Dziś na Śląsku modystek już nie ma - to zanikający zawód. Jedną z ostatnich w osób znających sekrety tego rzemiosła jest bytomianka Iwona Kubanek. To rodzinna tradycja - czapnictwem i kapelusznictwem zajmowali się również jej rodzice oraz czterech braci ojca.
Wbrew pierwszemu skojarzeniu - modystka nie zajmuje się całokształtem mody. Jej specjalnością są nakrycia głowy, bo przedstawicielki tego zawodu trudnią się wyrobem kapeluszy oraz dodatków do nich. Iwona Kubanek prowadzi w Bytomiu manufakturę oraz sklep kapeluszniczy i czapkarski "Czako" przy ul. Jainty 26. Pod tym adresem firma ta funkcjonuje nieprzerwanie od 1953 roku, czyli już 72 lata.
W naszym mieście już w 1946 roku otworzył duży sklep odzieżowy ul. Gliwickiej 35 - róg Józefczaka, w lokalu, w którym obecnie znajduje się apteka. Natomiast w mieszkaniu nad sklepem prowadził warsztat czapkarski.
Jako przedsiębiorca musiał być jednak zbyt przedsiębiorczy jak na tamte ponure czasy stalinowskiego socjalizmu, bo w 1952 roku władze potraktowały go "domiarem podatkowym", konfiskatą towaru i zmusiły do zamknięcia sklepu. Po roku udało mu się otworzyć go na nowo, tyle że już w o wiele mniejszym lokalu, gdzie firma funkcjonuje do dziś.
Rodzinny fach
Nazwisko Koj przez długie lata kojarzyło się w Bytomiu z nakryciami głowy. Brat ojca pani Iwony - Jerzy Koj również prowadził w naszym mieście zakład czapkarski przy ul. Sądowej, zaraz za kinem Pokój. - Mój ojciec był jednym z dziesięciorga rodzeństwa, z którego pięciu braci zostało czapnikami - wspomina pani Iwona. - Ojciec i wujek mieli zakłady w Bytomiu, pozostali w Radomsku, Częstochowie, Wieluniu, Strzelcach Opolskich. Wszędzie tam działali czapnicy z rodziny Kojów.
Ale szybko uznała, że trzeba pomóc rodzicom w prowadzeniu rodzinnego zakładu, więc uzyskała najpierw dyplom czeladniczy, a potem mistrzowski i tak jak jej mama została modystką. Zakład przejęła i zaczęła samodzielnie prowadzić w 1977 roku. Co więcej, jej mąż Zbigniew Kubanek - z wykształcenia inżynier elektryk również wyuczył się nowego fachu i uzyskał dyplom rzemieślniczego mistrza.
Kapelusz dla mistrza
Jak powstaje kapelusz? Na początku jest półfabrykat - filcowy stożek, który modystka formuje na drewnianej "główce". Potem przychodzi czas ręczne wykańczanie, obszywanie. Dość powiedzieć, że kiedyś modniarstwo uznawano za zawód artystyczny, a modystki płaciły niższy podatek: jak plastycy, a nie jak krawcy. Dzisiaj to fach zanikający. - Wszystkie modystki, które przez lata wykształciłam albo zakończyły już pracę, albo odeszły z zawodu - mówi pani Iwona. W Polsce przed konkurencją "chińszczyzny" trzyma się jeszcze renomowana fabryka kapeluszy w Skoczowie.
Jest też dobrze zaopatrzony dział z czapkami męskimi. - Szyjemy ponadto na zamówienie togi dla prawników oraz członków senatu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, a także męskie krawaty oraz pasy smokingowe - dodaje pani Iwona.
Jednym ze stałych klientów pani Iwony był przez lata wybitny solista operowy, zaczynający karierę w Operze Śląskiej Wiesław Ochman. Kapelusz to jeden z elementów wizerunku tego cenionego nie tylko w Polsce artysty. - Kiedy przyjeżdżał do Bytomia przychodził do mnie i pytał, czy mam coś dla niego - wspomina Iwona Kubanek.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz