Zamknij

Ludzie z noclegowni

09:37, 27.02.2017
Skomentuj

Róża jest cichą, nieco ponad 60-letnią kobietą, dla której łóżko w noclegowni przy Kosynierów stało się domem ponad 4 lata temu. Wcześniej kobieta mieszkała z konkubentem, jednak pewnego dnia wszystko się rozpadło i wylądowała na ulicy. Bytomianka oprócz miejsca w noclegowni otrzymuje z MOPR-u zasiłek w wysokości 604 złotych.  

– Nie chcę do końca życia tułać się po noclegowni, chociaż muszę powiedzieć, że jak na miejsce, gdzie gromadzi się wiele różnych osób, są tu przyzwoite warunki i z ludźmi da się wytrzymać. To nie jest jednak to, co sobie wymarzyłam i chcę wrócić do normalnego życia, czyli po prostu marzę o swoich czterech kątach, które mogę, wychodząc na ulicę, zamknąć na klucz. Mieć swoje prywatne meble i łóżko, na którym mogę się położyć, kiedy tylko mam ochotę. Bezdomność, to przede wszystkim utrata odrobiny prywatności – mówi kobieta.

Pani Róża złożyła w mieście podanie o lokal socjalny lub do remontu, jednak ze smutkiem obserwuje, jak kolejka oczekujących przed nią topnieje w żółwim tempie. Kobieta jednak nie traci nadziei, chociaż znajduje się na niebotycznie odległym miejscu na liście.

Kierownik bytomskiej noclegowni, Adam Tomaszewski wyliczył, że w minionym roku przez jego placówkę przewinęło się w sumie 248 tych samych osób. Wielu z nich to stali i wieloletni już podopieczni. Z tej grupy 15 osób otrzymało mieszkania socjalne do remontu lub przyznane przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń. Nie zapewnia to na pewno całego zapotrzebowania ludzi chcących wyrwać się z beznadziejności.

– W żadnym wypadku nie można utrwalać stereotypu człowieka bezdomnego jako kogoś uzależnionego od alkoholu, brudnego i śpiącego gdzieś w pustostanie lub w rurach ciepłowniczych. Jest to opinia krzywdząca, z którą w żadnym wypadku się nie zgadzam. Są to bowiem często ludzie schludni i grzeczni, o których na ulicy nikt z nas nie powiedziałby, że są tym, kim są. Powody, dla których do nas trafili, są naprawdę różne – tłumaczy Adam Tomaszewski.

Potwierdzeniem słów kierownika jest pan Bolesław. Mężczyzna dziś już 69-letni wygląda na znacznie młodszego. Jest dobrze ubrany i nie traci humoru, chociaż w noclegowni mieszka już od 12 lat, a zaczęło się od zatrzymania pana Bolesława przez policję i osadzeniu go za kratami. Wcześniej mieszkał z bliskimi, którzy opłacali czynsz, jednak kiedy wyszedł na wolność, mieszkania już nie miał. Mężczyzna trafił więc do noclegowni dla bezdomnych. Obecnie podobnie jak pani Róża otrzymuje 604 złotych zasiłku i stara się o mieszkanie socjalne.

– Najgorsze jest to, że mam w ręku niezły fach, bo jestem elektrykiem i wielokrotnie imałem się dorywczych zajęć. Co z tego, skoro wszyscy pracodawcy dzwoniący do mnie i zainteresowani moim stałym zatrudnieniem dowiedziawszy się ile mam lat, kończą rozmowę stwierdzeniem, że jestem za stary. Co do mieszkania, to bardzo chętnie takie wezmę do remontu, bowiem większość prac jestem w stanie wykonać samodzielnie. To duży plus – zapewnia pan Bolesław. 

Bezdomni starają się opisać swoje pierwsze dni w nowej rzeczywistości. Przede wszystkim informacja, że wylądowało się na bruku, jest szokiem. Dopóki trwają starania o odzyskanie lokum, znalezienie pracy, to jest jeszcze w miarę dobrze. Jednak stwierdzenie padające z ust urzędnika, że trzeba iść do noclegowni, to ogromny cios. W jednej chwili wali się na głowę cała przeszłość. Pojawiają się wyrzuty sumienia, że coś się zmarnowało, że gdyby kiedyś postąpiło się inaczej, to by tego wszystkiego nie było. W sumie totalne poczucie zmarnowanego życia.

– Człowiek traci nagle poczucie godności. Uważa się za coś gorszego i tak jest odbierany. Nawet w przychodni lekarskiej informacja, że jest się bezdomnym, natychmiast sprawia, że jest się inaczej traktowanym. Jest to nieprawdopodobnie przykre i bolesne uczucie, którego nikt, kto ma dom, nie zrozumie. Bezdomność odbiera pewność siebie i potrafi kompletnie załamać – uważa pan Bolesław.

W identycznej sytuacji jest pani Dorota, bezdomna od 15 lat. Obecnie 62-latka stara się o własne mieszkanie do remontu, z „socjalu” lub z BSRK. Kiedyś miała mieszkanie po krewnej, jednak kiedy w administracji dowiedzieli się, że ta osoba zmarła, pani Dorota została eksmitowana na bruk, bez prawa do lokalu socjalnego.

– Utrzymuję się z 604-złotowego zasiłku, bo bezrobotna jestem od wielu lat. Wcześniej pracowałam w hucie „Bobrek” i to na bardzo „męskich” wydziałach. Zakład jednak zlikwidowano i dalej już było tak jak w przypadku wielu bytomian. Nie załamuję się jednak, bo to niczego nie da. Nie czuję się stara i nieporadna, a wręcz przeciwnie. Chcę dostać mieszkanie i normalnie żyć. Żeby mi tylko dano taką szansę – marzy pani Dorota.

Starsi bezdomni, z którymi rozmawiam, patrzą na wiele znacznie młodszych od siebie osób i ich zdaniem wielu jest takich, którzy wsiąkli w szara codzienność. Ich doba obraca się wokół pobytu na Kosynierów pomiędzy godziną 19 a 9 rano. Potem gdzieś wychodzą. Dostają niewielki zasiłek i żyją z dnia na dzień. Być może nawet wielu z nich odpowiada to, że nie muszą się niczym martwić. Nie myślą o opłatach za czynsz i prąd. Nie muszą pracować i o nic się nie starają. 

Inny jest pan Henryk, 61-latek bezdomny od roku, który trafił do noclegowni po 5-letnim pobycie w Hiszpanii, gdzie pracował. Ma przy sobie nawet tamtejszy dokument tożsamości z informacją, iż jest obcokrajowcem – rezydentem. Bytomianin stracił mieszkanie w wyniku dziwnych kolei losu. Po prostu pod jego nieobecność ktoś z rodziny zdał lokal, w którym nie był głównym najemcą, a że nie miał środków na wynajęcie innego, to trafił na Kosynierów.

– Na razie pobieram zasiłek z MOPR-u i czekam na mieszkanie do remontu lub na socjalne. Do emerytury mam parę lat i zostanie do niej doliczona moja praca w Hiszpanii. Tam jednak obecnie nie chcę wracać, bo na półwyspie iberyjskim nie ma pracy. Jeżeli przed emeryturą nie doczekam się mieszkania, które sam wyremontuję, to będę musiał coś wynająć, oczywiście jeżeli starczy mi kasy. Na dłuższą metę siebie jako bezdomnego nie widzę – zapewnia pan Henryk.

Bezdomni bytomianie, z którymi rozmawiałem, nie poddają się. Nie chcą też przesadnego parasola opiekuńczego. Ich marzeniem jest po prostu najskromniejsze nawet mieszkanie i powrót do normalności, bo takiej nie czują na wieloosobowej sali, gdzie każdy zna się tylko z imienia.

(Jacek Sonczowski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

AdamAdam

0 0

Obecna pomoc dla ludzi bezdomnych i w ogóle jest bezsensowna. To tak jakby rzucić tonącemu koło ratunkowe ale nie pozwolić dopłynąć do brzegu. Każda taka osoba powinna dostać pomoc kompleksową, tzw. jedną prawdziwą szanse. Powinna dostać mieszkanie, powinna dostać jakąkolwiek pracę. Jeżeli wykorzysta tą szansę to znak że było warto. Jeżeli jednak ponownie wszystko zaprzepaści to nie powinna otrzymywać żadnej pomocy, nawet kromki chleba, bo na kromkę chleba trzeba ciężko pracować!

15:01, 27.02.2017
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%