Zamknij

Wspięli się na Pico de Aneto

18:47, 18.09.2022
Skomentuj

Krzysztof Ulitzka, na co dzień pracownik Urzędu Miejskiego w Bytomiu, kiedy tylko ma okazję, realizuje swoje podróżnicze pasje. Dotąd uczestniczył w wyprawach na alpejskie szczyty m.in. Mont Blanc, Breithorn i Triglav. Zdobył też Olimp, Musałę, Moldoveanu, czy chorwacki Vaganski Vrh. Odwiedził Spitsbergen, dotarł na Nordkinn czyli najdalej na północ wysunięty przylądek stałego lądu Europy, przeszedł malowniczą hiszpańską Ścieżkę Króla – Caminito del Rey. 

Tym razem obrał kurs na Pireneje: – Razem z trzema towarzyszami Pawłem Gradzikiem, Tomaszem Wilgoszem oraz ojcem Andrzejem Niczyporem, jezuitą wybraliśmy się na wyprawę z zamiarem zdobycia najwyższego szczytu tego łańcucha górskiego. Bazą wypadową było zlokalizowane na wysokości 2140 m n.p.m. schronisko Renclusa, którego obsługa udzieliła nam cennych wskazówek dotyczących możliwości dotarcia na Pico de Aneto. A rad miejscowych nie należy nigdy bagatelizować – mówi bytomski podróżnik.

Dlatego też z wdzięcznością wspomina on pomoc gospodarzy. Byli to ludzie doświadczeni, wychowani w górach, podobnie jak ich ojcowie i dziadkowie: – Hiszpanie ostrzegli nas, że na początkowym odcinku szlaku nawisy lodowe przysypane piargami uniemożliwiają przejście nawet w specjalistycznych rakach lodowcowych. Ze schroniska wychodziliśmy jeszcze przed świtem: w ciemności i – niestety – w deszczu i we mgle. W samym świetle czołówek moglibyśmy więc nie dostrzec zagrożenia. A tak, dzięki ich radom, wybraliśmy inną, bezpieczniejszą drogę, kierując się GPS – wspomina.

Wspinaczom dopisało szczęście, bowiem po godzinie od wymarszu ze schroniska pogoda się nieco poprawiła, a po upływie kolejnej można już było wyłączyć latarki „czołówki”. Z czasem, kiedy piechurzy zaczęli nabierać wysokości, wędrówkę coraz bardziej utrudniał porywisty wiatr. Jednak w końcu po niespełna sześciu godzinach czteroosobowa ekipa stanęła na najwyższym szczycie Pirenejów na wysokości 3400 metrów. Droga powrotna do schroniska ze względów technicznych zajęła aż 10 godzin, wędrowcy podziwiali topniejące lodowce oraz lokalną faunę: sępy, kruki i podchodzące na wyciągnięcie ręki świstaki.

Sukces zachęcił uczestników wycieczki do eksploracji także francuskiej części Pirenejów. Następnego dnia zdobywcy wyruszyli na kultową dla alpinistów przełęcz Col du Tourmalet na wysokości 2115 metrów. Jest to miejsce doskonale znane miłośnikom Tour de France z racji regularnego jej wykorzystywania przy ustalaniu trasy Wielkiej Pętli. Z przełęczy wspięli się jeszcze na przepiękny Pic du Midi de Bigorre (2877 m n.p.m.), na którym znajduje się popularne obserwatorium astronomiczne.

Choć punktem centralnym wyprawy było zdobywanie górskich szczytów, podczas samego dojazdu i w drodze powrotnej nie zabrakło atrakcji. Wybrany środek transportu, czyli własny samochód dawał podróżnikom dużą swobodę w zaplanowaniu trasy wiodącej przez ciekawe miejsca. Globtroterzy odwiedzili Wspólnotę braci w Taizé, zwiedzili Andorę, podziwiali posiadłości papieskie i słynny most w Avignion, sanktuarium w Lourdes czy zabytki oraz instytucje Wspólnoty Europejskiej w Strasburgu. Będąc jeszcze w podróży, już snuli plany na kolejne eskapady: być może ich celem stanie się Howerla (najwyższy szczyt Beskidów w ukraińskiej Czarnohorze) lub też jeden ze szczytów w peruwiańskich Andach. s.

(Edytor)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%