W Hali Na Skarpie bawili się głównie ubrani w galowe mundury górnicy z kopalni Bobrek oraz zaproszeni przez nich goście: między innymi przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, związkowcy, policjanci, księża, marynarze, a także policjanci. Wszystkich rozbawiał Kabaret Jestem, a o tym, co wszyscy robią - jak to na karczmie bywa - autorytarnie decydowało najwyższe, a w sprawach piwnych nieomylne prezydium.
Podzieleni na ławę prawą i lewą biesiadnicy rywalizowali w konkursach, zajadali się golonką, chlebem z tustym oraz ogórkami, a przede wszystkim z pięknych, szklanych kufli ozdobionych logo "S" i raz za razem wznoszonych i obijanych w toastach, pili nieustannie dolewane im piwo. Między kolejnymi haustami śpiewano ile sił w płucach. Repertuar był szeroki: od poważnych i refleksyjnych "Murów" oraz "Hymnu górniczego" po biesiadne "O Marianno", "Szla dzieweczka" aż do rytualnego: "Kto piwa nie pije, babów nie rajcuje. Ten albo waryjat, albo zwaryjuje".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz