Zamknij

Do naszej Izby Wytrzeźwień obcych już nie zwozimy

Tomasz Nowak Tomasz Nowak 12:03, 22.09.2025 Aktualizacja: 12:03, 22.09.2025
Skomentuj Pić trzeba umieć Pić trzeba umieć

Bytomska Izba Wytrzeźwień nie zostanie zamknięta. Od początku tego roku nie są do niej dostarczani  mieszkańcy innych miast, bo to z wielu powodów nieopłacalne. Radzionków swojej izby w ogóle nie ma, a tamtejsi radni swego czasu nie zgodzili się na to, by w budżecie zabezpieczyć środki na na wożenie pijanych do innych placówek. 

Pić trzeba umieć - każdy to wie. Przynajmniej teoretycznie. Kto nie potrafi, ten może trafić do izby wytrzeźwień. Dostarczane tam są - najczęściej wbrew swej woli i nierzadko przy ostrych protestach, a czasem nawet głośnych awanturach - osoby, które po upiciu się stwarzają realne zagrożenie dla siebie lub też dla innych.

Chodzi zatem na przykład o prowodyrów awantur domowych, czy ulicznych, ale też o tych, którzy po spożyciu zasypiają gdzieś na ławce, czy zalani w trupa zalegają gdzie popadnie, tracąc kompletnie kontrolę nad sobą. Minęły natomiast czasy milicyjne, kiedy to do izby zgarniano tylko za to tylko, że ktoś był pod wpływem w miejscu publicznym. Teraz takiej osobie, jeśli tylko zachowuje się odpowiednio, zupełnie nic nie grozi.    

11 pijanych klientów dnia

Mimo to drzwi w bytomskiej izbie wytrzeźwień niemal się nie zamykają. W minionym roku skorzystało z niej - choć w tym przypadku to chyba mało odpowiednie słowo - aż 3 947 osób, czyli średnio licząc niemal 11 każdego dnia. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszyscy byli bytomianami. Tak po prawdzie aż 1272 osób z tej masy, to mieszkańcy innych miast, czasem nawet odległych.

Wielu z nich przywieziono do usytuowanej przy ulicy Tarnogórskiej placówki zgodnie z umową zawartą pomiędzy jakąś gminą, a Bytomiem. Chodzi o gminy nie mające swoich izb wytrzeźwień i za stosowną opłatą wywożących swoich pijanych do nas, by tam doszli do siebie. Na takie rozwiązanie i świadczenie specyficznych usług innym decyduje się wiele miast.

Ale ostatnio sporo z tego rezygnuje. Bytom zrobił to z początkiem bieżącego roku. Dlaczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze spora grupa dostarczonych do nas w stanie zamroczenia mieszkańców innych ośrodków nie zamierzała już wracać do siebie (lub też nie było ją na to stać) i snuła się po naszym mieście, nierzadko nadal interesując się jedynie tym, by się napić. A ponieważ swoich lumpów mamy aż za tyle, to kolejnych nie potrzebowaliśmy, co zresztą wielokrotnie podkreślali skarżący się na przesiadujących w różnych miejscach pijaczków bytomianie. 

To się nie opłaci

Ważny był też aspekt finansowy. Pobyt w izbie wytrzeźwień jest kosztowny niemal tak samo, jak doba w hotelu z najwyższej półki, choć warunki są diametralnie odmienne. Dość powiedzieć, że w izbie nie mamy co liczyć nawet na śniadanie o klinie nawet nie wspominając. Do niedawna delikwentowi opuszczającemu placówkę wystawiano rachunek opiewający na 437 złotych i 81 groszy. W połowie czerwca stawka jeszcze poszła w górę, bo teraz trzeba zapłacić 453, 57 zl.

Wydawałoby się zatem, że przy takim obłożeniu prowadzenie izby jest bardzo opłacalne, ale nic bardziej mylnego. Jej utrzymanie jest strasznie kosztowne, bo trzeba sfinansować wiele wymagań stawianych przez przepisy. Dość powiedzieć, że  w roku 2024 funkcjonowanie bytomskiej Izby Wytrzeźwień pochłonęło przeszło 2,6 mln. Tymczasem spośród trafiających tam rachunek płaci zaledwie co piąty. Co więcej, od wielu niepłacących ściągnięcie pieniędzy jest niemal niemożliwe. 

Radni nie dali kasy

Dlatego też przez pewien czas rozważano zamknięcie naszej Izby, jak zrobiono w kilku miastach naszego regionu (niedawno w Chorzowie). Ostatecznie stanęło na wspomnianej zmianie zasad działania, nie podpisujemy już porozumień z innymi miastami. Nie oznacza to jednak, że nie trafiają na Tarnogórską pijacy spoza Bytomia. Trafiają, jeśli zgarniani są z naszych ulic, bo też i tu wcześniej przybyli. Różnica w liczbach jest od razu zauważalna. Spoza Bytomia w tym roku przyjęto 270 osób, zaś wszystkich było 2050. Średnia przyjęć zatem znacznie spadła. W efekcie do końca sierpnia Izba kosztowała nas prawie 1,9 mln.  

W Radzionkowie mający większość radni opozycji nie zgodzili się na to, by w budżecie zabezpieczać środki na odwożenie kwalifikujących się do tego mieszkańców do izb wytrzeźwień w innych miastach. Aż pewnego dnia jeden z rajców zadzwonił do Straży Miejskiej, by zajęła się pijanym leżącym na ulicy. Gdy usłyszał, że przecież nie ma na to funduszy, wrócono do tematu na forum Rady Miasta. Ostatecznie wyraziła ona zgodę na sfinansowanie pięciu transportów nietrzeźwych do pozaradzionkowskich placówek. Dotąd tej puli nie ruszono.

 

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%