W tym sezonie wakacyjnym miałem przyjemność zorganizować wypoczynek obozowy dla grupy ponad 600 młodych. Zajmuję się tym 8 lat, to mój świat i piaskownica oraz zabawki, które kocham. Każdy sezon jest inny, każdy uczy mnie jako organizatora, pedagoga czegoś nowego. Ten rok wskazał mi jasno, że „plecaki” młodych ludzi są coraz cięższe i trudniejsze do noszenia.
Wychodząc z autokarów zabierają swoje ciężkie torby, które widać gołym okiem, a na plecach noszą plecaki wspomnień, przeżyć i problemów jakich doświadczają na co dzień. Ten niewidzialny bagaż jest coraz większy, cięższy i co gorsza – szczelniej zamknięty przed światem. Tam w środku znaleźć można konflikty i rozwody rodziców, szkolne szykanowanie, problemy z akceptacją, problemy z tożsamością (nie tylko płciową) czy chorobę lub niedawną śmierć bliskiej osoby.
Skąd o tym wiem? Wystarczy zabrać młodym komórki i dać pobyć ze sobą oraz z wychowawcami i wszystko wychodzi jak na dłoni. Plecaki się otwierają i cały ten syf cuchnie z nich na odległość. To relacje i emocje jakie pojawiają się podczas pobytu dają młodym odwagę do tego, żeby swoje bagaże otworzyć. Te relacje i emocje, na które poza pobytem na obozie nie mają czasu, ani oni ani ich najbliższe otoczenie. Młodzi swoje problemy ukrywają najczęściej z powodu wstydu i bojaźni, to zrozumiałe i normalne. Ale ich opiekunowie? Ilość zatajonych przede mną spraw od konieczności brania leków na depresję (które rodzic bez konsultacji z lekarzem zdecydował odstawić na czas obozu, na próbę) po próby samobójcze, które miały miejsce w poprzedzającym wypoczynek roku szkolnym, była w tym roku zatrważająca.
Rodzice zatajają te informacje najczęściej świadomie, nie patrząc na konsekwencje jakie to może przynieść. Jeszcze częściej nie chodzi o zatajenie, a o zwykłą niewiedzę i nieświadomość. Bliscy jakimi powinni być rodzice, nie mają pojęcia o ciężarze plecaków z jakimi na co dzień chodzą ich własne dzieci. Ostatnie 36 dni spędzonych z młodymi mówi mi jasno, że jeśli my rodzice, pedagodzy, wychowawcy nie zaczniemy na nich patrzeć jak na „ludzi z plecakami”, to w wielu przypadkach już niedługo staniemy się bezradni. Najłatwiej jest krytykować, najtrudniej jest zrozumieć. Polska szkoła ma w tym względzie olbrzymie tyły. Póki co w debacie publicznej trwa spór o ciężar tych materialnych plecaków, albo bicie piany czy przeczytamy fragment encyklik papieskich czy lepiej Harrego Pottera. No i krwiożerczy pojedynek o podręcznik z HiT-u. Polska szkoła z nieustająco źle zdiagnozowanymi problemami zupełnie już straciła z pola widzenia te plecaki, których przy szkolnej ławce nie widać… ale to już temat na zupełnie inny tekst…
Komentarze