– Został pan prezesem TMH Polonia z przeświadczeniem o konieczności poważnych zmian w klubie. Pierwszym znaczącym efektem działalności zarządu stał się awans drużyny do najwyższej ligi. Rozmawiamy przed wtorkowym meczem z Krynicą. Zbliża się ku końcowi zasadniczy sezon PHL. Polonia w 42 spotkaniach odniosła raptem 7 zwycięstw i plasowała się na przedostatnim miejscu. Czy można być zadowolonym z takiego dorobku zespołu?
– Od wielu lat obserwowałem sytuację w klubie. Ponieważ jest mi on bardzo drogi. W nim zaczęła się moja sportowa kariera, z nim odnosiłem największe krajowe sukcesy. Dlatego marzyłem, żeby po latach zmagania się z losem, Polonia wróciła na dawne tory, co jej się należy i znów walczyła o medalowe miejsca. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie będzie to rzecz prosta. Jednak staram się w życiu stawiać sobie jak najwyższe cele i je osiągać. Dlatego zadaniem nowego zarządu klubu nie był tylko awans do ekstraklasy. To stanowiło element realizacji wieloetapowego planu. Podstawowym naszym zamierzeniem stało się odbudowanie struktury szkoleniowej młodzieży, czego przez wcześniejsze lata nie udało się zrealizować. Zachodzące wówczas zmiany były ukierunkowane na istnienie sekcji, zamiast na wychowywanie jak najlepszych zawodników dla pierwszej drużyny. Mówiąc krótko, nowy zarząd klubu postanowił w pełni odtworzyć piramidę szkoleniową. Cel osiągnął. Pierwszy raz po wielu latach zgłosiliśmy do rozgrywek 8 zespołów we wszystkich kategoriach wiekowych. Trenuje w nich 180 dzieci i młodzieży. Mamy w ubiorach i ze sprzętem sportowym 43 dziewięcio–, dziesięciolatków. Dodatkowo przychodzi z nimi trenować 25 dzieci. Poza tym uczymy jazdy na łyżwach około 420 uczniów klas od I do III z zaprzyjaźnionych szkół SP 51 i SP 36. To spora grupa. Nie brakuje w niej dziewczynek, bo zależy nam na promowaniu i rozwoju równocześnie hokeja męskiego i kobiecego. Młodzież garnie się do hokeja. Odpowiednio z nią pracując, stworzymy szansę przepływu najzdolniejszych coraz wyżej, aż do pierwszej drużyny, daj Boże, zawsze ekstraklasowej. Podobnie kształtowała się sytuacja szkoleniowa w czasach, gdy Polonia seryjnie sięgała po mistrzostwo Polski i uczestniczyła w europejskich pucharach. Żeby znów wiodło się klubowi, musi się zmienić mentalność tych uprawiających hokej. Chcąc w sporcie do czegoś dojść, trzeba mieć marzenia i potrafić je realizować. Nierzadko ciężką, nawet katorżniczą pracą, która nie zawsze od razu przynosi spodziewane efekty. Nie można zrażać się chwilowymi niepowodzeniami. Aby znaleźć się w pierwszej klubowej drużynie, czy powędrować w świat za międzynarodowymi sukcesami, trzeba więcej i efektywniej pracować od kolegów z zespołu.
– Podczas meczów z reguły widownia świeci pustkami. Zawodom przygląda się 200, 300 kibiców. Czy deprymująco marna frekwencja, jak na ekstraklasę, bierze się z braku sportowych sukcesów drużyny?
– Przyznam szczerze, że też jestem nieco zawiedziony. Wspólnie z Ośrodkiem Sportu i Rekreacji włożyliśmy wiele pracy w to, żeby mecze mogła oglądać większa ilość kibiców. Wydawało się nam, że na frekwencję wpłynie fakt przyjazdu do Bytomia krajowych drużyn z zawodnikami wcześniej grającymi na lodowiskach NHL i europejskich lig oraz reprezentantami ościennych krajów. Na razie nie możemy kibicom gwarantować ciągłych zwycięstw. Proponujemy ciekawe widowisko sportowe, zaciętą walkę na lodzie i oglądanie naszych zawodników w konfrontacji z nieco lepszymi od nich rywalami. Dla dobra bytomskiego hokeja nie tylko trenerzy i działacze, ale także kibice powinni inaczej spojrzeć na sport. Dopingować drużynę nie wyłącznie w chwilach sukcesów. Warto, żeby łaskawszym okiem spojrzeli na jej grę, zaangażowanie w meczu; ze zrozumieniem przyjmowali wkład pracy zawodników i trenerów w tworzenie spektaklu na lodzie. Zarząd klubu podjął się realizacji zadań niełatwych w polskich uwarunkowaniach i często niewdzięcznych. Trudno na bieżąco obserwować efekty naszej pracy, pochwalić się spektakularnymi sukcesami, ilością własnych zawodników grających w pierwszej drużynie. Dlatego prosimy o cierpliwość i wsparcie.
– W krytycznych uwagach wobec zarządu klubu przewija się motyw rugowania wychowanków ze składu podstawowej drużyny. Ten problem nie wypłynął teraz. Wałkowany jest od lat.
– Jeżeli sobie przypominam, w zdobyciu pierwszego mistrzowskiego tytułu przez Polonię uczestniczyło 7 bytomian w podstawowym składzie. Natomiast na wiszącym w klubie mistrzowskim tableau z 1989 roku widnieją zdjęcia 6 zawodników nieurodzonych w Bytomiu. Też chciałbym „dopracować się" czasów, gdy naszą drużynę seniorów w całości lub w przewadze stanowić będą wychowankowie klubu, ale na tę chwilę dysponujemy konkretnym materiałem ludzkim. Grają ci, którzy nadają się do ekstraklasy. Konieczne zmiany następują nie tylko na dolnych piętrach szkoleniowych, ale też na najwyższym, na którym znajduje się seniorska drużyna. W ekstraklasowym klubie trudno pogodzić pracę zawodową lub studia z treningiem i udziałem w meczach. Dlatego niektórzy zawodnicy musieli rozstać się z drużyną. Rozstań nie przygotowywaliśmy za plecami zainteresowanych hokeistów. Rozmawialiśmy i nadal rozmawiamy ze wszystkimi, którzy opuścili klub z własnej lub naszej woli. W składzie pozostali bytomscy zawodnicy w różnym wieku, których codzienność podporządkowana jest hokejowi. Mamy doświadczonych graczy, jak Andrzej Banaszczak, Błażej Salamon, Sebastian Owczarek, czy Sebastian Kłaczyński oraz młodszych – Bartłomiej Stępień, Dominik Kraus, Artur Wieczorek, Paweł Bajon, którzy w walce o dłuższy czas gry muszą wykazać wyższość nad pozostałymi zawodnikami znajdującymi się w szerokiej kadrze Polonii. Również w ich głowach musi nastąpić zmiana mentalność, że nie miejsce urodzenia, lecz gra weryfikuje przydatność hokeisty. Części swoich juniorów daliśmy szansę pokazania się w okresie przygotowań do sezonu. Okazało się, że jeszcze nie są gotowi na występy w ekstraklasie. Liczę na to, że odpowiednio spożytkują rok, który dostali na ogranie w Centralnej Lidze Juniorów i uda się im drugi skok do dorosłego hokeja. Zamierzam im w tym kibicować i to umożliwić. Musi nastąpić zmiana pokoleń. Zresztą już się dokonuje. Nasi juniorzy dobijający się do składu pierwszej drużyny Polonii będą najpierw zajmowali miejsce zawodników przychodzących z innych klubów. Z czasem bytomianie staną się konkurentami dla bytomian. Idący w świat, ustąpią miejsca młodszym klubowym kolegom. To normalna sytuacja, która nie może być postrzega jako przejaw czyjeś złośliwości lub personalnych niechęci.
– Uwarunkowania bytomskiego hokeja sprawiają, że grupa uzdolnionej młodzieży zamiast szkolić się na miejscu i powoli próbować sił w ligowym zespole, trenuje w sosnowieckiej Szkole Mistrzostwa Sportowego.
– Rzeczywiście, mamy w SMS siedmiu zawodników. Przez jakiś czas w ogóle nie możemy z nich korzystać, testować w seniorskim hokeju. Ideałem byłoby, żeby wszyscy wychowankowie trenowali w Bytomiu, tu mieli najdogodniejsze warunki do sportowego rozwoju. Trochę mnie to złości, że wszyscy młodzi nowotarscy zawodnicy trenują w swoim klubie, a naszych siedmiu graczy pozostaje w SMS. Można oczywiście kontrargumentować, że Podhale posiada lepszych szkoleniowców i warunki do trenowania. Ale mnie irytuje, że z Rafała Orłowskiego będę mógł skorzystać w przyszłym sezonie, z Patryka Secemskiego, Kamila Falkenhagena i Łukasza Krzemienia – za rok, a z Iwo Sroki i Kamila Filipa dopiero za dwa lata. Z tego wynika, że muszę w sumie 3 lata poczekać, aż do klubu powróci cała grupa zdolnych zawodników i powalczy o miejsca w drużynie... Wspólnie z miastem staramy się zmienić tę sytuację. We wrześniu tego roku otworzymy w Bytomiu Szkołę Mistrzostwa Sportowego na bazie ZSO 3. Od tego momentu jedenastu kandydatów z rocznika 1998 do pierwszej drużyny będzie mogło na miejscu uczyć się i trenować, pozostając stale do dyspozycji pierwszego zespołu. To optymalna sytuacja, gdy młodzież stopniowo wdraża się do seniorskiej drużyny. Docelowo z każdego rocznika może trafić do niej jeden, dwóch, a może, jak dawniej, czterech, pięciu najlepszych młodych zawodników. Na razie pozostaje pytanie, skąd brać wychowanków do zespołu... Ich „fabryka" została dopiero uruchomiona. W zeszłym sezonie zgłosiliśmy do rozgrywek pięć młodzieżowych zespołów, a w tym roku osiem. Chodzi nam o to, aby ci młodzi ludzie na miejscu mieli najlepsze warunki do treningu i szkolili ich najlepsi fachowcy od hokeja. Aby tak się działo, wspólnym wysiłkiem z OSiR–em zatrudniliśmy dodatkowo naszych byłych hokeistów, którzy chcą się rozwijać jako trenerzy: Adama Golińskiego, Tomasza Pawłowskiego, Tomasza Kowalczyka, Pawła Głaza. Zawodnicy i szkoleniowcy muszą stale podnosić swoje kwalifikacje. Bez tego będziemy zmuszeni w nieskończoność korzystać z obcych graczy i trenerów.
– Obserwatorzy hokejowego życia w Bytomiu wydają się niecierpliwi. Czekają na szybsze efekty kadrowych zmian w zarządzie.
– Tworzenie pełnej struktury szkoleniowej oraz stabilizacja finansowa i organizacyjna klubu wymagają długotrwałego procesu. Tymczasem już teraz, bez zastanowienia, próbuje się nas rozliczać z działań, przynoszących efekty za kilka lat. Uczyniliśmy wszystko, co w krótkim czasie okazało się możliwe do wykonania: pierwsza drużyna awansowała do ekstraklasy, wzmocniony żeński zespół z powodzeniem walczy o piąte mistrzostwo Polski, wystawiliśmy komplet drużyn do rozgrywek młodzieżowych, tworzy się bytomski SMS, skłaniamy trenerów do dalszego szkolenia, staramy się pozyskać sponsorów.
– Obraz finansowej sytuacji klubu nieco zaciemniło nagłe odejście dwóch czeskich zawodników z podstawowego składu ekstraklasowego zespołu.
– Każdy zawodnik przychodzący do klubu, podpisuje kontrakt, zawierający wiele punktów, dotyczących między innymi wysokości zarobków i terminowości wypłat. Filip Stoklasa i Patrik Vrana skorzystali z zapisów umowy. Pierwszy z nich trafił do Jastrzębia, drugi nie znalazł pracodawcy w Hokej Lidze. Nie jesteśmy krezusami. Nie możemy konkurować z ofertami klubów czołowej czwórki czy piątki. Dlatego odejście tych zawodników było tylko kwestią czasu.
– Pozostańmy w sferze finansowej. Na ile przez rok poprawiła się sytuacja klubu?
– Wchodząc do ekstraklasy z pierwszoligowym budżetem, czyniliśmy wszystko, żeby klub dysponował coraz większymi środkami finansowymi. Jednocześnie staramy się racjonalnie wydawać pieniądze. Cały czas pracujemy nad tym, abyśmy mogli proponować zawodnikom coraz lepsze warunki do pracy. Nie chodzi tylko o wynagrodzenia, ale o całą otoczkę normalnego uprawiania hokeja. Nie ustajemy w poszukiwaniu różnych źródeł utrzymania, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy inwestujący przedsiębiorca musi mieć perspektywę wymiernych korzyści. Z jednej strony Polonia pozostaje dobrym nośnikiem reklamy ze względu na swoją historię i status drużyny ekstraklasowej. Z drugiej strony, dla korzystniejszego wizerunku, powinna mieć nowocześniejszy obiekt sportowy oraz personalnie ciekawszy zespół, co przełożyłoby się na większą liczbę zwycięstw oraz wyższą frekwencję na meczach. Jeżeli wreszcie ruszy budowa ośrodka sportowego przy Olimpijskiej, klub stanie się atrakcyjniejszy dla kibiców i potencjalnych sponsorów.
– Nie ma odpowiednich funduszy na stworzenie silnej drużyny, więc wyniki pozostają przeciętne. Stąd biorą się kłopoty z pozyskanie dobroczyńców. W koło Macieju...
– Oczywiście. Jeżeli machina szkoleniowa przez lata odpowiednio pracuje, to „produkuje" zawodników mogących licznie zasilić własną drużynę albo klubową kasę, przechodząc do innych klubów. Jesteśmy dopiero w fazie uruchamiania tego swoistego perpetuum mobile. Musi więc podchodzić do sprawy po gospodarsku. Szukać zawodników, na których nas stać. Tworzyć jak najciekawsze sportowe widowiska. Ale i liczyć się z tym, że zawodnicy poszukają sobie możniejszych pracodawców.
– Na położenie bytomskiego klubu niewątpliwie rzutuje sytuacja całego polskiego hokeja: przepychanki na szczytach związkowej władzy, brak sponsora strategicznego PZHL, niedawna przerwa w rozgrywkach oraz słabe przebicie dyscypliny do mediów.
– Oczywiście, że to nie pomaga w pracy. Zwłaszcza że zależy nam na zmianach popychających do przodu całą dyscyplinę, na grze drużyny w silnej lidze, która wzrastającym poziomem potrafi przyciągnąć media i sponsorów.
– Czy ewentualne spory lub niejasności w bytomskiej rodzinie hokejowej mogą przerwać proces odbudowy klubu?
– Na pewno utrudnią działania, kłócą środowisko, które powinno skupić się na wspólnych działaniach dla dobra Polonii. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszelkie głębokie zmiany budzą niechęć i opór. Ale zamierzamy je kontynuować bez względu na przeszkody, żeby nowocześnie i profesjonalnie poukładać klub. Tymczasem mam nadzieję, że kibice zechcą nas wspierać w walce o play off. Stać nas na zajęcie 8. miejsca, żeby powalczyć w pierwszej rundzie play off z najlepszą drużyną zasadniczego sezonu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że trudno będzie pokonać zespół z budżetem kilkukrotnie wyższym od naszego. Ale w sporcie nie takie zdarzały się niespodzianki, więc tanio skóry nie sprzedamy.
Komentarze