Przypomnijmy, że dziura to efekt wpisania do tegorocznego budżetu kwoty 30 mln. Taką sumę mamy uzyskać ze sprzedaży zabytkowego gmachu Elektrociepłowni Szombierki. Obecnie należy on do fińskiego koncernu energetycznego Fortum, który zgodnie z umową przedwstępną sprzeda go gminie za 100 zł. Wedle pierwotnej wersji transakcja miała zostać sfinalizowana do końca lipca. Tak władze Bytomia obiecały Regionalnej Izbie Obrachunkowej, gdy ta zakwestionowała fakt wpisania do budżetu kwoty mającej pochodzić ze zbycia mienia niebędącego własnością miasta. Niestety, do końca lipca sprawy nie załatwiono. Nie udało się tego dokonać także do końca sierpnia, jak zakładała kolejna umowa. Następny termin to koniec września. Czy uda się go dochować? Rzecznik prasowy Fortum Jacek Ławrecki powiedział nam, że nic nie wskazuje na to, by ten termin by zagrożony, a oferta jest wciąż aktualna. Wiadomo jednak, że prezydentowi Damianowi Bartyli i jego ekipie nie zależy już na przejęciu elektrociepłowni za wszelką cenę. Wprawdzie dostalibyśmy obiekt za symboliczną sumę, ale wątpliwe wydaje się, byśmy potrafili go szybko sprzedać i to za 30 mln. Prezydent Bartyla takich wątpliwości nie miał, bo na jednej z sesji powiedział rajcom, że jest dwóch kontrahentów zainteresowanych nieruchomością, a 30 mln to minimalna kwota, jaką możemy zyskać. Cóż z tego, skoro dotąd owych kontrahentów nie zobaczyliśmy. Tak naprawdę nie ma już fizycznej możliwości, by do końca roku kupić elektrociepłownię i szybko ją z zyskiem sprzedać.
Władze nie są już zdeterminowane pozyskaniem EC Szombierki, bo znalazły nowy sposób na załatanie brakujących pieniędzy. Jeszcze podczas sierpniowej sesji Rady Miejskiej, odpowiadając na pytania przedstawicieli opozycji, Bartyla potwierdził, iż rozpatruje możliwość wprowadzenia do budżetu funduszy z kapitału zakładowego BPK. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, już 1 września Bartyla jako jednoosobowe zgromadzenie wspólników BPK (jest to w stu procentach spółka gminna) przyjął uchwałę o obniżeniu kapitału zakładowego spółki o 28,7 mln za wynagrodzeniem. Oznacza to, że ta suma musi teraz wpłynąć do budżetu miasta. Opozycja jest oburzona i mobilizuje się przed zaplanowaną na 22 września sesją Rady Miejskiej. W jej trakcie radni mają zdecydować o wprowadzeniu do budżetu miasta wspomnianych pieniędzy. Opozycja powołuje się na opinię, którą miał wydać zarząd BPK. Wynika z niego jednoznacznie, że obniżanie kapitału zakładowego zagrozi płynności finansowej gminnej spółki. Nie chodzi tu bowiem o operację mającą wymiar jedynie księgowy, ale o konieczność rzeczywistego przekazania miastu wspomnianej sumy. Co więcej, żeby do tego doszło, trzeba wykonać wiele czynności formalnych (między innymi powiadomić o wszystkim firmy współpracujące i wierzycieli), a te zajmą wiele tygodni. Tymczasem pieniędzy w budżecie brakuje już teraz.
Komentarze