Ten przeklęty wąż!

Wąż jest głównym bohaterem niezwykłej wystawy. Muzeum Górnośląskie zaprasza!

  • Data:
  • Autor: Marcin Hałaś
Autor zdjęcia: Marcin Hałaś

Wąż nie ma dobrego "public relations" już od samych początków dziejów ludzkości, czyli od Księgi Rodzaju. Z drugiej jednak strony wąż (Eskulapa) jest symbolem medycyny i lekarzy, ratujących życie. Co wy wiecie o wężach? Takie pytanie zadają autorzy wystawy w Muzeum Górnośląskim.

Wąż to druga z wystaw w Muzeum Górnośląskim poświęcona "zwierzętom przeklętym". Wcześniej był wilk. Nie da się ukryć, że wilk ma lepsze konotacje kulturowe i językowe. "Ponieważ żyli prawem wilka", "wilk morski", "stary wilk", "Obława". A wąż? Już Biblia w swojej pierwszej księdze "ustawiła" jego negatywne postrzeganie - jako postać i symbol szatana. To za sprawą jego działalności ludzie zostali wygnani z raju.

Dział Przyrody Muzeum Górnośląskiego postanowił pokazać, jaki jest wąż naprawdę.

Do końca roku można tam oglądać wystawę zatytułowaną "Zwierzęta przeklęte. Wąż". Oczywiście chodzi o to, żeby nie tylko podawać "suche" dane, choć już one brzmią tajemniczo: "Pierwsi przedstawiciele węży pojawili się na Ziemi około 170 milionów lat temu. Jednakże ich ekologiczne pochodzenie wciąż pozostaje jednym z najbardziej zagadkowych i kontrowersyjnych tematów w ewolucji".

Nalewka na kobrze

Wystawa jest interdyscyplinarna - pokazuje węża nie tylko z punktu widzenia biologii i przyrody, ale także jego "funkcjonowanie" w kulturze - od religii i symboliki do sztuki. Ale największe wrażenie robią tutaj węże prawdziwe, choć nieżywe. Chodzi o słoje, w których przechowywane się martwe węże zanurzone w spirytusie (a nie w formalinie). To tzw. mokre preparaty. Niektóre mają dodatkową wartość historyczną - zebrał je jeden z najwybitniejszych polskich przyrodników, badacz fauny syberyjskiej Benedykt Dybowski.

Są też "mokre preparaty" innego rodzaju. Węże w butelkach. Nie chodzi bynajmniej o to, że któremuś z badaczy zabrakło słojów na preparaty. To popularne w kilku krajach Dalekiego Wschodu "wężówki", czyli nalewki na wężach.

Preferowane są zwłaszcza żmijówki i kobrówki, co zresztą sprawiło, że kilka gatunków kobr jest zagrożonych wyginięciem. Dlatego dzisiaj z wycieczki do Chin albo Wietnamu nie można legalnie przywieźć do Polski butelki kobrówki. I jeszcze jedno: nam wydaje się, że w butelce "wężówki" jest jeden wąż. Tymczasem w niektórych nalewkach znajduje się nawet 10 gatunków węży.

- Ludzie mają jako atawizm zakodowany lęk przed wężami - mówi jeden z kuratorów wystawy Adam Larysz. - Z drugiej strony w wielu religiach wschodu jest on symbolem mądrości i nieśmiertelności, a w Chinach - cesarstwa. A w świecie współczesnym pojawiła się moda na hodowanie egzotycznych węży.

Śmiertelny jad

Jeśli chodzi o ludzki strach przed wężami, to jest on uzasadniony. Na wystawie można zobaczyć strzykawki. Mają one uzmysłowić zwiedzającemu, ile jadu mogą jednorazowo "posiadać" różne gatunki węży i do uśmiercenia ilu zwierząt lub ludzi może wystarczyć taka porcja jadu. Jad tajpana pustynnego może uśmiercić aż 289 osobników gatunku homo sapiens, a jad kobry indyjskiej wystarczy, aby zabić "zaledwie" 10 ludzi.

Ale węże również są zabijane, dlatego w następnej sali zobaczyć możemy ich naturalnych wrogów. Wiele osób nie przypuszcza, że wykwalifikowanymi mordercami węży są nasze poczciwe bociany białe oraz jeże, które uwielbiają zjadać żmije.

Na końcu zaś wąż w sztuce. Na wystawie zobaczymy kopię starożytnej rzeźby Grupa Laookona (węże morskie duszące Laookona i jego trzech synów) oraz głowę Medusy - kobiety-monstrum, mającej na głowie węże zamiast włosów. Grupę Laookona wykonano na nowoczesnej drukarce 3D natomiast, Meduza to rękodzieło rzeźbiarskie autorstwa kierownika Działu Przyrody Waldemara Żyły.

Ocena: 5,00
Liczba ocen: 4
Oceń ten wpis

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu, dodaj pierwszy komentarz.

Partnerzy