Bytomianie starszego pokolenia zapewne pamiętają i znają nazwę: MULIMARE. Jednak chyba niewiele osób wie, że imprezę tę "wymyślili" i zapoczątkowali bytomscy artyści anarchiści.
Mulimare to nazwa interdyscyplinarnego festiwalu artystycznego organizowanego w Bytomiu w latach 1966-1981 przez Regionalny Ośrodek Studencki Pyrlik w Bytomiu. Na samym początku przypomnijmy, co oznacza ta nazwa (alternatywna jest pisownia wersalikami: MULIMARE). To skrótowiec, od słów: MU-zyka, LI-teratura, MA-larstwo, RE-szta.
Na Mulimare przyjeżdżała czołówka polskich artystów - m.in. regularnie występował u nas zespół krakowskiej Piwnicy pod Baranami z "Czarnym Aniołem" polskiej estrady, czyli Ewą Demarczyk. Tyle, że pierwszy festiwal Mulimare zorganizowano w lutym 1966 roku, natomiast klub Pyrlik otwarto rok później - 27 stycznia 1967. Zatem Mulimare było starsze od Pyrlika i nie narodziło się bynajmniej w tym kultowym miejscu.
Studencki Pyrlik
Do utworzenia Pyrlika doprowadziła grupa bytomian - ówczesnych studentów i młodych absolwentów Wydziału Górnictwa Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Byli wśród nich m.in.: nieżyjący już Andrzej Bojko oraz: Anna Maruszczak (obecnie: Neugebauer), Maciej Siciński, Andrzej Mozoła, Marek Jarosz. Jednak to nie oni wymyślili Mulimare, lecz imprezę tę przejęli i w twórczy sposób rozwinęli, przeistaczając w duże, trwające ponad tydzień wydarzenie.
Mulimare zainicjowali natomiast bytomscy anarchiści. Konkretnie: także studenci Politechniki Śląskiej. Chodzi jednak o inną ich grupę - o młodych ludzi, którzy jeszcze w czasach licealnych współtworzyli w naszym mieście nieformalny Klub Artystów Anarchistów. Co ciekawe, główni organizatorzy pierwszego Mulimare "zniknęli" - mimo poszukiwań i kwerendy nie udało ustalić się ich dalszych losów.
W Liceum Smolenia
Klub Artystów Anarchistów powstał w Liceum im. Jana Smolenia, a jego założycielem był Bohdan Urbankowski (1943-2023) - wówczas uczeń tej szkoły, potem znany poeta, dramaturg i eseista, autor powieści i prac monograficznych - w sumie napisał i opublikował ponad 50 książek. W jednej z nich, zatytułowanej "Przedwiośnie 68. Fakty i mity owiane marcową mgłą", pięknie pisał o Bytomiu, do którego przyjechał wraz z matką po wojnie (urodził się w Warszawie, skąd jego rodzina została wypędzona po upadku Powstania): "To miasto ze względu na uchodźców było II Rzeczpospolitą w pigułce, kondensowało pamięć i trzech Powstań Śląskich i Orląt Lwowskich i Powstania Warszawskiego i ogromnej pracy nad utrzymywaniem polskości w czasach niemieckiego zaboru".
Klub Artystów Anarchistów narodził się wśród młodzieży licealnej. Oprócz Urbankowskiego, jego członkami byli także: Jerzy Hnatyszyn, Adam Kaczorowski, Stanisław Śliwiński nazywany przez kolegów Śliwisławem i Andrzej Zapłatyński. Należeli doń także uczniowie innych szkół - m.in. Krzysztof Szczechowski, później doktor nauk medycznych, przez wiele lat pracujący jako chirurg w bytomskich klinikach. - Nosiliśmy kolorowe skarpetki, ale nigdy nie czerwone - wspomina po latach Szczechowski. Z perspektywy czasu można kojarzyć takie zachowanie raczej z bikiniarzami niż anarchistami.
Bakunin i Broniewski
Urbankowski w przywołanej książce przyznaje, że wówczas anarchizm znali raczej z opisów niż z lektury pism anarchistów na czele z Michaiłem Bakuninem. Tym ostatnim zafascynowali się bardzo okrężną drogą - przez lekturę wiersza pt. "Bakunin" autorstwa... Władysława Broniewskiego. Młodzieży musiał spodobać się zwłaszcza ten fragment: "I znów zachłanna i drapieżna, / wietrząca w dziejach zapach krwi, / powraca pieśń barykad Drezna / i brzmi jak wtedy: - Więzy rwij!".
W 1961 roku Bohdan Urbankowski wyjechał z Bytomia - jak się okazało na zawsze. Podjął studia na Uniwersytecie Warszawskim i w stolicy mieszkał już do końca życia. Z kolei Śliwiński i Zapłatyński zaczęli studiować na Politechnice Śląskiej. Urbankowski Klub Artystów Anarchistów reaktywował w Warszawie i na jego imprezy zapraszał anarchistów z Bytomia. Siłą rzeczy jednak ich kontakty uległy rozluźnieniu. Mimo to Stanisław Śliwiński i Andrzej Zapłatyński kontynuowali artystyczną działalność na Śląsku.
Jedynym śladem po twórczości Andrzeja Zapłatyńskiego, na jaki udało mi się trafić, jest notka opublikowana w „Życiu Bytomskim” jesienią 1965 roku. Wynika z niej, że Zapłatyński - przy informacji umieszczono jego zdjęcie - był wówczas studentem Politechniki Śląskiej, a wystawa jego amatorskiej twórczości plastycznej została przeniesiona (brakuje informacji skąd) do auli II Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Żeromskiego, gdzie cieszyła się dużym zainteresowaniem licznie przybyłej publiczności.
Festiwal muzyczny
Nazwa Mulimare po raz pierwszy pojawiła się na łamach prasy w styczniu 1966. Mulimare było wówczas klubem, a nie festiwalem. Na łamach "Życia Bytomskiego" została wówczas opublikowana krótka informacja o tym, że 10 stycznia 1966 roku w Miejskim Domu Kultury przy ul. Żeromskiego 27 odbył się wieczór autorski poety Bohdana Urbankowskiego w ramach klubu Mulimare. To Śliwiński z Zapłatyńskim zorganizowali dawnemu liderowi KAA, zyskującemu już poetycką sławę na arenie ogólnopolskiej, spotkanie autorskie w Bytomiu.
Obaj - Stanisław Śliwiński i Andrzej Zapłatyński - zorganizowali w lutym tegoż roku w Bytomiu Mulimare - tyle, że jako festiwal muzyczny, a nie interdyscyplinarny. Na pierwszej stronie „Życia Bytomskiego” wydrukowano wówczas plakat autorstwa Andrzeja Zapłatyńskiego anonsujący Festiwal Mulimare, mający się odbyć w dniach 21 - 27 lutego. Obok redakcja umieściła duży tytuł: „Mamy wreszcie własny Festiwal Muzyczny! Zapamiętajcie tę nazwę: Mulimare 1966". Wewnątrz tego numeru znajdowała się zapowiedź tekstowa: „W ostatnim tygodniu lutego codziennie, a raczej co wieczór miasto nasze rozbrzmiewać będzie piękną i różnorodną muzyką. W dniach od 21 do 27-tego miesiąca w Bytomiu odbywać się będzie prawdziwy FESTIWAL MUZYCZNY, którego inicjatorami i organizatorami są członkowie znanego już Czytelnikom i mieszkańcom Bytomia klubu młodzieżowego o nazwie MULIMARE."
Gdzie się podziali?
Z informacji tej wynikało, że na Mulimare wystąpił również sam Śliwiński w podwójnej roli: kompozytora i wykonawcy własnych utworów. "Niezwykle ciekawie zapowiada się właściwie wieczór kompozytorski, na którym wykonane będą po raz pierwszy kompozycje między innymi prezesa klubu MULIMARE Stanisława Śliwińskiego" - czytamy w archiwalnym wydaniu "Życia Bytomskiego".
Jednak po pierwszym Mulimare Stanisław Śliwiński z Bytomia "zniknął". - Organizatorzy Mulimare wyjechali, więc my przejęliśmy organizację tego festiwalu - wspomina Maciej Siciński, wiceprezes do spraw programowych pierwszego zarządu Pyrlika. Łącznikiem okazał się tutaj "Krzysiek poeta", czyli Krzysztof Szczechowski - wówczas student medycyny mający kontakty z artystami-anarchistami i zarazem kolega Macieja Sicińskiego - "Siciola" z jednej klasy w IV LO im. Bolesława Chrobrego. Szczechowski został w Pyrliku szefem sekcji kulturalnej, zapraszał do Bytomia poetów i prowadził amatorski teatr-kabaret "Kumader".
Od amerykańskich bomb
Mimo starań nie udało mi się wpaść na trop dalszych losów Śliwińskiego i Zapłatyńskiego. Wyjechali - ale dokąd? Wyjechali tylko z Bytomia, czy może także ze Śląska? W każdym razie jako artyści już się nie ujawniali, Z piątki członków bytomskiego Klubu Artystów Anarchistów: Urbankowski, Kaczorowski, Hnatyszyn, Śliwiński, Zapłatyński możemy ustalić tylko losy dwóch pierwszych. Urbankowski - znany pisarz. Natomiast Adam Kaczorowski zginął podczas... wojny w Wietnamie.
To też ciekawa historia. Kaczorowski wybrał studia morskie i został marynarzem. W 1972 roku wypłynął w dalekomorski rejs jako III mechanik na statku handlowym M/S Józef Conrad. Jednostka ta weszła w maju do portu Hajfong w komunistycznym Wietnamie Północnym. Tam statek został uwięziony: Amerykanie zaminowali wejście do portu. Wskutek niemożności dalszej żeglugi większość marynarzy została ewakuowana do kraju, jednak na statkach uwięzionych w porcie pozostały tzw. załogi szkieletowe, mające dozorować jednostki. Na Conradzie został m.in. Adam Kaczorowski.
20 grudnia, a więc prawie 7 miesięcy po zawinięciu do wietnamskiego portu, M/S Conrad został zbombardowany przez amerykańskie lotnictwo. W wyniku nalotu zginęło 4 polskich marynarzy - w tym Adam Kaczorowski. Jego uroczysty pogrzeb odbył się 3 stycznia 1973 roku na Cmentarzu mater Dolorosa w Bytomiu. Kaczorowski otrzymał pośmiertnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, a nad jego grobem odegrano Międzynarodówkę. Tak wyglądał pogrzeb dawnego artysty-anarchisty. Jak widać rzeczywistość lubi pointy, o jakich literaturze się nawet nie śniło.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz