W Dzień Nauczyciela wiadomość o odejściu Nauczyciela? Jasne - jak nie o Nim, to o kim?
Znaliśmy się od czasów szkoły i już wtedy, powodowani wzajemną sympatią i szacunkiem przeszliśmy na “ty”. Po mojej maturze kontynuowaliśmy tę znajomość, bo czemu by nie? Miałem wielką przyjemność zapowiadać jako konferansjer Ryczące Dwudziestki na wielu letnich koncertach na Wybrzeżu lub Mazurach.
I zawsze wtedy padało ze sceny “a to mój pan od muzyki”, a czasem też “a to mój uczeń”, bo czemu by nie? Potem wynaleziono media społecznościowe i zaczęliśmy się kłócić: a to o najlepszą płytę rockową wszechczasów (On że “Night in the Opera” Queen, a ja że “Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” The Beatles), a to o najlepszego poważnego kompozytora (On że spółka Bach&Beethoven, a ja że Mozart), bo czemu by nie?
Jedno pozostało: pamięć o nauczycielu, który zdawał sobie sprawę, z tego, jak bardzo w szkole lekceważony jest jego przedmiot. Czy słusznie? Zapewne nie. A mimo to potrafił angażować się całym sercem w to, byśmy tą jego muzyką się zainteresowali. Metodą “marchewka bez kija”. Bo czemu by nie?
Spotkaliśmy się na wiosnę 1998, pół roku po piwnicznej premierze “Dzieci Rimbauda” - pierwszej i ostatniej, w której śpiewałem. Gdy mu powiedziałem, że biorę pieniądze za to, że śpiewam, był rozbawiony. Równie jak ja. Powiedział “to śpiewaj, póki płacą”.
I tak zrobiłem. Bo czemu by nie?
Wspominam Janusza “Szlufa” Olszówkę. Postać barwną i nietuzinkową. Siedzi sobie pewnie teraz na chmurce z nieodłącznym papierosem i śmieje się, że my tu tacy smutni i poważni.
Bo czemu by nie?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu zyciebytomskie.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz