Jolanta i Aleksandra są bytomiankami. Ukończyły klasę teatralną w „Żeromie”, czyli II Liceum Ogólnokształcącym. Jolanta fotografować zaczęła z powodów, które dzisiaj brzmią jak… dobra anegdota. - Nie było nas stać na bilety na wszystkie koncerty, na których chciałyśmy być - wspomina. - A fotografów wpuszczano na takie imprezy bezpłatnie. Na dodatek z aparatem w ręku można było być bliżej artystów.
Fascynowała się rapem, więc pierwsze zdjęcia robiła dla portalu hip-hopowego. - Jako honorarium dostawałam różne gadżety, na przykład bluzy z kapturem - mówi artystka. - Ale one były tak duże, że mogłam je co najwyżej oddać starszemu bratu. Dlatego napisałam do redakcji wydawanego w Krakowie „Magazynu Hip-Hop”. Żeby zostać ich współpracownikiem skłamałam, że jestem pełnoletnia. Zamieszczałam tam wywiady z raperami oraz teksty o tym gatunku muzyki.
Stawiają na powściągliwość
Za pierwszą wypłatę kupiła Nikona D-40. Po zniknięciu z rynku „Magazynu Hip-Hop” pracę zaproponował jej Rahim - członek legendarnej grupy Paktofonika. Fotografowała dla jego firmy fonograficznej MaxFloRec gwiazdy śląskiego rapu. Dzisiaj razem z siostrą są fotografkami Bytomskiego Teatru Tańca i Ruchu Rozbark. Zaczęło się przez przypadek. - Siostra była lodach u Fiołków - mówi Jolanta Staszczyk. - Akurat wpadła tam ekipa z Wydziału Teatru Tańca i zapraszała na wieczorny spektakl. Poszła tam, a potem zaczęła fotografować tancerzy i wciągnęła mnie.
Oprócz sesji z artystami zajmuje się tak zwaną fotografią uliczną. To swoiste skrzyżowanie fotografii reporterskiej, miejskiej i portretowej. - Lubię jak na fotografii jest człowiek - mówi Jolanta Staszczyk. - Nie jestem natomiast entuzjastką fotografowania architektury czy krajobrazu, chociaż cenię profesjonalizm fotografów, którzy się tym zajmują, podziwiam architekturę i uwielbiam podróżować. Dlatego fotografuje artystów w czasie sesji, albo zwykłych ludzi w ulicznym ruchu. - Czasami idę ulicą ze słuchawkami na uszach i szukam obrazów, które warto „złapać” w kadr.
Aparat to przepustka
- Aparat fotograficzny jest dla mnie przepustką do różnych ludzi, różnych środowisk, różnych światów – mówi Jolanta Staszczyk. - Jak ktoś jest humanistą, jak chce widzieć różne miejsca i poznawać najróżniejszych ludzi, to fotografowanie otwiera przed nim kolosalne możliwości.
Właśnie dzięki aparatowi pani Jolanta była w różnych miejscach i sytuacjach. Na próbach w teatrze – to oczywiste, jeśli właśnie w teatrze pracuje. Ale także w pracowni osoby zajmującej się konserwacją obrazów albo na dużych wydarzeniach. - To są miejsca, w których uczestniczę w różnych emocjach. I wiem, że jest to możliwe dzięki temu, że jestem fotografem.
Na zdjęciach w galerii: Jolanta i Aleksandra Staszczyk
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz