Za prezydentury Krzysztofa Wójcika przedstawiciele władz miasta bardzo chętnie mówili, że po upadku przemysłu ciężkiego Bytom stanie się miastem „wyższych uczelni, kultury i medycyny". Kiedy prezydentem został Piotr Koj – podtrzymywał te deklaracje. W Bytomiu przy wydatnym wsparciu gminnych urzędników zaczęto nawet organizować studenckie juwenalia oraz uroczyste inauguracje roku akademickiego. W 2013 roku takiej inauguracji już nie było. Nic dziwnego – z Bytomia wyższe uczelnie zaczynają znikać.
– Podjęliśmy decyzję o wygaszeniu studiów na Wydziale Zamiejscowym Informatyki PJWSTK w Bytomiu – powiedziała nam w sierpniu ubiegłego roku Barbara Nowacka, kanclerz Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych. – Decyzja podyktowana jest zbyt małą liczbą studentów. To że na „pierwszy ogień" likwidacji poszła uczelnia kształcąca informatyków – wydaje się zrozumiałe. Informatyka to bardzo trudny i wymagający kierunek, więc do jego studiowania jest mniej chętnych niż na kierunki będące swego rodzaju „miksem" humanistyki, ekonomii oraz administracji. Zaś na Śląsku – osoby chcące studiować informatykę mają do wyboru Uniwersytet Śląski oraz Politechnikę Gliwicką, gdzie nie tylko nie muszą płacić czesnego, ale również otrzymają stypendium za studiowanie tzw. „kierunku zamawianego". Co więcej – Nowacka widzi też przyczynę zamknięcia studiów na bytomskim Wydziale Zamiejscowym PJWSTK w sytuacji naszego miasta. – W naszej opinii, malejąca z roku na rok liczba studentów wynikała przede wszystkim z lokalizacji wydziału – mówiła Barbara Nowacka. – Młodzi ludzie wybierają większe miasta, ponieważ mają przekonanie, że oferują one lepsze perspektywy i szanse na rozwój zawodowy. Jedyna pociecha dla Bytomia tkwi w tym, że Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych nie zamierza definitywnie opuścić naszego miasta. Ma tutaj otworzyć swoje Śląskie Centrum Badawcze.
Kolejne do „odstrzału" jest Kolegium Nauczycielskie. Sejmik samorządowy już podjął uchwałę intencyjną w sprawie likwidacji tej placówki. Tutaj wytłumaczenie jest proste: do szkół wchodzi „niż demograficzny". Władze myślą raczej o tym, co zrobić z „nadwyżką" nauczycieli niż o ich kształceniu. Nowe kadry pedagogów dostarczą uniwersytety, placówki typu kolegia nauczycielskie przeznaczone są do likwidacji. Zresztą niż demograficzny może zagrozić także wielu innym uczelniom – zwłaszcza niepublicznym. „Do 2020 r. na polskim rynku pozostaną jedynie najlepsze prywatne uczelnie wyższe. 326 szkół zawalczy o przetrwanie" – pisał w styczniu Piotr Głuchowski, dziennikarz „Gazety Wyborczej", redagujący na łamach tego dziennika cykl zatytułowany „Kryzys uczelni".
Wbrew pozorom, stan liczebny bytomskich studentów nie jest imponujący. I tak Zamiejscowy Ośrodek Dydaktyczny Wydziału Transportu w Katowicach Politechniki Śląskiej kształcił w roku 2012 łącznie 35 studentów. W Zamiejscowym Ośrodku Dydaktycznym Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej im. Wojciecha Korfantego kształciło się 50 studentów. Wyższa Szkoła Ekonomii i Administracji w Szombierkach nie podała liczby swoich studentów. Statystykę wydatnie podnosiły dwie uczelnie publiczne – w Zamiejscowym Wydziale Tańca krakowskiej PWST kształciło się pod koniec 2013 roku 111 studentów. Prawdziwą potęgą był Wydział Zdrowia Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, który kształcił 1068 studentów. Tutaj jednak poczynić trzeba pewne zastrzeżenie – dwa lata temu pojawiły się informacje o tym, że władze SUM myślą o przeniesieniu Wydziału Zdrowia Publicznego do swojego kampusu uniwersyteckiego w Zabrzu.
Jednego można być pewnym: w miarę wchodzenia w wiek studencki kolejnych roczników niżu demograficznego, z Bytomia mogą się wycofywać kolejne ośrodki zamiejscowe uczelni niepublicznych. Ich powstawanie w żaden sposób nie było bowiem związane z dowartościowywaniem Bytomia i tworzeniem tutaj „ośrodka akademickiego". Zadziałały proste prawa rynku – konkurujące ze sobą prywatne szkoły wyższe chciałby być po prostu bliżej klienta (studenta). Jeżeli liczba klientów będzie się zmniejszała – będą one likwidowały swoje zamiejscowe placówki.
Jednego nie da się ukryć: przedstawiciele władz naszego miasta, którzy roztaczali wizję akademickiego Bytomia, zapomnieli o podstawowej sprawie: nadchodzącym niżu demograficznym. Dziś zaczyna on demolować ten akademicki sen Bytomia.
0 0
Dlatego też słusznie P.Koj chciał zlikwidować kilka słabych szkół, ale BiS/PiS z pomocą Życia Bytomskiego odpowiednio manipulowali faktami i udało się im prezydenta odwołać...
0 0
Re: łonek. To zupełnie inny temat. Koj chciał likwidować publiczne szkoły średnie, a tekst traktuje o niepublicznych uczelniach wyższych.
0 0
a co to dla łoniaka za różnica? na takich to własnie rozgarniętych wyborcach władzę opierał PKoj
0 0
jeżeli to maja być uczelnie typu szkólka w Szombierkach to lepiej żeby ich nie było.wstyd to mało powiedziane. Żaden liczący się pracodawca nie przyjmie takiego absolwenta. i tyle w temacie.
0 0
aya@ masz rację, szanujący się pracodawca nie przyjmie absolwenta szombierskiej sorbonki, miejsce dla takich jest tylko w BARI.
Czyż prezio Dabrowski nie ukończył tej szkółki ;-)
0 0
Walczyc o Polibude i uczelnie artisticzne
0 0
Hmm z jednej strony nie dziwie się . Tuż obok w Gliwicach tętni życiem studenckim , a u nas za wszystko trzeba płacić .... no ale cóż ...
0 0
cała sitwa siedząca przy korycie w Bytomiu ukończyła tę słynną szkółkę w Szombierkach ( która a 'propo już jej nie ma ) dyplomy rozdawała byle komu, bo trzeba było :)