Pierwszą od 34 spotkań porażkę ponieśli koszykarze Polonii Bytom. W minioną sobotę w ćwierćfinale play-off u siebie ulegli 88:99 Legionowi Legionowo. Umówmy się, że to był tylko wypadek przy pracy i dwa kolejne mecze nasi wygrają. Bo przegrać już nie mogą, jeśli marzą o awansie.
Było jasne, że imponująca seria niebiesko-czerwonych kiedyś się musi skończyć. Ale czemu stało się to w takim momencie? A może jednak lepiej, że stało się teraz, że napompowany do granic wytrzymałości balon pękł i już do końca grającym na większym luzie podopiecznym trenera Mariusza Bacika nic złego się nie przydarzy?
Szósty zawodnik
Pierwsza kwarta sobotniego starcia pokazała, że Legion to bardzo wymagający i dobry przeciwnik. Goście zwyciężyli 24:22. W kwarcie drugiej Polonia mozolnie, punkt po punkcie odrabiała małą stratę i zdołała nawet dorzucić punkt przewagi - wygrała 29:26. Kwarta trzecia znowu dla przyjezdnych - 25:22, co oznaczało, że znowu wyszli oni na dwupunktowe prowadzenie.
Cały czas śpiewający, walący w bębny i machający flagami sympatycy bytomian, którzy zaprezentowali na trybunach gigantyczną koszulkę z napisem "Kibice - szósty zawodnik" szykowali się na wielkie emocje i liczyli, że ich ulubieńcy pokonają ekipę z Legionowa.
Muszą wygrać
Ale ta była po prostu lepsza i rozstrzelała naszych trójkami. Tymczasem w Polonii skuteczność szwankowała. W decydującej kwarcie rzuciła ona tylko 15 punktów, ale straciła aż 24. Legion wygrał wyraźnie.
Niebiesko-czerwoni są pod ścianą. W środę, 30 kwietnia czeka ich rewanż w Legionowie. Muszą zwyciężyć, by przedłużyć to starcie do trzech spotkań. Jeśli się im uda, a przecież w to wierzymy, bo ustaliliśmy już, że to był tylko wypadek przy pracy, to 3 maja spotykamy się Na Skarpie. Jeśli się nie uda... Po co w ogóle o tym teraz pisać?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz