Współczesna historia Bytomia to także, a niektórzy mówią: przede wszystkim, historia górnictwa węgla kamiennego. Teraz doczekała się ona résumé, czyli opracowania w jednej publikacji.
Tomasz Sanecki, pracownik Biura Prasowego Urzędu Miejskiego w Bytomiu, z wykształcenia i wciąż gorącej pasji jest historykiem. Od wielu lat prowadzi "Mój historyczny blog", w którym pisze na tematy historyczne różne. Ale ostatnio wziął na warsztat własne miasto. W rezultacie opublikował obszerny przewodnik "Bytom. Warto zwiedzić. Historia - zabytki - przyroda" (2023), chyba bardziej komplementarny od wydanego już niemal ćwierć wieku temu przewodnika autorstwa Edwarda Wieczorka "Bytom i okolice".
Cenna praca
Teraz Sanecki opublikował kolejny przewodnik zatytułowany "Bytomskie zakłady przemysłowe. Kopalnie i Zakłady Górnicze". W rezultacie mamy w jednym miejscu opracowaną historię wszystkich bytomskich kopalń, a więc kolejno (stosując nazwy współczesne): Bobrek, Bytom, Centrum, Łagiewniki, Miechowice, Rozbark, Szombierki. Jest też rozdział o Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego oraz o działających dawniej w naszym mieście kopalniach rud cynku i ołowiu.
Publikacja to o tyle cenna, pomocna oraz podręczna, że dotychczas, chcąc znaleźć informacje o którejś z kopalń - musiałem "grzebać" w źródłach rozproszonych. Począwszy od Wikipedii, która nie zawsze jest w pełni wiarygodna (choć akurat historia bytomskich kopalń jest tam opisana dobrze), poprzez inne publikacje rozproszone - niektóre kopalnie miały swoje monografie. Są one jednak trudno dostępne, a te opracowywane w czasach PRL pomijały, zbywały niemiecką część historii.
Czasami zbyt sucho
Publikacja Saneckiego ma charakter skrótowej monografii. W czasie lektury znajduję momenty, w których chciałbym, aby coś zostało powiedziane, napisane więcej. Na przykład przy kopalni Centrum, czytamy że przez 40 lat nosiła ona nazw Dymitrow, a zmiany nazwy kopalni dokonano "2 lipca 1950 roku z „Centrum” na „Dymitrow”, mając na celu upamiętnienie zmarłego rok wcześniej komunistycznego, bułgarskiego premiera Georgija Dimitrowa". Aż prosi się, żeby dopisać, że Dymitrow był nie tylko bułgarskim premierem, ale przed wojną także jednym z oskarżonych o podpalenie Reichstagu w Berlinie, a potem działaczem Kominternu, nadzorującym likwidację Komunistycznej Partii Polski. Ale oczywiście, rozumiem że ten kontekst niewiele ma już wspólnego z historią górnictwa w Bytomiu.
Szkoda również, że autor zaledwie jednym zdaniem odnotował wielką katastrofę (34 ofiary śmiertelne) na Dymitrowie w październiku 1979 roku, a następnymi dwoma krótkimi zdaniami skwitował kolejną katastrofę w tej kopalni z roku 1982 (18 ofiar śmiertelnych). A przecież te wypadki stały się w tamtych czasach nawet tematem makabrycznych, okrutnych żartów (np. Kopalnia Dymitrow zmienia nazwę. Na Częstochowa).
Ciąg dalszy nie nastąpi
Sanecki sucho odnotowuje decyzje o likwidacji kopalń, nie zajmuje się ich przyczynami i kontekstem. Tak, wiem, że marudzę - ale taka jest rola recenzenta, któremu zawsze można odpowiedzieć: Jesteś taki mądry? Samemu trzeba było napisać lepszą książkę na ten temat. Ale muszę też pochwalić. Mimo tych drobnych uwag, praca Saneckiego to mnóstwo merytorycznych informacji zebranych w jednym miejscu.
Jest tylko jeden gorzki posmak tej książki. Jaki? Oto praca historyczna pod tytułem "Bytomskie zakłady przemysłowe. Kopalnie i Zakłady Górnicze" - jest rzeczywiście publikacją już tylko i wyłącznie historyczną. Kolejnych rozdziałów nikt nie dopisze, bo te zakłady przemysłowe zlikwidowano. Przeszły do historii, ale nie do zapomnienia.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz