Zamknij

Podróżnik, który umie lewitować

16:34, 15.06.2014
Skomentuj

Michał Piec w 2007 roku ukończył I Liceum im. Jana Smolenia. Po maturze postanowił odbyć pielgrzymkę do grobu świętego Jakuba w Santiago de Compostela w Hiszpanii. We francuskie Pireneje dotarł autostopem. Stamtąd pieszo przeszedł 900 kilometrów szlakiem Camino de Santiago. Buty, które wziął ze sobą, bardzo szybko się „rozleciały", dlatego większość trasy pielgrzymował w sandałach. Od tamtej chwili wie, że jest to najlepsze obuwie na długie piesze wędrówki. Rok później przemierzył już znacznie dłuższą trasę – wraz z bytomianami Karolem Klocem Przemysławem Siemieńcem odbył pieszą pielgrzymkę z Polski do Rzymu – w sumie 1600 kilometrów. W kolejnym roku podjął jeszcze większe wyzwanie. – W średniowieczu istniały trzy najważniejsze szlaki pielgrzymkowe: do Rzymu, do grobu świętego Jakuba i do Ziemi Świętej – mówi Michał Piec. – Wydawało mi się więc naturalne, że kolejne miejsce, do jakiego powinienem się udać, to właśnie Jerozolina. Towarzyszem tej podróży był poznany za pośrednictwem Internetu Dominik z Gdańska. Wyruszyli na rowerach – przez Bałkany, Turcję, Syrię, Jordanię, Autonomię Palestyńską aż do Jerozolimy. Wciągu miesiąca przejechali 4 tysiące kilometrów.

Piec podróżował z plecakiem. Aby go odciążyć – nie zabierał ze sobą namiotu, mimo iż zawsze spał „na dziko". Przy dobrej pogodzie – pod gołym niebem. Przy gorszych warunkach atmosferycznych sypiał w najrozmaitszych miejscach – w pustostanach i w budowanych domach, na przystankach autobusowych, na trybunie stadionu piłkarskiego, pod mostem, a nawet w rurze zjeżdżalni na placu zabaw. W Japonii przenocował także w toalecie. – Deski sedesowe były tam podgrzewane, więc suszyliśmy na nich skarpetki – mówi Piec. – Potem w Polsce zdarzało mi się wygłaszać prelekcje zatytułowane „Sztuka nocowania w podróży". Nazywam to również „logistyką bezdomności". Mam zasady: do takiego miejsca wchodzę późno, po godzinie 22, a opuszczam je około godz. 5, żeby nikomu nie przeszkadzać. I zostawiam miejsce noclegu w takim stanie, jak je zastałem, a czasami nawet w lepszym.

W 2010 roku Michał Piec wyruszył w wyprawę autostopowo-rowerową do Iranu, przez Gruzję i  Armenię. W 70 dni przebył 11 tysięcy kilometrów, w tym 2 tysiące na rowerze. Nie zawsze oczywiście musiał sypiać pod gołym niebem. – Na wschodzie ludzie są bardzo ciekawi, otwarci i serdeczni – opowiada podróżnik. – Kiedy wjeżdżałem do jakiejś wioski, pytali, skąd jestem. A potem zapraszali na poczęstunek, a jeśli zbliżał się wieczór – proponowali nocleg. Moja mama obawiała się, że pojadę rowerem do Ziemi Świętej przez kraje arabskie. Wtedy jeden z moich kolegów powiedział jej, że nie ma się czego bać, bo tradycja muzułmańska nakazuje szanować pielgrzymów i wariatów.

Rok 2011 to kolejna podróż – tym razem autostopem do Archangielska nad Morzem Białym przez Lwów, Kijów i Moskwę. W 2012 roku podróżował autostopem i rowerem po Wietnamie, Kambodży i Laosie (do Azji dotarł samolotem). Wreszcie w ubiegłym roku wraz z rowerową grupą Niniwa Team udał się na rowerową pielgrzymkę na Syberię, nad jezioro Bajkał i do Wierszyny – wioski nazywanej „małą Polską", gdyż budowali ja polscy zesłańcy i do dziś żyją tam ich potomkowie, kultywując tradycje przodków. Tę pielgrzymkę prowadził ojciec Tomasz Maniura ze zgromadzenia misjonarzy oblatów, zaś Michał Piec wraz z innymi członkami Niniwy Team opowiadał o niej podczas tegorocznego bytomskiego festiwalu „Okno na świat". Oprócz tego Piec zwiedził niemal całą Europę, latając tanimi liniami lotniczymi. Był także w Japonii – udało mu się „upolować" bilet samolotowy za 282 złote w obie strony. Relacje ze swoich podróży zamieszcza na stronie internetowej www.michalpiec.pl

Michał Piec jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego im. Karola Adamieckiego w Katowicach. Środki na kolejne wyprawy gromadzi m.in. sprzedając do banków zdjęć swoje fotografie z dotychczasowych podróży i wygłaszając prelekcje na temat podróży. W ostatnim czasie przybyło mu kolejne nietypowe zajęcie – zajął się sztuką lewitacji. – Tak naprawdę jest to iluzja lewitacji – mówi Piec. – Wszystkie niezbędne rekwizyty wykonałem samodzielnie. Oczywiście nie chciałbym zdradzać, co to za rekwizyty, bo przecież wiele osób nawet obserwując mnie z bliska jest przekonanych, że naprawdę lewituję. Nie tak dawno lewitował w Bytomiu na ulicy Dworcowej. Podczas tego pokazu materiał dziennikarski zrealizowała Telewizja Silesia. Piec jest wynajmowany przez firmy organizujące rozmaite festyny, które na podstawie umowy zlecają mu przeprowadzenie pokazów lewitacji. Specjalną „lewitacyjną" sesję zdjęciową z jego udziałem wykonał także bytomski katecheta i fotograf Adam Maniura.

(Marcin Hałaś)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%