publiczna wespół ze Szkołą Podstawową nr 51 z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wydawać by się mogło, że przedsięwzięcie nie wzbudzi żadnych kontrowersji. Uczniowie namalowali, nauczyciele-jurorzy ocenili, ogłoszono werdykt i przyznano nagrody, a najlepsze prace wyeksponowano w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Na tym wszystko mogło się zakończyć, ale do akcji wkroczył Jakub Pszoniak – bezwzględny, jak się okazało, tropiciel faszyzmu.
Pszoniak to w miarę młody (rocznik 1983), urodzony w Bytomiu, poeta. Z wykształcenia jest filozofem i socjologiem. Wydał do tej pory jedną książkę – tom wierszy „Chyba na pewno” (2019), za którą dostał Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius w kategorii debiut roku. Obecnie otrzymuje stypendium artystyczne prezydenta miasta Bytomia. Pszoniak przyszedł do biblioteki i na jednej z prezentowanych prac dopatrzył się... faszyzmu.
Organizatorzy bez kompetencji?
Faszyzm był dobrze zakamuflowany, więc Pszoniak postanowił go zdemaskować, pisząc o wszystkim sążnisty tekst na swoim profilu facebookowym. Zgromił organizatorów konkursu, a clou jest oskarżenia brzmiało następująco: – W najlepszym wypadku osoby wybierające rysunki, rozwieszające je w Bibliotece, przyznające i wręczające nagrody miały zaparowane okulary i nie widziały za co są nagrody. W nieco gorszym wypadku organizatorzy każdego szczebla konkursu nie mają żadnych kompetencji do jego organizowania, nie znają podstawowej historycznej symboliki i nie mają o historii własnego kraju zielonego pojęcia. Trzecia, najgorsza, możliwość: organizatorzy wiedzą, co rysunek oznacza i nagradzając go przyklaskują faszystowskiej ideologii. Chcę wierzyć, że tak nie jest. Chcę wierzyć również, że nastolatek, który jest autorem rysunku nie do końca miał świadomość, co rysuje.
O co poszło? Na „namierzonym” i zdemaskowanym przez Pszoniaka rysunku znalazł się tzw. Mieczyk (Miecz) Chrobrego – patriotyczny symbol, nawiązujący do największej chwały oręża polskiego. Przedstawia on Szczerbiec – miecz koronacyjny królów Polski owinięty biało-czerwoną szarfą. Według legendy król Bolesław Chrobry miał go wyszczerbić, uderzając nim o bramę zdobytego Kijowa.
Dmowski na cenzurowanym
W czym więc poeta Pszoniak widzi problem? W tym, że symbol Miecza Chrobrego został stworzony przez przedstawicieli ruchu narodowego oraz był i jest używany przez organizacje narodowe. W okresie międzywojennym Mieczyk Chrobrego był symbolem założonego przez Romana Dmowskiego Obozu Wielkiej Polski, używały go też inne organizacje narodowe w tym Obóz Narodowo-Radykalny. Dmowski uważany jest dziś za jednego z ojców odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918. Miecz Chrobrego w czasie II wojny światowej był też jednym z emblematów Narodowych Sił Zbrojnych i zapewne z tej przyczyny trafił na konkursowy rysunek.
Problem w tym, że przedstawiciele współczesnej lewicy uważają ONR za organizację faszystowską. Nie przeszkadza im w takim mniemaniu fakt, że wielu działaczy ONR zginęło w niemieckich obozach koncentracyjnych. – ONR i OWP był ruchem faszystowskim i tego nie zmieni to, że narodowców mordowali hitlerowcy – upiera się Pszoniak. Dlatego nie poprzestał na facebookowych enuncjacjach i napisał w tej sprawie list do dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej Dariusza Kota. Ten odpowiedział mu także długim listem, a w nim znalazło się takie m.in. stwierdzenie: – Żadna z prac zamieszczonych na pokonkursowej wystawie nie zawiera symboli oraz haseł prawnie zakazanych na terytorium RP i nie służy propagowaniu jakiejkolwiek ideologii sprzecznej z polską racją stanu. Nie zachodzi zatem konieczność dokonywania w tym przypadku nieuprawnionych aktów cenzorskich, polegających na wykluczeniu jednej z prac z ekspozycji, a tym bardziej odbieraniu wyróżnienia jej autorowi.
Rady oszusta
Mieczyk Chrobrego nie ma we współczesnej Polsce łatwego życia, chociaż jest symbolem polskiej historii, polskiego patriotyzmu oraz – temu nikt nie przeczy – organizacji politycznych tzw. narodowców. W 2007 roku Polski Związek Piłki Nożnej zakazał eksponowania tego znaku na stadionach piłkarskich. Jak się potem okazało konsultantem PZPN w tej kwestii był niejaki Simon Mol – imigrant z Afryki, podający się za prześladowanego uchodźcę, któremu polskie Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” przyznało tytuł Antyfaszysty Roku 2003.
Szybko jednak wyszła na jaw czarna prawda o Simonie Molu – okazał się on nie tylko oszustem i hochsztaplerem, ale także ponurym przestępcą seksualnym. Prokurator postawił mu 13 zarzutów, w tym 11 zarzutów zarażenia wirusem HIV kobiet oraz dodatkowo zarzut bezpośredniego narażenia na takie zarażenie jednej kobiety. Chodziło o zarażenia Polek – Afrykańczyk utrzymywał z nimi kontakty intymne, a wiedząc że jest zarażony wirusem HIV nie informował o tym partnerek, ani nie stosował żadnych zabezpieczeń. Te zaś zabezpieczeń nie żądały, aby – jak tłumaczyły – nie stworzyć wrażenia, że są... rasistowsko uprzedzone.
Mol został aresztowany, jednak procesu nie dokończono ze względu na pogorszenie stanu jego zdrowia. Zmarł na AIDS.
Komentarze