Przypomnijmy, że inwentaryzację zarządził prezydent Damian Bartyla. Był to efekt serii trzech katastrof budowlanych, do których w ciągu zaledwie paru godzin doszło 12 kwietnia. Wówczas to zawalił się dach i stropy dawnego klubu „Pyrlik” przy ulicy Jagiellońskiej 12, przewróciła ściana jednego z obiektów należących kiedyś do kopalni „Rozbark”, a także runął budynek w oficynie przy Piekarskiej 12. Na szczęście udało się uniknąć ofiar w ludziach. Przyczyną wszystkich zdarzeń był katastrofalny stan techniczny obiektów. Każdy został wcześniej przeznaczony do rozbiórki, przy Chorzowskiej już przez świętami wielkanocnymi stwierdzono poważne wybrzuszenie ściany. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Elżbieta Kwiecińska, wyliczając przyczyny katastrof, mówiła: – Mieliśmy do czynienie z tak zwanym rozprężeniem wiosennym. W żadnej z ruder nie było systemu odprowadzającego wodę, która podczas zimy na przemian marznąc i topniejąc systematycznie rozsadzała konstrukcję oraz drewniane stropy. W końcu naprężenia były tak duże, że doszło do zawalenia. Teraz budynki trzeba wyburzyć, są już decyzje w tej sprawie.
O pierwszych skutkach inwentaryzacji pustostanów, prowadzonej w naszym mieście, mówiono podczas konferencji prasowej zorganizowanej w miniony czwartek w Ratuszu. Oprócz Kwiecińskiej udział w niej wzięli prezydent Bartyla, jego zastępca Andrzej Panek oraz dyrektor kopalni „Bobrek-Centrum” Leonard Klabis. Lista obiektów będących w fatalnym stanie technicznym, a przez to grożących zawaleniem, tak naprawdę istnieje od dawna, co pół roku się ją aktualizuje. Po ostatnich wydarzeniach dopisano do niej nieobecne tam wcześniej domy zakwalifikowane do sprzedaży, co do których istniało podejrzenie zawalenia. Na liście umieszczono od 60 do 70 pustostanów (dokładna liczba wciąż jest weryfikowana). Część należy do miasta, inne są własnością osób prywatnych lub wspólnot mieszkaniowych. Jak poinformowała inspektor Elżbieta Kwiecińska, 10 należy rozebrać niezwłocznie, gdyż najpoważniej zagrażają ludziom. 15 następnych czeka w kolejce. Co przyczyniło się do złego stanu obiektów? W głównej mierze, sięgające zazwyczaj kilkudziesięciu lat, zaniedbania remontowe. Dość powiedzieć, że wiele kamienic nie było ani raz modernizowanych od czasów niemieckich. Sprawy nie ułatwia ich nieuregulowany status prawny, dzieła zniszczenia dopełniają szabrownicy, demontujący części metalowe oraz drewniane. Nie można też nie wspomnieć o szkodach górniczych.
Lada moment ruszy procedura wyłaniająca wykonawców prac. Jeśli prywatny właściciel nie ma pieniędzy na rozbiórkę ruiny, to miasto może skorzystać z wariantu wykonawcy zastępczego, pokryć koszty, a potem domagać się ich zwrotu. Koszty to największy problem. W tegorocznym budżecie naszego miasta nie ma wystarczających środków na sfinansowanie koniecznych wyburzeń. Na ten cel zarezerwowano jedynie 100 tysięcy złotych, z których pokaźną część przeznaczono już na rozbiórkę domów przy ulicy Dojazd. Tymczasem, jak oszacowano, koszty jednej tego typu operacji sięgają od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy złotych. W sumie potrzeba nam więc wielu milionów złotych. Skąd zatem weźmiemy pieniądze? Prezydent Bartyla zapowiedział konieczność przeprowadzenia zmian w budżecie na rok 2013 i zabezpieczenia odpowiednich sum na wyburzenia. Pomoże też kopalnia, co obiecał dyrektor Klabis. Zasady udzielenia wsparcia dla miasta określi specjalna ugoda. Górnictwo da fundusze na obiekty, które w przeszłości były narażone na negatywne skutki fedrowania albo będą na nie narażone w przyszłości. Klabis przypomniał jednocześnie, iż po dramatycznych wydarzeniach w Karbiu na bieżąco monitorowany jest stan ponad 330 budynków usytuowanych na terenach objętych zasięgiem eksploatacji Ruchu „Centrum” oraz 120 Ruchu „Bobrek”. Zadanie to wykonują Główny Instytut Górnictwa oraz Instytut Techniki Budowlanej.