"Jest najlepszym muzykiem wśród lekarzy i najlepszym lekarzem wśród muzyków" - mówiono o nim. Bytomianin, absolwent Zespołu Szkół Mechaniczno-Samochodowych i Śląskiej Akademii Medycznej. Pracował jako chirurg, ale jego pasją było żeglarstwo i szanty, czyli morskie pieśni.
- Andrzej chodził do tego samego Technikum Mechanicznego, co ja - wspomina Jacek Sonczowski, bytomski dziennikarz. - Był klasę niżej. Pamiętam, że miał 16 lat i już wtedy na jakimś zlocie, razem z Henrykiem Czekałą - "Szkotem" grali na gitarach i śpiewali. To był fantastyczny facet, zawsze uśmiechnięty. A potem świetny, szanowany lekarz.
Z "Ryczącymi Dwudziestkami" Grzela koncertował w całej Europie i w Stanach Zjednoczonych. Równocześnie pracował jako lekarz - w szpitalu przy ul. Batorego i w jednej z bytomskich przychodni.
Jego świat zawalił się 22 lutego 2015 roku. W czasie koncertu na Festiwalu Piosenki Żeglarskiej w Krakowie zasłabł. Pomocy udzielono mu natychmiast, przewieziono do szpitala, ale diagnoza była straszna: rozległy wylew krwi do mózgu. Grzela przeżył, ale nigdy nie odzyskał sprawności. Sparaliżowany nie mógł już funkcjonować samodzielnie. Przyjaciele ze środowiska szanty organizowali koncerty i zbiórki na jego rehabilitację.
Andrzej Grzela zmarł 16 maja. "Odpłynął do niebieskich portów" - mówią ludzie morza, które ukochał.
0 0
Wspaniały , wesoły człowiek , a dla mnie także świetny , bardzo empatyczny chirurg .Nie sposób go zapomnieć . Serdecznie współczuję bliskim .