Miałem ostatnio okazję nie tylko przeczytać, ale i wypełnić dwa kwestionariusze badawcze, które zgodnie z deklaracją mają pomóc zrozumieć, jak działa system pomocy społecznej i w którą stronę go skierować. Po tej lekturze mam wrażenie, że kierunek już dawno został wyznaczony, a badania służą jedynie do potwierdzenia wcześniej przyjętej tezy.
Pierwsze dotyczyło Centrów Usług Społecznych. Brzmi poważnie, bo w grę wchodzi ocena efektów pilotażu i próba oszacowania wskaźników. Tymczasem narzędzie badawcze pełne było skrótów myślowych, uproszczeń i zerojedynkowych założeń. A wywiady pogłębione, które mają nadać badaniu jakościowy wymiar, zaplanowano jedynie w 41 CUS-ach. W kraju, przypomnę, który ma blisko 2500 gmin. To mniej więcej tak, jakby na podstawie sześciu sklepów osiedlowych wyciągać wnioski o funkcjonowaniu całej gospodarki.
Jedno z pytań sugerowało odpowiedź już na poziomie konstrukcji. Wśród możliwych opcji jako pierwsza pojawiła się: „nie ma takiego obowiązku". Taki wybór nie tylko kanalizuje odpowiedzi, ale może też prowadzić do fałszywej konkluzji, że brak obowiązku to główny problem. Tymczasem osoby, które nie planują przekształcenia OPS, często zwyczajnie nie wiedzą, czym dokładnie jest CUS. Ich odpowiedź nie wynika z analizy, lecz z braku informacji. A z tego trudno uczynić wiążące wnioski.
Tym bardziej, że po wnikliwej analizie całego narzędzia mam wrażenie, że powstające na jego podstawie wnioski i rekomendacje nie będą wynikać w sposób komplementarny z zebranych danych, a bardziej przypominają scenariusz z odcinka „Trudnych spraw".
Drugie badanie o postawach wobec sztucznej inteligencji w pracy socjalnej, zapowiadało się profesjonalnie. Do momentu, w którym pojawiły się pytania o wiarę i praktyki religijne. Bez kontekstu, bez słowa wyjaśnienia. Można się domyślać, że chodzi o wartości etyczne, ale jeśli narzędzie tego nie sygnalizuje, respondent nie wie, czy odpowiada jako pracownik socjalny, obywatel czy kandydat na szafarza rodzinnego. W tej logice kolejne edycje badania mogą śmiało pytać o poziom modlitwy w zespole interdyscyplinarnym albo duchową gotowość aspiranta pracy socjalnej do pełnienia roli superwizora ewangelicznego.
Oba narzędzia łączy to samo uproszczenie. Próba ujęcia wielowątkowej rzeczywistości w formularzu, który nie oddaje jej złożoności. A potem zostajemy z wynikami, które nie badały tego, co naprawdę istotne. I z poczuciem, że profesjonalizacja zawodu to dziś raczej kwestia wiary niż dowodu.
0 0
Jak zawsze w punkt, jak zawsze za krótko.